Wisła Kraków chce spełnić marzenia kibiców! Uryga: Wracamy na salony. Magia pucharów przyciąga!

Wisła Kraków chce spełnić marzenia kibiców! Uryga: Wracamy na salony. Magia pucharów przyciąga!
Polsat Sport
Alan Uryga liczy na dobry występ Wisły Kraków w walce o Ligę Europy

- Zdobyciem Pucharu Polski nawiązaliśmy do wielkiej Wisły, wlaliśmy radość w serca kibiców i wracamy na salony Europy. Liczę na to, że to nie będzie epizod, czy wypadek przy pracy, tylko uda się coś zdziałać w walce o Europę – powiedział nam kapitan Wisły Kraków Alan Uryga. Już w czwartek Wisła zmierzy się z FK Llapi, w I rundzie eliminacji do Ligi Europy. Transmisja w Polsacie otwartym, Polsacie Sport 1, na Polsat Sport Premium 1 i na Polsat Box Go. Przedmeczowe studio już od godz. 19.

Michał Białoński, Polsat Sport: Jakie miejsce w twojej karierze zajmuje Wisła Kraków? Trafiłeś do niej z Hutnika Kraków, w 2009 r.


Alan Uryga, kapitan Wisły: Być może 2009 r. widnieje na portalach piłkarskich, ale tak naprawdę ja do Wisły trafiłem o wiele wcześniej, bodajże w wieku 10 lat, więc jeszcze jako dziecko. Hutnika wybrałem z racji bliskości tego klubu. Jestem nowohucianinem, a w dzieciństwie nie miałem możliwości, aby przejeżdżać na treningi całe miasto, więc zacząłem w Hutniku. Ale zawsze byłem wiślakiem. Można powiedzieć, że to było u mnie rodzinne. Cała rodzina kibicowała Wiśle, tata był zapalonym kibicem od zawsze i to on zaszczepił we mnie tę miłość do Wisły.

 

ZOBACZ TAKŻE: Wisła Kraków czekała na to ponad dekadę! Kacper Duda: "To ekscytujące!"


Dlatego długo się nie zastanawiałem, gdy trener grup młodzieżowych Marek Konieczny porozmawiał z moimi rodzicami i przedstawił mi opcję, że mogę zmienić barwy na wiślackie, więc z tej propozycji skorzystałem i tak już zostało.


Kto był twoim idolem w Wiśle?


Pierwszym świadomym idolem, gdy zacząłem kojarzyć aspekty piłkarskie, a nie tylko czysto wizualne, był Radek Sobolewski. Zresztą to jego nazwisko podałem, gdy w 2006 r., dla miesięcznika "Forza Wisła", udzieliłem pierwszego wywiadu. Zostałem o niego poproszony podczas Turnieju Grabki, na którym dość dobrze się zaprezentowałem. To ciekawa anegdotka, bo Radek był później moim kolegą z szatni, a jeszcze później trenerem.


Ze wcześniejszych lat, gdy chodziłem na mecze z tatą, z racji charakterystycznych blond loków, zapadł mi w pamięć ówczesny kapitan Tomek Kulawik. Podobał mi się też Grzegorz Pater, który wykonywał niesamowitą robotę na skrzydle, podobnie jak ja pochodził z Nowej Huty i z tego samego osiedla Piastów, więc darzyłem go sporym sentymentem.


Jak postrzegasz przemianę swej kariery? Bardzo długo byłeś defensywnym pomocnikiem, ale od kilku lat realizujesz się jako środkowy obrońca. Wiadomo, że lata płyną, więc szybkie bieganie przestaje być atutem, za to jest mądrość, ustawienie.


Mówiąc szczerze i obiektywnie, zawsze moją podstawową pozycją był środek obrony. Debiut w Ekstraklasie miałem jako stoper, ale później częściej grałem już w roli defensywnego pomocnika. Trener Krystian Paś, który prowadził mnie w juniorach, już wtedy przewidział, że skończę jako środkowy obrońca, bo mam ku temu wszelkie predyspozycje. Oczywiście wówczas się z nim nie zgadzałem, bo mnie ciągnęło do przodu, nikt nie chciał grać jako stoper, bo wszyscy twierdzili wtedy, że to jest najnudniejsza pozycja. Ale z wiekiem, gdy moja świadomość rosła, doszedłem do wniosku, że to jest rola, w której mogę dać najwięcej drużynie.

Alan Uryga o trudach walki z kontuzjami

Od 2017 r. rozwijałeś skrzydła w Wiśle Płock, pod batutą Radosława Sobolewskiego. Do Krakowa wróciłeś w 2021 r., gdy na całego trwała misja ratunkowa Kuby Błaszczykowskiego, Jarosława Królewskiego i Tomasza Jażdżyńskiego. I przechodziłeś wówczas drogę przez mękę. Każdy liczył na to, że będziesz sporym wzmocnieniem, ale na przeszkodzie stanęły kontuzje.


To był czarny okres w mojej karierze. Po kilku sezonach w Wiśle Płock, gdy wyrobiłem sobie markę i renomę, zdecydowałem się na powrót do Krakowa. Chciałem pomóc klubowi w odbudowie silnej, solidnej Wisły Kraków. Uważałem, że nie spełniłem marzenia, bo choć zagrałem wcześniej w klubie, to nie było mi dane pełnić ważnej roli w Wiśle. Wierzyłem, że powrót przybliży mnie ku temu. To, co się później wydarzyło, to była czarna karta w mojej karierze. Wszystko zapoczątkował jeden drobny uraz, który jak w klockach domina przewrócił kolejne, aż do zerwania więzadeł, chociaż to był uraz po zderzeniu z innym zawodnikiem.


Ciężko było mi to przejść, tym bardziej, że byłem po wielu latach bez jakiejkolwiek kontuzji, rozegrałem wiele sezonów od deski do deski, bez żadnych problemów. Bardzo ciężko było się przestawić na długą przerwę od grania w piłkę.

Alan Uryga: Trudno znaleźć klucz na scalenie drużyny

W końcu wróciłeś do szatni i - z opaską kapitańską - starałeś się ją chwycić w garść, choć pewnie nie było łatwo. Wisła stała się międzynarodowa, ze sporą grupą hiszpańską.


Nie ma co ukrywać, że nie jest to łatwe zadanie. Wydaje mi się, że do tej pory nie znalazłem jeszcze idealnego klucza na scalenie tej szatni. Z każdym miesiącem, sezonem, staram się uczyć czegoś nowego, próbować kapitanować jeszcze lepiej. Ale nie ma co ukrywać, że nadal się zmagamy, może nie z tym problemem, co ze specyfiką tej sytuacji. W momencie mojego powrotu do Wisły ta sytuacja już miała miejsce, było wielu obcokrajowców, z bardzo wielu krajów. Później nastąpił hiszpański etap, z tego kraju klub sprowadzał najczęściej zawodników. To był nowy element, nowa lekcja. Cały czas staram się to połapać.


Myślałeś o nauce hiszpańskiego?


Był taki moment, w którym myślałem, żeby się podszkolić w tym języku, ale postawiliśmy na bardziej międzynarodowy angielski. Wracając jednak do poprzedniego sezonu, wydaje mi się, że stworzyliśmy całkiem niezłą paczkę w szatni i atmosfera była całkiem w porządku i nie można mówić, że duża liczba obcokrajowców spowodowała zgrzyty.

Alan Uryga o fiasku w walce o awans do Ekstraklasy

Mało kto oczekiwał, że zdobędziecie Puchar Polski, ale z kolei każdy kibic spodziewał się, że w Fortuna 1 Lidze skończycie o niebo lepiej niż na 10. miejscu, dalekim od barażów. Byliście trochę zatruci złotem, jakim jawił się dla was Puchar Polski? Po pokonaniu Widzewa, Piasta i Pogoni Szczecin trudno wam było się zmobilizować do starć z pierwszoligowcami?


W jakimś stopniu pewnie tak, ale to nie był raczej kluczowy aspekt. Staraliśmy się robić wszystko, żeby nie zaniedbać ligi. Ja zwracałem na to uwagę już od ćwierćfinałów Pucharu Polski, że w gąszczu emocji prestiżowych meczów, z drużynami z Ekstraklasy, przy kompletach na trybunach, żebyśmy nie stracili czujności i nie zaniedbali ligi. Ja uważałem, że awans do Ekstraklasy jest jednak naszym priorytetem. A to, co się dzieje w Pucharze Polski jest tylko dodatkiem. Oczywiście można było w nim również zarobić pieniądze dla klubu, ale tylko awans do Ekstraklasy mógł na trwałe stan finansów klubu poprawić. Dlatego starałem się na to kłaść nacisk i bardzo żałowałem, że pierwszy mecz po zdobyciu Pucharu Polski, z Zagłębiem Sosnowiec, nie poszedł po naszej myśli, zdarzyło nam się w nim potknięcie. Wiedziałem, że istotne będzie podtrzymanie dobrej energii, fajnej atmosfery wokół drużyny.


Przed wami rywalizacji do Ligę Europy z FK Llapi. Kibice czekają na to od 12 lat. Od czerwca prowadzi was Kazimierz Moskal. Jak to oceniasz?


Walka o Europę to coś nowego również dla mnie, chociaż pierwsze kroki w pierwszym zespole Wisły stawiałem przed słynnym występem ze Standardem Liege w 1/16 finału Ligi Europy, gdy drużynę prowadził również trener Moskal, zatem znam jego metody. Byłem wtedy na zgrupowaniu z seniorską Wisłą. Teraz również z trenerem Moskalem na ławce wracamy, można powiedzieć, do Europy. To był piękny okres, teraz jesteśmy w innym miejscu. Czasem w piłce nożnej kilka miesięcy przynosi inną epokę, a co dopiero 12 lat. To szmat czasu i wszyscy, którym Wisła leży na sercu przyznają, że przez ten czas zmieniło się w niej bardzo dużo.


Zdobyciem Pucharu Polski nawiązaliśmy do tamtej, wielkiej Wisły, wlaliśmy trochę radości w serca kibiców, i wracamy do gry w europejskich pucharach. I liczę bardzo na to, że to nie będzie jedynie jako epizod, który będziemy wspominać jak wypadek przy pracy, tylko uda się coś zdziałać.


Po losowaniu obie strony się cieszyły. Wisła z tego, że trafiła na najniżej rozstawiony zespół FK Lallapi, ale wicemistrz Kosowa również był zadowolony, bo z kolei wy mieliście najniższy ranking spośród drużyn rozstawionych.


Dodatkowo oni na pewno biorą pod uwagę fakt, że jesteśmy zespołem z drugiego poziomu rozgrywek w Polsce. Zdajemy sobie sprawę z tego, z jakiej pozycji startujemy. Cały czas jesteśmy pierwszoligowcem, więc nie możemy mówić o lekceważeniu, roli zdecydowanego faworyta. Oczywiście, nie ma wątpliwości, że chcemy przejść tego przeciwnika. Liczymy, że nie zawiedziemy.


W związku z tym, że jesteście na etapie przebudowy drużyny, paradoksalnie, zmiana gospodarza na pierwszy mecz w Krakowie może wam pomóc? Każdy tydzień w zgrywaniu nowego składu może się okazać na wagę złota.


Oczywiście, może tak być, ale to jest troszkę wróżenie z fusów. Trudno ostatecznie stwierdzić, czy pierwszy mecz rozgrywany w Krakowie postawi nas w lepszej pozycji. Ogólnie przyjęło się, że lepiej rewanż grać u siebie, ale zobaczymy, na ile to wpłynie na przebieg dwumeczu.


Upatrujesz nadziei w tym, że Kazimierz Moskal uchodzi za eksperta od awansów? Z ŁKS-em wszedł do Ekstraklasy i to dwa razy. Na dodatek potrafił pogodzić efektywność z efektownością, która przy Reymonta zawsze będzie miała znaczenie.


Oczywiście, że liczę na to, jako zawodnik i kapitan. Ta skuteczność była pewnie jednym z głównych argumentów władz Wisły i dlatego postawiły na trenera Moskala. Liczymy wszyscy mocno na to, że jego doświadczenie w pierwszej lidze, że posmakował awansów, zna, można powiedzieć, klucz do nich, będzie zmienną, która pozwoli cieszyć się za niespełna rok. Ciągle czekamy na wzmocnienia składu. To nie jest tajemnica, że czekamy na kilka nazwisk. Zrobimy wszystko, żeby trener Moskal dopisał sobie kolejny awans już w przyszłym roku.


Bilety na starcie z Llapi są tylko nieznacznie droższe od tych na mecze ligowe. Do niedzieli Wisła sprzedała ich niemal 17 tys. Liczycie na komplet na trybunach i wsparcie mitycznego 12 zawodnika?


Oczywiście, mam nadzieję, że nasi kibice już po raz kolejny nie zawiodą. Ważnym czynnikiem jest sama magia europejskich pucharów. Jaki by to nie był przeciwnik, jaka runda, to jest to jednak powrót na europejskie salony po kilkunastu latach. Myślę, że uda się osiągnąć dobrą frekwencję, a nasi kibice pokazali, że są jednymi z najlepszych w Polsce. Jestem przekonany, że będziemy mieć od nich wsparcie już w czwartkowym meczu. Tak samo zresztą w meczach ligowych. Czy było dobrze, czy źle, to oni akurat nie zawodzili.

 

Kiedy mecz Wisła Kraków - FK Llapi? Gdzie oglądać?

Mecz Wisła Kraków – FK Llapi zostanie rozegrany w czwartek 11 lipca o godz. 20:30. Transmisja w Polsacie otwartym, Polsacie Sport 1, na Polsat Sport Premium 1 i na Polsat Box Go. Przedmeczowe studio już od godz. 19.

Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie