Natalia Kaczmarek wskazała swoje cele. Wielkie ambicje polskiej lekkoatletki
– Moje cele na Paryż pozostają te same, czyli najpierw finał, a później walka o medal. Rywalki nie śpią, a do tego dojdą też zawodniczki z krajów spoza Europy, więc będzie piekielnie trudno, ale ja też wiem, że jestem w świetnej dyspozycji – mówi bohaterka polskiej lekkiej atletyki Natalia Kaczmarek, która na mistrzostwach Europy w Rzymie zdobyła złoty medal i pobiła 48-letni rekord Polski Ireny Szewińskiej na 400 metrów.
Kaczmarek w tym roku wymazała dwa najlepsze wyniki najwybitniejszej polskiej lekkoatletki w historii – najpierw, podczas zawodów w RPA, nieoficjalny rekord Polski na 300 metrów, a w czerwcu w Rzymie rekord na 400 metrów. – Myślałam tutaj o tym złocie faktycznie, liczyłam na nie, ale nie mogę powiedzieć, że byłam go pewna. A czy myślałam o rekordzie Polski? Trochę tak, ale na pewno nie o aż takim wyniku. Dla mnie to nadal jest duży szok – dodaje biegaczka InPost Sport Teamu.
ZOBACZ TAKŻE: Niepokojące obrazki w Rzymie, polska mistrzyni trafiła pod opiekę lekarzy. Podali jej leki
Co ciekawe, Kaczmarek po zakończeniu biegu w Rzymie nie była… w ogóle zmęczona. – Myślałam, że będzie dużo gorzej, ale naprawdę nie byłam zmęczona, chyba z tych emocji. Dzień wcześniej myślałam sobie, jak to by było usłyszeć hymn Polski na podium i to się stało. Zawsze stanie na podium jest emocjonujące, ale kiedy się słucha hymnu, to te emocje się potęgują – opowiada. Świętowanie fantastycznego wyniku było krótkie, ale bardzo miłe – Natalia spędziła wieczór przy pysznym włoskim jedzeniu razem ze swoim narzeczonym Konradem Bukowieckim.
Od momentu, gdy Kaczmarek zeszła z podium w Rzymie ma w głowie jedną myśl – igrzyska w Paryżu. Czy złoty medal mistrzostw Europy i wspaniały wynik 48,98 sek. coś zmienia? – Sam medal nic nie zmienił, bo jechałam tu już jako wicemistrzyni Europy i wicemistrzyni świata. Ale myślę, że sporo zmienił mój czas, bo ja sama się go nie spodziewałam i udowodniałam sobie, że stać mnie na naprawdę szybkie bieganie. Cele pozostają te same, czyli finał jest planem minimum, ale wiadomo, że liczę też na medal. To na pewno nie będzie łatwe, bo choćby bieg w Rzymie pokazał, że rywalki są bardzo groźne, a to była tylko Europa. Jest jeszcze reszta świata, więc na pewno będzie ciężko, ale ja też wiem, że jestem w doskonałej dyspozycji, a mam nadzieję, że tam będę w jeszcze lepszej. Na pewno będę szła etapami do tego celu, tak jak zawsze – dodaje Natalia Kaczmarek.
Polka zauważa, że biegaczki z Europy stanowią coraz większą siłę w biegu na 400 metrów podczas największych imprez. – Połowa finału mistrzostw świata w Budapeszcie to były Europejki. To też pokazują inne zawody, jak choćby Diamentowe Ligi. Pokazujemy, że wcale nie odbiegamy poziomem od świata i wierzę w to, że na igrzyska pojedziemy mocną, europejską ekipą – mówi zawodniczka InPost Sport Team.
Do rozpoczęcia lekkoatletycznych zmagań w Paryżu pozostało półtora miesiąca. Kaczmarek nie ukrywa, że większość dni ma już szczegółowo zaplanowanych, ale jeszcze nie wszystkie. – Na pewno chciałabym trochę postartować, bo dla mnie to jest dobry trening. Mam już zaplanowaną część tych startów, ale jeszcze nie wszystkie. Na pewno sporo czasu spędzimy w Spale, bo jest tam dobra baza wyposażona w świetną nową nawierzchnię tartanową. A do tego jest blisko do Warszawy na lotnisko, co w kontekście startów w różnych miejscach też jest bardzo ważne – kończy gwiazda polskiej lekkiej atletyki.
Przejdź na Polsatsport.pl