Pierwszy, który dorównał legendzie. Zdominował Wimbledon na lata
Przed erą Federera i Djokovicia Wimbledon miał swojego dominatora, który rozstawiał po kątach rywali. Był nim Pete Sampras, którego gwiazda, zupełnie niesłusznie, nieco przygasła w panteonie sław najstarszego turnieju tenisowego świata.
Zdetronizować mistrza Wimbledonu
Na początku lat 90’ minionego stulecia Pete Sampras stawiał swoje pierwsze kroki w tenisowym tourze. Po tym, jak w 1988 roku przeszedł na zawodowstwo, kilkukrotnie pokazał, że drzemie w nim ogromny talent. W 1990 roku, gdy w wieku 19 lat wygrał US Open i zgarnął swój pierwszy Wielki Szlem!
Dwa kolejne lata nie przyniosły Samprasowi kolejnych szlemów, choć Amerykanin nie zniknął z firmamentu gwiazd światowego tenisa. Notował dobre występy w US Open, French Open czy na Wimbledonie, ale prawdziwy przełom nastąpił w 1993 roku.
Wówczas Sampras po raz drugi wygrał swój domowy turniej wielkoszlemowy, ale kilka miesięcy wcześniej, na londyńskich kortach Wimbledonu, wygrał swój pierwszy tytuł w stolicy Anglii, po drodze pokonując dotychczasowego mistrza, Andreę Agassiego!
Parafrazując nieco piłkarską terminologię – to zwycięstwo rozwiązało worek z Wielkimi Szlemami. Sampras w ciągu kilku kolejnych lat dzielił i rządził na światowych kortach. Do 2000 roku zgarnął aż 12 tytułów, z czego aż sześć na kortach Wimbledonu!
Pierwszy, który dorównał legendzie
William Renshaw był królem Wimbledonu w czasach przed Open Era. Brytyjczyk u schyłku XIX wieku wygrał siedem turniejów na londyńskich kortach i do czasów Samprasa nikt – nawet słynny Bjorn Borg – nie zbliżył się do jego sukcesu.
Dopiero Amerykanin rzucił rękawice Renshawowi i zrobił to na tyle skutecznie, że dziś wraz z nim i Novakiem Djokoviciem dzierży miano drugiego – po Rogerze Federerze – najlepszego zawodnika w historii Wimbledonu. Zachowajmy jednak chronologię.
W 1994 roku Sampras obronił tytuł, a w drodze do finału stracił tylko jednego seta. W decydującym starciu nie dał szans Chorwatowi, Goranowi Ivanisevicowi i wygrał 7:6, 7:6, 6:0. Rok później naprzeciw Samprasa stanął Boris Becker, który postawił trudniejsze warunki – w pierwszej partii okazał się lepszy, ale w kolejnych zebrał srogie cięgi od rozdrażnionego Samprasa. Amerykanin miał już hat-trick w Wimbledonie.
W 1996 rok doszedł tylko do ćwierćfinału, w którym uległ późniejszemu zwycięzcy, Krajicekowi, ale już dwanaście miesięcy później wrócił na szczyt. W finale edycji roku 1997 pokonał Francuza Paoliniego w trzech setach i zaliczył swój czwarty – bynajmniej nie ostatni – triumf w stolicy Anglii. W 1998 roku los znów zestawił Samprasa z Ivanisevicem, który tym razem zawiesił poprzeczkę niezwykle wysoko, ale w pięciosetowym maratonie musiał uznać wyższość pięciokrotnego już wówczas triumfatora Wimbledonu z USA.
Sampras wyrównał rekord Borga i wziął na celownik Renshawa, którego dogonił w przeciągu dwóch lat. Pete wygrał Wimbledon w 1999 roku, pokonując w finale, Agassiego, a w 2000 roku nie dał się milenijnej pluskwie i ograł Australijczyka Raftera.
Nieomylny jak Sampras
Siedem triumfów w Wimbledonie to nie lada wyczyn, którym może pochwalić się nieliczne grono zawodników. Federer, Djoković, Renshaw i Sampras – czterech tenisistów, którzy dla swoich rywali na angielskich kortach byli niemal spełnienie najgorszych koszmarów. Spośród tej wąskiej, elitarnej grupy Pete może się jednak – jako jedyny – pochwalić niezwykłym osiągnięciem.
Sampras nigdy nie przegrał finału Wimbledonu. W każdej z siedmiu prób był bezbłędny, bezlitosny i pozbawiony skrupułów wobec swoich oponentów. Takiej skuteczności może pozazdrościć mu cała pozostała trójka wielkich mistrzów Wimbledonu. Choćby dlatego nie warto zapominać o dziedzictwie Samprasa, który w latach 90’ XX. wieku nie miał sobie równych na angielskich kortach.