Mistrz olimpijski nie ma złudzeń. Kłopoty zaczną się już w meczu z Egiptem

Dariusz OstafińskiInne
Mistrz olimpijski nie ma złudzeń. Kłopoty zaczną się już w meczu z Egiptem
fot. PAP
Mistrz olimpijski nie ma złudzeń. Kłopoty zaczną się już w meczu z Egiptem

Nikt nie da nam niczego za darmo. My na pamiętnym turnieju w Montrealu zaczęliśmy od meczu z Koreą, która po dwóch setach prowadziła 2:0. Wygraliśmy, ale łatwo nie było – mówi Edward Skorek, mistrz olimpijski z 1976 roku przed pierwszym meczem polskich siatkarzy na igrzyskach w Paryżu.

Dariusz Ostafiński, Polsat Sport: Co się dzieje z naszą reprezentacją? Ostatnie mecze towarzyskie nie dają zbyt wiele powodów do optymizmu.

Zobacz także: Jest decyzja PZPS w sprawie Nikoli Grbicia! Co z przyszłością selekcjonera?

 

Edward Skorek, mistrz olimpijski z Montrealu: Dzieje się to, że dotąd trener Grbic miał ułatwione zadanie. Jako były trener ZAKSY bazował na jej zawodnikach w kadrze. Dopóki ZAKSA grała dobrze, nie było problemu, ale teraz zespół z Kędzierzyna się posypał.

 

Już dawno się posypał. Grbić miał już sporo czasu, żeby znaleźć nowy sposób na reprezentację.

 

To prawda, ale z drugiej strony wydawało mu się, że nie będzie musiał tego robić. Rok temu odbudował Semeniuka, więc pewnie doszedł do wniosku, że z innymi też się uda. Dlatego teraz myśli, że postawi na nogi Śliwkę.

 

Na razie średnio to wychodzi.

 

I tu jest ten wielki dylemat, bo tych zawodników, którzy nie są w najwyższej formie, jest w kadrze więcej. Nam nie pozostaje nic innego, jak wierzyć w to, że Grbic jest na tyle doświadczony, że w krótkim czasie zbuduje tych siatkarzy. Zna ich wartość, wie, jak do nich dotrzeć i czego potrzebują.

 

Na pewno wie, ale chyba sam zaczyna tracić wiarę, bo ostatnie ruchy pokazują, że szuka kogoś na pozycję Śliwki.

 

To prawda i myślę, że zaczniemy z Leonem, który miał problemy zdrowotne, ale ostatnio dostał też trochę odpoczynku. Myślę, że jest szykowany na Egipt. Swoją drogą, to Grbic jest bardzo tajemniczy. Gramy tak, jakbyśmy nie chcieli zdradzić rywalom swoich taktycznych założeń. Kibice to jednak oglądają i mają wątpliwości. To wygląda na wielką niewiadomą. Jeśli do tej pory byliśmy przekonani, że mamy bardzo silny zespół pretendujący do najwyższych laurów, to te ostatnie występy wlały dużą niepewność.

 

To na czym budować optymizm?

 

Na ogromnym doświadczeniu trenera i zawodników. Oni grali w poważnych turniejach, więc jeśli ten konkretny potraktują bardzo serio, to nie powinno być źle. A powinni potraktować serio, bo na kilka ostatnich igrzysk jechaliśmy z przekonaniem, że wystarczy pojechać, a jakiś medal na pewno wpadnie. Tak to jednak nie działa. Igrzyska to specyficzny turniej.

 

Co to znaczy?

 

Człowiek jedzie tam i przez cały ten czas żyje wszystkim tym, co dzieje się w wiosce. Spotyka te wszystkie wyjątkowe osobowości. Jest jakby w innym świecie, a musi zrobić wszystko, żeby się w tym towarzystwie odnaleźć i normalnie żyć. I umieć się skoncentrować na zawodach. To jest naprawdę trudne. Łatwiej mają lekkoatleci, którzy przyjeżdżają na trzy, cztery dni i kończą robotę. Siatkarze muszą w tych niecodziennych warunkach wytrzymać od początku do końca.

 

Tak szukam czegoś optymistycznego i myślę sobie, że może to wyjście z 0:2 na 3:2 w ostatnim meczu z Amerykanami jakoś nas zbudowało.

 

Na pewno jakoś nam to pomogło. Amerykanie piątego seta potraktowali treningowo, ale trzeci i czwarty musieliśmy wyszarpać. W sumie fakt, że z nimi i Japończykami zagraliśmy po pięć setów, to bardzo dobra wiadomość. Potrzebowaliśmy takiego mocnego przetarcia. Jasne, z Japonią przegraliśmy, ale te pięć setów było nam potrzebne. Z jednej strony nasza pewność siebie została trochę zachwiana, z drugiej pokazaliśmy, że potrafimy wyjść z dołka w trudnym momencie. A na igrzyskach takich momentów będzie sporo, więc to była cenna lekcja. Zwłaszcza że już wiemy, że kiedy drużyna stanowi jedność, gdy inni wspomagają tego słabszego, to potrafimy wyjść z opresji.

 

Zwrócił pan uwagę na ciekawą rzecz. O ile na kilka poprzednich igrzysk jechaliśmy z przeświadczeniem, że będzie medal, tak teraz szykujemy się na drogę przez mękę.

 

Jak powiedziałem, jechaliśmy trochę na takiej zasadzie, że przyjedziemy i ten medal nam wpadnie. A tak to nie jest. Dlatego to akurat dobrze, że teraz nie jesteśmy faworytami. Jedziemy w przekonaniu, że nikt nie da nam niczego za darmo.

 

Jak pan patrzy na te kłopoty kadry i Grbica, to nie ma pan przeświadczenia, że mógł wybrać lepiej, że mógł postawić na innych zawodników.

 

Trzeba być wewnątrz drużyny, żeby odpowiedzieć na takie pytanie. Trzeba znać psychikę, mentalność zawodników, wiedzieć, jak funkcjonują w drużynie, żeby stwierdzić, czy wybory personalne mogły być lepsze. Aczkolwiek Bednorza bardzo mi szkoda. Wybrał trudną drogę kariery. Był ważnym zawodnikiem włoskiej Modeny, w lidze rosyjskiej też jakoś sobie radził, no i pomógł ZAKSIE po powrocie do PlusLigi. Widać jednak, że Grbic ma swoje preferencje, że preferuje tych, z którymi pracował. Popiwczak czy Bołądź też się dobrze spisywali w ostatnim sezonie, ale w kadrze ich nie ma. Nie będę jednak kwestionował wyborów. Do tego co powiedziałem, wcześniej dodałbym jedynie, że mamy klęskę urodzaju.

 

Oby tylko ten sentyment trenera do zawodników, których poznał w ZAKSIE nie odbił nam się czkawką. Prędzej czy później każdy model się wypala i trzeba znaleźć nowy.

 

Heynen też kiedyś pociągnął za sobą Leona z Kubiakiem, a potem okazało się, że pierwszy bez formy, drugi się nie wyleczył i wszystko się posypało.

 

A tak swoją drogą, to chyba dobrze, że zaczynamy z Egiptem.

 

Wejście nie jest bardzo trudne, bo mieliśmy z tym zespołem kontakt i wiemy czego się spodziewać. Przed lekceważeniem bym jednak przestrzegał, bo na igrzyskach każdy chce wygrywać. My na pamiętnym turnieju w Montrealu zaczęliśmy od meczu z Koreą, która po dwóch setach prowadziła 2:0. Wygraliśmy, ale łatwo nie było.

Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie