Czasu do igrzysk już niewiele. "Grbić przed trudnym zadaniem"
W prestiżowym memoriale im. Huberta Wagnera polscy siatkarze wygrali wszystkie mecze, ale nawet oni sami mówią, że wciąż nie grają dobrej siatki. - Mankamenty są, budzą one wątpliwości i zakłócają nam spokój, ale pamiętajmy, że my ten potencjał mamy. Trochę czasu nam zostało, więc upieram się, że mimo znaków zapytania, trzeba wierzyć – mówi Ireneusz Mazur, były siatkarz i były trener reprezentacji.
Dariusz Ostafiński, Polsat Sport: W memoriale im. Huberta Wagnera wygraliśmy wszystkie mecze, ale nie graliśmy dobrej siatki. Powinniśmy się cieszyć tym pierwszym, czy martwić o to drugie?
Ireneusz Mazur, były siatkarz i były trener reprezentacji: Myślę, że nie można popadać w skrajności. Nie twórzmy stanu zagrożenia, dlatego że nie graliśmy dobrej siatki, ale i też nie popadajmy w euforię z powodu wygrania prestiżowego memoriału bez porażki. Wiele czynników wpływa na to, że to nasze granie tak teraz wygląda. Zawodnicy jeszcze się przygotowują i są na fali wznoszącej, ale jeszcze nie osiągnęli najwyższego pułapu.
ZOBACZ TAKŻE: Nie został wybrany do kadry na igrzyska. Polski siatkarz postanowił zabrać głos
A zrobią to?
Tego nie wiem. Osiągną ten pułap, albo i nie. Czekamy.
Po Lidze Narodów mówiło się, że ważny będzie kolejny turniej, bo on da nam więcej odpowiedzi na przeróżne pytania, a tych odpowiedzi wciąż nie ma.
Szczerze mówiąc, to dla mnie turniej Ligi Narodów był ważniejszy od memoriału. Dwa mecze Ligi Narodów zaliczyłbym na duży plus. Wygraną z Brazylią w pierwszym meczu i zwycięstwo ze Słowenią w spotkaniu o brąz. Oni byli już mocno wycieńczeni, ale ta wygrana ma swoją wartość. Zresztą w memoriale to powtórzyliśmy, znowu ich pokonaliśmy.
Dlaczego te dwie wygrane w Lidze Narodów są według pana takie ważne?
Dlatego, że te mecze miały swoją wagę. Raz, że chodziło o zdobycie apanaży finansowe. Dwa, że punktacja i granie o coś. Liga Narodów, to prestiż. Jasne, że Włosi zdecydowali inaczej, że postawili na młodzież, ale nikt inny tego nie zrobił. Zatem dwie znaczące wygrane na takim turnieju, to coś. Ten turniej mógł drużynę spoić, sprawić, że ci, co nie dojechali, mogli to zmienić i wykazać się w grze pod presją. Liga Narodów powiedział mi więcej o reprezentacji niż memoriał?
Nie jest pan chyba w tej opinii odosobniony. Wielu ekspertów uważa, że po memoriale jest więcej znaków zapytania, niż było wcześniej. Wygraliśmy wszystko, ale były przestoje. Nie ma ukształtowanej szóstki.
Ja tylko mogę powiedzieć to, co wcześniej, czyli że te trzy mecze powiedziały mi, że nie wszyscy są w pełni przygotowani. Zgadzam się też z tym, co pan powiedział na temat składu. I nie wiem, z czego ten brak szóstki wynika. Może trener jeszcze nie wskazał składu, a może wciąż szuka i dokonuje korekt.
Jakby to ktoś powiedział po Lidze Narodów, to bym się nie martwił, ale teraz to już zaczyna się robić niebezpiecznie. Po Lidze Narodów podnoszono przecież te same problemy. Mówiono jednak, że wkrótce będzie poprawa. Dalej jednak są te same wątpliwości.
Zgoda. Na pewno jesteśmy wciąż w fazie, gdzie mamy problem z utrzymaniem jakości w grze na długim dystansie. Nadal seriami potrafimy trafić punkty. Nadal popadamy w różne dołki mentalne, tudzież dekoncentrację gubiąc rytm. Do technicznej strony też możemy mieć uwagi. Incydentalnie zdarzały się świetne zagrania Leona czy Fornala, ale to nie miało znamion ciągłości. Tak było w Lidze Narodów, w memoriale się to powtórzyło i to pomimo tego, że tylko jeden przeciwnik był z górnej półki. Dlatego wcześniej mówiłem, że dla mnie ważniejsza była Liga Narodów, bo tam punkt odniesienie do oceny był inny.
To, co będzie na igrzyskach.
Można mieć obawy. Czy te dwa tygodnie wystarczą, żeby doprowadzić drużynę do stanu takiej wewnętrznej, mentalne siły? Przez wypoczynek i dyskusję tego nie da się zrobić. Nie tak się to buduje. Te rzeczy trzeba wypracować w grze, a nam zostały już tylko jedne towarzyskie zawody. Miejmy nadzieję, że tam uda się sprawić, że ta drużyna, przegrywając dwoma, trzeba punktami, nie będzie panikowała i popełniała błędów, bo będzie się czuła tak mocna, że nic nie zburzy jej pewności siebie. Jak ZAKSA była mocna i wygrywała Ligę Mistrzów, to wszystko było prostsze.
Bo na ZAKSIE ta reprezentacja się opierała?
Tak. ZAKSA stanowiła trzon i to było zupełnie inne granie niż teraz. Wiemy, co stało się z ZAKSĄ, wiemy, że jest rozbita, więc teraz nie ma tego komfortu. Grbić ma trudne zadanie. Stara się jednak budować. Tworzy pary zawodników, szuka.
Czyli dochodzimy do tego, że jednak trzeba się martwić.
Martwić się trzeba. Obawy są jednak głównie wśród ludzi z zewnątrz, bo my wszyscy, mam na myśli ekspertów i tych, co siatkę kochają, choć wiemy, że nie wygląda to optymistycznie, to wierzymy w Grbicia. Nie raz dawał dowody tego, że potrafi taktycznie ułożyć zespół. Zmieniły się okoliczności, bo zmieniła się ZAKSA, na której ta reprezentacja była budowana.
Jak widać, szukanie tej nowej formuły proste nie jest.
Nie jest, stąd te problemy.
One są dość duże, bo media donoszą, że Śliwka i Semeniuk bez formy, że u Janusz raz jest lepiej, raz gorzej. Jedyna dobra wiadomość to tak, że Kaczmarek się odradza.
Poprawia się, ale nie wiadomo, czy to wystarczy, by trafić z formą na igrzyska. Ten dystans jest dość krótki, a na igrzyskach trzeba będzie grać na maksa i tam nie będzie miejsca na niedokładność. Tej precyzji nie brakowało, by ZAKSA rządziła w Europie i stanowiła o sile reprezentacji, ale tego już nie ma.
Gdyby pan miał odrzucić wiarę i nadzieję, to na co powinniśmy się tak realnie szykować?
Na to, że może wyjdzie z tego wszystkiego dodatkowa mobilizacja. Może fakt, że nie mówi się o nas całkiem dobrze, sprawi, że ta drużyna zagra na przekór wszystkim. Nie jesteśmy murowanym kandydatem do złota, ale może dzięki temu będzie nam łatwiej.
Myśli pan, że tak się stanie, choć żadne twarde argumenty za tym nie przemawiają?
Mankamenty są, budzą one wątpliwości i zakłócają nam spokój, ale pamiętajmy, że my ten potencjał mamy. Grbić postawił na sprawdzonych. Nawet na tych, co nie są w dyspozycji, licząc na to, że ich doświadczenie te indywidualne mankamenty zniweluje. Trochę czasu nam zostało, więc upieram się, że mimo znaków zapytania, trzeba wierzyć. Zawodnicy wyczyszczą głowy, odetną się od wątpliwości i zobaczymy. Jak będzie medal, to będzie sukces.
Złoty medal?
Jakikolwiek medal. My jesteśmy w gronie tych, co się liczą w tej grze, ale nie mówmy o złocie, bo trochę tych igrzysk już przerabialiśmy, gdzie jechaliśmy po tytuł, a nic z tego nie wychodziło.
Przejdź na Polsatsport.pl