Medalowy worek Polaków jeszcze większy. Kolejne medale biało-czerwonych
Dorota Borowska: Jesteśmy w dobrym miejscu, ale mamy jeszcze nad czym pracować
Aleksander Śliwiński i Wiktor Głazunow: Wszyscy ostrzą zęby na igrzyska
Ryszard Hoppe: Pokazaliśmy, że jesteśmy zespołem, który ma przyszłość
Justyna Iskrzycka i Katarzyna Kołodziejczyk: Od początku zawodów dobrze nam się pływało
Czternaście medali zdobyli reprezentanci Polski w zakończonych w niedzielę mistrzostwach Europy w kajakowym sprincie. Ostatniego dnia imprezy w węgierskim Szegded biało-czerwoni wywalczyli cztery krążki – jeden złoty i trzy srebrne.
Po złoty medal sięgnęła Dorota Borowska, która wygrała rywalizację na olimpijskim dystansie w C1 200 metrów. Polka nie miała sobie równych i – jak na dystans sprinterski – wygrała wyraźnie. – Pokazałam, że jesteśmy w dobrym miejscu, ale mamy nad czym jeszcze pracować, bo wiemy, że może być jeszcze lepiej. Czuję troszeczkę zmęczenie po wczorajszym dniu, bo jednak tych pięćsetek mam przejechanych dużo mniej niż Sylwia i dziś jest to dla mnie bardziej kosztowne, ale wydaje mi się, że na igrzyskach już tak się wdrożymy w trening i w te pięćset metrów, że ono nie będzie przeszkadzało do uzyskania pełnej dyspozycji nawet na dwieście – mówiła Borowska, która prosto z Szeged pojechała na zgrupowanie do Włoch.
ZOBACZ TAKŻE: Polacy nie zatrzymują się na mistrzostwach Europy! Kolejne medale
Niedziela była dobrym dniem dla polskich kanadyjkarzy, bo po srebrny medal w C2 500 metrów, który również jest dystansem olimpijskim, sięgnęli Wiktor Głazunow i Arsen Śliwiński. Tu z kolei rywalizacja trwała do samej mety. – To jest dystans olimpijski, więc im bliżej jest do tej docelowej imprezy, tym bardziej wszyscy ostrzą sobie zęby. Zresztą teraz te różnice już nie są takie duże, bo kiedyś to było pół łódki, trzy czwarte, a teraz jest inaczej. Widać, że wszyscy już są w szczytowej formie – mówił Śliwiński.
Wiktor Głazunow, który ma kwalifikację olimpijską w C1 1000 metrów liczy, że w Paryżu uda się też wystartować w dwójce. – Liczymy jeszcze na łut szczęścia, czyli że dostaniemy dziką kartę, która umożliwiłaby nam start w dwójce z Arsenem, bo czujemy, że ta dwójka jest naprawdę bardzo silna. Czujemy, że potrafimy walczyć o medale, zdobywać nawet złoto. Także to już jest kwestia trenera, jak zaplanuje ten okres przygotowawczy i mam nadzieję, że to będzie tak ułożone, żeby na tych igrzyskach wszystko było na miejscu i żeby walczyć o medale jak równy z równym.
Uważam, że jestem teraz na bardzo wysokim poziomie. Nie dostałem się do finału na tysiąc metrów, ale różnice są tak minimalne, że czasem tak bywa, że można stracić finał, a z kolei w następnym biegu można byłoby walczyć o złoty medal olimpijski – powiedział.
Wielką niespodziankę sprawili kajakarze, którzy, choć za rywali mieli osady z kwalifikacją olimpijską, wywalczyli srebrny medal w K4 500 metrów. Jakub Stepun, Przemysław Korsak, Piotr Morawski i Sławomir Witczak złoto przegrali zaledwie o pięć setnych sekundy. Trener polskich kajakarzy Ryszard Hoppe podkreśla, że skrócony okres między igrzyskami zabrał Polakom szansę na kwalifikację czwórki do Paryża.
– Tego roku nam brakuje, bo to jest bardzo młody zespół. Na siedmiu zawodników w Szeged jest czterech debiutantów na imprezie seniorskiej. Ten wynik świadczy o tym, że idziemy w dobrym kierunku. Ta budowa zespołu trwa dalej i coraz więcej zawodników wchodzi i zdobywa bardzo dobre wyniki na zawodach. Spodziewałem się na pewno medalu na 200 metrów, bo Jakub jest typowym sprinterem, a Przemek przy nim też się zmienia. Największą niespodzianką jest na pewno czwórka, bo jest tu parę osad, które za miesiąc z groszem będą startowały na igrzyskach. Chłopcy pokazali, że są z zespołem, który ma przyszłość – mówił selekcjoner.
Do Paryża z kadry kajakarzy pojadą Jakub Stepun i Przemysław Korsak. Prosto z Szeged kadrowicze wracają do Wałcza na tygodniowe zgrupowanie. – Później kilka dni w domu i 7 lipca wylatujemy do Portugalii, gdzie mamy umówione treningi z reprezentacją Portugalii w Montemor. Będą tam też trenowali Duńczycy, którzy zakwalifikowali czwórę na igrzyska. I potem prosto z Portugalii lecimy do Paryża – dodaje Hoppe.
Tradycyjnie nie zawiodły kajakarki, choć w Szeged wystąpiła kadra nieolimpijska. Polki w sumie zdobyły pięć medali. Ostatni – srebrny – w niedzielę wywalczyły Justyna Iskrzycka i Katarzyna Kołodziejczyk w K2 500 metrów. – Był to na pewno dobry wyścig. W sumie od początku tych zawodów dobrze nam się pływało, a każdy kolejny bieg był coraz lepszy. Im dalej tym było lepiej, a dzisiaj też pokazałyśmy na co nas stać. Jesteśmy z siebie zadowolone – mówiła Iskrzycka.
– W sobotę powiedziałam, że mam nadzieję, że to nie będzie mój ostatni medal i tak się stało. Bardzo się cieszę. To był, tak jak Justyna powiedziała, bardzo dobry nasz wyścig. Miałyśmy dobry start, dobry środek i dobrą końcówkę. Wszystko zagrało tak, jak powinno być – dodała Kołodziejczyk.
Kadra olimpijska kajakarek trenuje we włoskim Livigno, a co z pozostałą czwórką kadrowiczek? – My mamy nadzieję, że już będziemy mieć wakacje i tego się trzymamy – żartowała Iskrzycka.
Mistrzostwa Europy zakończyła rywalizacja na pięciokilometrowych dystansach, ale Polacy – Magda Stanny w C1, Adrian Kłos w C1 i Rafał Rosolski w K1 – zajęli dalsze lokaty.
W sumie biało-czerwoni wywalczyli w Szeged czternaście medali – trzy złote, dziesięć srebrnych i jeden brązowy. To dało im drugie miejsce w klasyfikacji medalowej.
Przejdź na Polsatsport.pl