Wszyscy załamywali ręce, teraz sytuacja się powtarza. "Dostaliśmy ważną lekcję"
Pierwsza porażka Polek w Lidze Narodów. W pierwszym secie meczu z Brazylią Biało-Czerwone potrafiły wyjść z opresji, w kolejnych było już gorzej. – Nie robiłabym z tego dramatu – mówi nam dwukrotna mistrzyni Europy Joanna Mirek, dodając, że ten zimny prysznic przed igrzyskami dobrze nam zrobi.
Dariusz Ostafiński, Polsat Sport: Po pierwszym secie nic nie wskazywało na łatwą w sumie wygraną Brazylijek.
Joanna Mirek, dwukrotna mistrzyni Europy, ekspert Polsatu Sport: Pierwszy set faktycznie wskazywał na to, że nasze dziewczyny grają swoje. Pokazują to samo, co na dwóch poprzednich turniejach, gdzie potrafiły odrobić straty, odwrócić losy i wygrać wydawałoby się przegranego seta, czy spotkanie. Jednak teraz, po tym pierwszym bardzo obiecującym secie, trochę zabrakło jakości w ataku i w przyjęciu. A z taką ekipą, jak Brazylia, która zagrała naprawdę dobre i fajne spotkanie, to tak się nie da. Z Brazylią trzeba grać cały mecz na wysokim poziomie.
ZOBACZ TAKŻE: Siatkarska reprezentacja Polski na półmetku przygotowań. Zobaczcie wyniki ostatnich meczów
Zaraz po porażce pojawiły się głosy, że naszym zawodniczkom zaszkodziły podróże, że nie zdążyły się zaaklimatyzować. Brazylijki są w Chinach od dwóch tygodni, więc nie miały tego problemu.
To na pewno nie jest łatwe. Takie podróżowanie między kontynentami, a w tej Lidze Narodów mieliśmy już Turcję i Stany Zjednoczone, a w międzyczasie powroty do domu, to zawsze jest kłopot. Tak jednak wygląda życie sportowca i jakoś trzeba sobie z tym radzić. Na szczęście całe igrzyska gramy w jednym miejscu.
Na szczęście, ale i też trzeba w tym miejscu dodać, że polskie siatkarki się nie skarżyły.
Bo z tym trzeba sobie umieć radzić. Na pewno nie było im łatwo, ale tak to życie sportowca wygląda. Ja to przerabiałam. Też latałem, też szukałam sposobu, żeby to jakoś poukładać. A tak poza wszystkim, to ja bym nie robiła dramatu z tego, że Polki przegrały mecz i nie zagrały tak, jak w tych pierwszych dwóch turniejach Ligi Narodów. Jest czas na to, żeby te błędy poprawić. Najważniejsze, że wiemy, co szwankowało.
No właśnie, co szwankowało?
Atak na lewym skrzydle, czy też przyjęcie. Mędrzyk i Łukasik, nasze podstawowe przyjmujące nie zagrały tego, co w Antalyi i Darlington.
Pani jednak mówi, że nie ma co robić z tego dramatu.
Nie, bo czasami na takich długich turniejach takie mecze się zdarzają. Często, przy tak wyrównanych i mocnych zespołach decyduje dyspozycja dnia. Nasze zawodniczki same przyznały, że zabrakło takiej energii na wysokim poziomie. Pierwszy set pokazał wiele dobrego i wtedy ta energia była. Potem to gdzieś uleciało. Jak powiedziałam, z Brazylijkami trzeba mieć jakość, grać na wysokim poziomie, a naszym tego w dalszej fazie zabrakło.
Teraz przed nami maraton, trzy mecze w trzy dni. Zaczynamy z Dominikaną, potem gramy z Tajlandią i Chinami.
I te Chiny będę najtrudniejszym przeciwnikiem z tej listy. Ten zimny prysznic na pewno jednak pomoże nam się dobrze przygotować do tych spotkań. Powiem więcej, on był nam potrzebny. Te kolejne mecze pokażą nam, jak Polki zareagują po przegranej. Wcześniej udowadniały, że z takimi chwilowymi problemami sobie radzą. Pamiętam, jak w kwalifikacjach do igrzysk przegrały z Tajlandią i wszyscy załamywali ręce, bo jeszcze czekały nas mecze ze Stanami i Włochami. A one potrafiły oba te mecze wygrać. Ten zimny prysznic w meczu z Brazylią uświadomił zawodniczkom, że trzeba jeszcze pracować, uczyć się, trzymać koncentrację.
Nasz bilans w Lidze Narodów wciąż jest jednak znakomity. Polskie siatkarki przegrały tylko jeden mecz.
Bo już jesteśmy bardzo dobrym zespołem z czołówki, ale każdy może mieć słabszy dzień.
Pełna zgoda, dlatego przejdźmy do tematów optymistycznych. Po meczu z Brazylią ogromnie chwalono Martyna Czyrniańską. Pani się do tych pochwał przyłączy?
Zacznę od tego, że wszyscy się o tę Martynę martwimy. Ona jest ogromnym talentem siatkarskim, ale ma też problemy zdrowotne, przez które nie może pokazać tego, co potrafi. Temat jej zdrowotnych perturbacji ja mam cały czas z tyłu głowy. Natomiast mecz z Brazylią pokazał, że warto na nią stawiać, bo to jest dziewczyna, która potrafi dużo wnieść. Mam nadzieję, że te kontuzje będą ją omijać, że naszemu sztabowi udało się temat ustabilizować na tyle, że teraz będziemy się cieszyli wyłącznie jej dobrą grą. Oby już nic jej nie przeszkadzało, bo środowe spotkanie pokazało, jak wiele może dać reprezentacji.
Jakieś inne plusy?
Nie. Jestem natomiast ciekawa, jak dziewczyny sobie poradzą w kolejnych meczach. Wiadomo, że każde zwycięstwo buduje pewność siebie, ale z porażki też trzeba umieć wyciągnąć wnioski. Trenerzy mają dużo materiału. Liga Narodów nie jest teraz naszym najważniejszym turniejem, raczej etapem przygotowań do igrzysk. I dobrze, że ta porażka przytrafiła się teraz, bo ona pokazała, nad czym muszą pracować, żeby stać się lepszym zespołem. Dostaliśmy ważną lekcję i teraz po prostu jestem ciekawa, na co to się przełoży.
A czy już teraz, mimo tej porażki, możemy powiedzieć, że mamy zespół zdolny powalczyć na igrzyskach o medale?
Ja wierzę w to, jak trener Lavarini przygotowuje ten zespół do ważnych wyzwań. Na razie wszystkie duże imprezy, poza mistrzostwami Europy z zeszłego roku, obroniły decyzje i sposób pracy szkoleniowca. Do tego można przypomnieć, co zrobił z reprezentacją Korei, która na poprzednich igrzyskach zajęła czwarte miejsce. Lavarini wie, co robi. Mecz z Brazylią nie zmienia jakoś fundamentalnie mojej opinii o naszej reprezentacji i Lavarinim. Pamiętajmy, że niektórzy już grają tym, co najlepsze, a u nas trener jedne dziewczyny buduje, pomaga im doszlifować formę, a na inne chucha, żeby nic się im nie stało. Reprezentacja Polski na pewno nie pokazała jeszcze wszystkiego, na co ją stać.
Przejdź na Polsatsport.pl