Co się stało z Igą Świątek? Trudno to zrozumieć
Wszyscy wiedzą, że Iga Świątek nie lubi trawiastych kortów Wimbledonu. Z Londynu, tuż przed igrzyskami olimpijskimi w Paryżu, popłynął jednak niepokojący sygnał. Oto Polka, która na kortach Rolanda Garrosa wygrywała jedną ręką, wręcz zmiatając rywalki z kortu, w Wimbledonie gładko, jak nie ona, przegrała z Julią Putincewą, zawodniczką czwartej dziesiątki rankingu WTA.
W turnieju Rolanda Garrosa Iga Świątek wygrywała mecze jedną ręką. Wręcz zmiatała rywalki z kortu. Sześć na siedem pojedynków zwyciężyła w dwóch setach, z Anastazją Potapową nie straciła gema i uwinęła się w niespełna godzinę, zyskując przydomek „Ekspresu Iga”. Ta sama Iga w Wimbledonie pokazała inną twarz. W trzeciej rundzie przegrała z Julią Putincewą w stylu, jaki Świątek zwyczajnie nie przystoi. Nawet biorąc pod uwagę, jej niechęć do grania na trawie.
Zobacz także: Legenda stanęła w obronie Djokovicia. Jednoznaczny przekaz
„Nie jestem w stanie tego zrozumieć”
- Nie wiem, czy chcę się na ten temat wypowiadać – mówi nam Dawid Olejniczak, były tenisista i ekspert Polsatu Sport. – Można przegrać, ale nie w takim stylu. Dwa sety w zasadzie zostały oddane bez walki. Jak słyszę o odpuszczaniu Wimbledonu, bo za chwilę igrzyska, to nie jestem w stanie tego zrozumieć. Jakbym był jedynką światowego tenisa, to jadę i gram na maksa w Wimbledonie, a potem to samo robię w Paryżu.
Olejniczak po pierwszych krytycznych słowach pod adresem Świątek został zaatakowany. Całkiem niesłusznie. Raz, że krytyka jeszcze nikomu nie zaszkodziła. Dwa, że akurat w tym przypadku była wyjątkowo trafiona. – Mnie nawet nie chodzi o to, że Iga w Wimbledonie przegrała i odpadła tak szybko. Każdy może przegrać. Natomiast Idze styl tej porażki nie przystoi. No, ale już się przekonałem, że Igi nie wolno krytykować – zauważa Olejniczak.
Nic jej nie tłumaczy
Nasz ekspert nie przyjmuje tłumaczeń, że przerwa między turniejem na kortach Rolanda Garrosa i Wimbledonem trwała tylko trzy tygodnie, więc Iga nie miała czasu wypocząć. Nie przekonują go też statystyki świadczące o tym, że zwycięzcy French Open w Wimbledonie grali przeważnie z marnym skutkiem.
- Kiedyś ta przerwa między tymi dwoma turniejami była jeszcze krótsza i nikomu to nie przeszkadzało. Warunki są takie same dla wszystkich – komentuje nasz ekspert.
Olejniczak, podobnie jak my, nie jest w stanie wytłumaczyć i zrozumieć, jak to możliwe, że Świątek jednego dnia rozstawia rywalki po kątach w Paryżu, a w Wimbledonie łapie taki dołek, że przegrywa, jak nie ona. Gładko. Jakby to ona, a nie Putincewa, była zawodniczką czwartej dziesiątki.
Person nie ma wątpliwości. To jest problem Igi Świątek
Próby wytłumaczenia metamorfozy Świątek podjął się inny nasz ekspert Andrzej Person. – Iga buduje swoje sukcesy na grze rotacyjnej, na top spinie. Jej królestwem jest ziemia. Na trawie traci połowę swojej wartości, bo to jej granie sprawdza się na szorstkiej nawierzchni. Tam potrafi wprawić rywalki w zakłopotanie, ale na trawie to jej granie kompletnie się nie sprawdza.
- Poza tym Świątek jest wysoka, a to też jej nie pomaga. Przez to nie jest tak sprawna jak Putincewa. Trochę przypomina mi to historię Nadala. Wielki tenisista ponad dziesięć razy wygrał French Open, a Wimbledon tylko dwa razy – komentuje Person.
Jakby nie spojrzeć porażka Świątek, pomimo tego wszystkiego, co wiemy o jej awersji do kortów trawiastych, musi delikatnie niepokoić. Zresztą sama Iga mówiła, że taki zimny prysznic jej się przyda.
– Bo poza wszystkim, także poza moją krytyczną oceną występu Igi w meczu z Putincewą, uważam, że to niczego nie zmienia, jak chodzi o ocenę szans Świątek w igrzyskach. Nadal jest główną faworytką. No a ewidentnym plusem przegranej z Putincewą jest to, że będzie miała więcej czasu na odpoczynek. To jest akurat bardzo ważne – kwituje Olejniczak.
Jak zmieniała się Iga Świątek?