Niespodziewany rewanż Wisły Kraków. Moskal wskazuje, dlaczego. Uryga: Nie mogliśmy się o tym zająknąć!
Anton Cziczkan: Wykonałem swoją pracę, pomogłem zespołowi
Kazimierz Moskal: Cieszy nie tylko awans, ale też zwycięstwo
Alan Uryga: Wiedzieliśmy, że przeciwnicy ruszą wysoko
- Nie spodziewałem się, że w rewanżu z Llapi będziemy mieli aż taką kontrolę, ale w pierwszej połowie mieliśmy sytuacje, które należało wykorzystać, więc mecz byłby jeszcze bardziej pod nasze dyktando. Najważniejsze są jednak awans i drugie zwycięstwo, dające Polsce punkty w rankingu krajowym UEFA – powiedział Polsatowi Sport trener Wisły Kazimierz Moskal, po pokonaniu KF Llapi 2:1 w rewanżu I rundy eliminacji do Ligi Europy.
Trenera Moskala radował również fakt, że w drugim meczu o stawkę jego podopieczni strzelili bramkę w samej końcówce. Tydzień temu Angel Rodado poprawił na 2:0, a tym razem Giannis Kiakos zapewnił wiślakom zwycięstwo, zachowując się w polu karnym Llapi jak rasowy napastnik, a nie obrońca.
- Kiakos pokazał, że nie trzeba uderzać mocno, wystarczy skupić się na precyzji. Był sprowadzany jako boczny obrońca, ale Rafał Mikulec daje sobie tam radę doskonale. Kiakos nadrobi zaległości treningowe, będzie rywalizacja, bo może zagrać także w środku pola – chwali wszechstronność Greka szkoleniowiec Wisły.
ZOBACZ TAKŻE: Wisła płynie dalej w pucharach! Nowy gracz przypieczętował awans
Trener Moskal nie skreśla nikogo spośród rezerwowych. "Każdy dostanie szansę"
Kazimierz Moskal w drugiej połowie dał szansę m.in. Piotrowi Starzyńskiemu i Mateuszowi Kutwie.
- To były zmiany taktyczne. Baena i Sukiennicki byli już zmęczeni. Od tego mamy Kutwę, żeby wszedł do środka pola i niejako zabetonował ten sektor. Starzyński jest od tego, by ożywić pomoc. Wszyscy są potrzebni. My czekamy na kolejne wzmocnienia, mamy Łukasza Zwolińskiego, który czeka i przebiera nogami, by dołączyć do zespołu. Ci którzy są na ławce muszą być cierpliwi, bo oni również dostaną szansę, by spełnić oczekiwania, jakie są w nich pokładane – mobilizuje rezerwowych trener.
Alan Uryga: Nikt nie mógł się nawet zająknąć
W ciężkich momentach II połowy, gdy Llapi dążyło do odrobienia strat kapitan Wisły Alan Uryga dyscyplinował kolegów, krzycząc na całe gardło: „Panowie! Gramy w piłkę!”
- Już przed meczem ustaliliśmy, że nikt nie może się nawet zająknąć na temat warunków, że jest gorąco, a zaledwie dzień przed naszym meczem grali to u Ligę Mistrzów Balkani, przez co murawa jest ciężka. Po prostu wychodzimy i robimy swoje. Tak też się stało – podsumował Uryga.
Oczywiście spodobało mu się, że jedyny doping, jaki był słyszalny w Podujevie, to ten dla Wisły. Fani KF Llapi dostali zakaz wejścia na stadion za incydenty z ubiegłego sezonu.
- Na meczu obecna była oficjalna delegacja naszego klubu, zgodnie z wytycznymi UEFA. Miło było słyszeć kilka okrzyków wsparcia. W ten sposób marzenie zostało spełnione, choć to rundy eliminacyjne, więc nie jest do pełnoprawne ranie w Europie. Ale startujemy z 1. Ligi i to jest ewenement, bo mało kto się spodziewał, że przejdziemy pierwszą fazę eliminacji. Oby to nie było nasze ostatnie słowo – zaznaczył kapitan Wisły.
Anton Cziczkan uratował Wisłę w I połowie
Trener bramkarzy Łukasz Załuska nie popełnia błędu, doradzając Moskalowi, by stawiał na Antona Cziczkana.
- Interwencja Antona, który uratował nas w pierwszej połowie, była ważnym momentem. Gdybyśmy do przerwy przegrywali, to nerwowość byłaby większa. Pamiętajmy jednak, że to my mieliśmy lepsze szanse na strzelenie bramek w pierwszych 45 minutach – akcentował trener Moskal.
- Nie zrobiłem nic wielkiego. Po prostu jestem od tego, żeby wspierać zespół. Najważniejsze, że każdy należycie wykonał swoją pracę i to zaowocowało awansem drużyny do następnej rundy – dodał Cziczkan, który robi spore postępy w polszczyźnie po nastaniu Kazimierza Moskala. Z prostego powodu – odprawy w szatni robione są po polsku, a nie po angielsku.
Rapid Wiedeń wyeliminował Lechię, grał jak równy z Fiorentiną
Teraz poprzeczka przed wiślakami wędruje kilka stopni wyżej. Klub rozpoczął już sprzedaż biletów na czwartkowe starcie z Rapidem Wiedeń, który przed dwoma laty z walki o Ligę Konferencji wyeliminował Lechię Gdańsk, a rok temu u siebie pokonał 1:0 Fiorentinę, by przegrać z nią we Włoszech 0:2.
- Rapid to znana firma, dużo trudniejszy przeciwnik, dużo wyższa półka niż KF Llapi. Dla nas o tyle dobrze, że Wiedeń jest blisko, po drugie warunki będą bardziej sprzyjające i będzie można pokazać bardziej widowiskową piłką. Łatwiej się gra z zespołami, które prezentują otwartą piłkę i chcą atakować. Nie chcę nic ujmować KF Llapi, bo oni też potrafią rozgrywać, mają swych liderów. To nie był dla nas spacerek – komentuje trener Moskal.
- Ważne, by nasze kluby walczyły o zwycięstwo w europejskich pucharach. To nam może ułatwić nie tylko bezpośredni awans do fazy grupowej, ale późniejszy start w eliminacjach. Dzięki czemu przygotowania do sezonu będą dłuższe i płynniejsze - dodaje.
Kazimierz Moskal wie już na pewno, że przełożenie inauguracji 1. Ligi z ŁKS-em było strzałem w „dziesiątkę”.
- Weźmy pod uwagę fakt, że w środku nocy wróciliśmy z Kosowa do Krakowa, piątek jest wolny dla piłkarzy, więc w sobotę byłby rozruch, a już w niedzielę mecz z ŁKS-em. Przygotowanie do niego byłoby dość trudne. Widzieliśmy, jak krótki mieliśmy okres przygotowawczy, jak mało rozegraliśmy sparingów, stąd taka decyzja – doprecyzował.
Przejdź na Polsatsport.pl