Po wypadku znalazła się w śpiączce. Teraz powalczy o olimpijskie złoto
Wypadek podczas jazdy konnej wprowadził wówczas 15-letnią Georgie Brayshaw w śpiączkę. Wydarzenie i jego konsekwencje nie zniechęciły Brytyjki do spełniania swoich marzeń. W tym roku powalczy w Paryżu o złoty medal igrzysk olimpijskich w wioślarstwie.
Brayshaw wraz z Lauren Henry, Hannah Scott i Lolą Anderson reprezentowała Wielką Brytanię na wioślarskich mistrzostwach świata w 2023 roku. Osada zdobyła tam złoty medal, tak jak w tym sezonie w mistrzostwach Europy. Teraz 30-letnia zawodniczka przygotowuje się do igrzysk w stolicy Francji i ma nadzieję na powtórzenie tego sukcesu.
ZOBACZ TAKŻE: Szczere słowa polskiej rekordzistki. "Na razie nie czuję stresu"
Nigdy nie myślała o karierze wioślarki. To jazda konna była sportem, który pasjonował ją on najmłodszych lat. Jej przygoda z tą dyscypliną rozpoczęła się w wieku siedmiu lat, kiedy to na urodziny otrzymała od rodziców cztery lekcje jazdy konnej. Zafascynowana tym sportem dziewczyna jeździła coraz częściej, aż w końcu zaczęła dzierżawić konia o imieniu Harry.
Później miał miejsce wypadek, który 15-letnią wprowadził wówczas Georgie w śpiączkę. Dziewczyna nie pamięta niczego, co wydarzyło się przed i po nim. Swoje wspomnienia z tego momentu zbudowała na podstawie opowieści osób, które towarzyszyły jej w tym czasie. Brytyjka nie przypomina sobie również trzech tygodni następujących po wypadku.
"Ostatnia rzecz, jaką sobie przypominam, to godzina przed tym wydarzeniem. Pamiętam jak przez mgłę moment dotarcia na miejsce i spotkanie moich przyjaciół. Poza tym nic innego" - tłumaczyła.
W dniu wypadku jej grupa galopowała na polu, ale później przeniosła się na drogę asfaltową.
"Oczywiście kiedy poruszasz się ulicą, to musisz zwolnić. Harry poczuł się lekko odważnie. Ja tego nie pamiętam, ale powiedzieli mi to inni. Próbowałam sprowadzić go do kłusa lub stępa, ale on obrócił się i poślizgnął" - wyjaśniła.
Brayshaw po wypadku została następnie zabrana do szpitala, gdzie spędziła dziewięć dni w śpiączce. Jej rodzina nie była pewna, czy z tego wyjdzie i w jakim stanie będzie, jeśli uda się jej przeżyć. Po wybudzeniu okazało się, że lewa strona jej ciała była całkowicie sparaliżowana.
"Mogłam używać jedynie mojej prawej ręki i uśmiechać się tylko połową mojej twarzy" - wyjaśniła.
Reprezentantka Wielkiej Brytanii potrzebowała kilku miesięcy, aby ponownie nauczyć się chodzić i cały rok, aby poczuła się tak jak przed wypadkiem. Niedługo później wróciła do jazdy konnej, pomimo ostrzeżeń lekarza.
"Wróciłam do stajni praktycznie prosto ze szpitala. Pomagałam tam głównie w czyszczeniu boksów i innych mniejszych pracach. Moja przyjaciółka jeździła na Harrym. Gdy był już zmęczony po jeździe, to wsiadałam na niego, żeby go rozstępować" - przyznała Brytyjka.
Po pewnym czasie Georgie wróciła do galopowania. Nie obwiniała Harry'ego, ani nikogo innego za to, co się wydarzyło.
"To nie była jego wina. Po prostu jedna z tych rzeczy, która musiała się wydarzyć. To nie było ani dobre ani złe, tak po prostu wygląda życie. Zawsze mnie uczono, że trzeba wrócić i spróbować jeszcze raz. Dodatkowo zawsze kochałam udowadniać ludziom, że się mylą. Tak samo było z wioślarstwem" - poinformowała zawodniczka.
Obecna reprezentantka kraju zaczęła uprawiać ten sport na studiach. Pozostała przy wioślarstwie częściowo dlatego, że ludzie mówili jej, że sobie nie poradzi. Próbowała zakwalifikować się do narodowego programu, ale jej się to nie udało.
"Pomyślałam sobie: wrócę tam i spróbuję jeszcze raz" - dodała.
Kiedy w końcu została przyjęta, musiała przetrwać cztery lata bez funduszy i przezwyciężyć rozczarowanie związane z wykluczeniem z kadry na igrzyska olimpijskie w Tokio. Ale po wszystkim co przeszła, nie było to najważniejsze w jej życiu. Opowiada również, że wciąż odczuwa konsekwencje wypadku.
"Można zobaczyć kilka różnic między mną a innymi zawodniczkami. Moja lewa strona jest znacznie słabsza i nie mam nad nią całkowitej kontroli. Miałam wiele dodatkowych treningów, aby moje neurony pracowały prawidłowo, jednakże różnica jest nadal zauważalna. Pomimo tego akceptuję siebie taką, jaką jestem. Wypadek dał mi odwagę i determinację" - tłumaczyła.
W wolnych chwilach Brytyjka myśli, co mogłaby zrobić ze swoją historią, aby pomóc społeczeństwu, a w szczególności osobom z podobnymi doświadczeniami.
"Mam nadzieję, że swoją postawą dam nadzieję ludziom z urazami mózgu, że ich życie może zmienić się na lepsze. Już wcześniej chodziłam do szkół i rozmawiałam z uczniami. Ponieważ jeśli masz jakieś marzenie i starasz się je spełnić, to nie ma znaczenia jakie wyniki osiągasz w szkole, ile masz pieniędzy i skąd pochodzisz. Naprawdę nie trzeba być nikim nadzwyczajnym, żeby to zrobić. Wiem to, ponieważ jestem zwykłą dziewczyną, która nie jest w pełni sprawna, ale robię wszystko, żeby osiągnąć swój cel i się nie poddawać" - podkreśliła Georie Brayshaw.
Przejdź na Polsatsport.pl