Iwanow: Cierpliwość – siostra mądrości. Czekając na „pucharowy” tydzień
Początek piłkarskiego sezonu w lidze i walce o europejskie puchary zawsze podkreślony jest dużym znakiem zapytania. Czy zespoły, na które patrzymy z największym zainteresowaniem, są już gotowe? Czy transfery trafione? Podobnie jak zakres obciążeń podczas letnich przygotowań? Zwłaszcza, gdy w gorącym okresie, nie tylko ze względu na pogodę, eksportowi są w stanie często w kluczowych momentach końcówek meczów realizować cel, niekoniecznie pierwsze spotkania przepychając kolanem.
Wisła Kraków po zaledwie dwóch sparingach w doliczonym czasie re-debiutu w Europie podwyższyła na 2-0 w rywalizacji z KF Llapi, więc do Kosowa jechała z większym komfortem. Wytrzymała ekstremalne warunki na Bałkanach i nie zadowoliła się wynikiem 1-1, który dawał jej przecież awans. W końcówce strzeliła gola na 2-1. Nie tylko dodała sobie pewności siebie na dalszą część rozgrywek, ale i dołożyła coś do polskiego klubowego rankingu. Mimo, że zespół wciąż jest w budowie i nie wszystko pod Wawelem funkcjonuje jeszcze tak, jak chciałby sztab z Kazimierzem Moskalem w roli głównej.
ZOBACZ TAKŻE: Złe wieści dla reprezentacji Polski. Właśnie to ogłosili. Fatalne dane
Jagiellonia Białystok zacierająca ręce, że we wtorek zamiast do Helsinek udaje się do litewskiego Poniewieża, na inaugurację z Puszczą początkowo korzystała z kompletu ludzi, którzy dali jej tytuł. Nie tylko dlatego, że najważniejsza jest hierarchia. Nowi weszli dopiero najwcześniej po godzinie gry i w ostatnim kwadransie przechylili szalę zwycięstwa na korzyść ekipy Adriana Siemieńca. „Jaga” miała krótki moment słabości, rywal nie był jednak w stanie tego wykorzystać. Cierpliwość dała trzy punkty.
To samo w sobotę zaprezentowała Legia Warszawa z Zagłębiem Lubin. Goncalo Feio też nie chciał od razu wrzucać do jedenastki zbyt wielu najświeższych dodatków. Od pierwszej minuty zagrali jedynie Claude Goncalves oraz Luquinhas, którego jednak trudno jest określać mianem kogoś, kto jest nowy. Wytrwałość, nieustępliwość i konsekwencja – to słowa są powtarzane przez portugalskiego szkoleniowca jak mantra. Zasady te – mimo kilku mankamentów w grze „Wojskowych” – obowiązywały przy Łazienkowskiej do końca. To samo dotyczy innego naszego pucharowicza – Śląska Wrocław. Choć akurat wicemistrzowi Polski wystarczyło to tylko do remisu, to i tak i tu determinacja zasługuje na wyróżnienie.
Najpierw obiecujący początek „Białej Gwiazdy” w pierwszej rundzie eliminacji Ligi Europy. Teraz poparty ambicją i przekonaniem, że mimo trudności da się, start czołówki Ekstraklasy z ubiegłego sezonu. Od wtorku do czwartku zaczyna się druga runda kwalifikacji o jesień w pucharach. Pewnie wszystkiego nie wygramy, nie wszędzie będzie łatwo i przyjemnie, w futbolu często decydują przecież elementy irracjonalne. Ale choć nie wypada chwalić dnia przed zachodem słońca i przesadnie cieszyć się z widoku jednej jaskółki, do nachodzącego tygodnia podchodzę ze względnym spokojem. Skoro zaprezentowana w ostatnich dniach przez naszych klubowych reprezentantów cierpliwość jest siostrą mądrości, to żadnych głupot w wykonaniu polskich klubów nie przewiduję. Pamiętając oczywiście o tym, że Wisła gra z Rapidem Wiedeń. Ale przecież od „Białej Gwiazdy” nikt nie wymaga cudów ani gry jesienią na trzech frontach. Dwa mecze z Austriakami mają być dla niej przyjemnością, a nie przykrym obowiązkiem. I nigdzie nie jest napisane, że wizyta „Zielono-Białych” na Reymonta będzie dla nich spacerkiem.