Feio otwiera garaż. Nowe polskie modele zgłaszają akces do grania

Feio otwiera garaż. Nowe polskie modele zgłaszają akces do grania
fot. PAP
Feio otwiera garaż. Nowe polskie modele zgłaszają akces do grania

Dość łatwo wpadamy ze skrajności w skrajność. To jedna z wiodących cech polskiego kibica.

Śląsk Wrocław w środę przegrał ze zbudowaną za pieniądze rosyjskiego bogacza Rigą FC po prostym, indywidualnym błędzie swojego zawodnika. Został wręcz zmiażdżony przez opinię publiczną, która zastanawiała się wręcz, czy nie byłoby lepiej, żeby w pucharach zamiast WKS-u, nie reprezentowała nas inna drużyna. Mimo że mówimy o wicemistrzu Polski, który w Ekstraklasie w minionym sezonie zdobył przecież tyle samo punktów co wychwalana wszędzie Jagiellonia. Legia Warszawa gromi półamatorów z Walii 6:0, wprowadza przy rozstrzygniętym wyniku swą utalentowaną, ale wcześniej rzadko wykorzystywaną młodzież, to "internet" zaczyna kręcić nosem, że co to za przeciwnik, że to nie sztuka, by w takim momencie i z tak kiepską jakością rywala kogoś, kto jest na początku swej drogi na boisko desygnować.

 

ZOBACZ TAKŻE: Legia Warszawa - Caernarfon Town FC. Skrót meczu (WIDEO)

 

Po pierwsze drużyna z Dolnego Śląska jeszcze z Europą się nie pożegnała. W rewanżu jest w stanie odrobić straty mimo że można odnieść wrażenie, jakby na Łotwie została już pogrzebana. Pewnie, że wynik z ubiegłego sezonu w lidze był mocno ponad stan możliwości Śląska, który gra dziś do tego bez swego największego asa i najskuteczniejszego strzelca. Jacek Magiera twardo stąpa po ziemi – robił to zresztą zawsze – i ma świadomość, że jego zespół nie jest na tyle mocny, by mógł otwarcie ogłaszać ponowne włączenie się do rywalizacji w lidze czy deprecjonować takiego rywala jak Ryga.

 

Taki jest aktualny stan rzeczy i porażka w środę nie jest ani naszą kolejną "euro-kompromitacją" tylko raczej czymś, co mogliśmy przewidywać. I wrócę raz jeszcze do jednego z pierwszych zdań tego tekstu: wrocławska drużyna straciła jedyną bramkę po indywidualnym błędzie, sama mając w drugiej części stuprocentową okazję do wyrównania. Na pewno lepszą ze wszystkich tych, które stworzył jej rywal.

 

Goncalo Feio przeciw walijskiemu Claernarfon upiekł kilka pieczeni na jednym ogniu. Dał zagrać swoim dwóm doświadczonym środkowym obrońcom, którzy w sobotę ligę rozpoczęli na ławce, Arturowi Jędrzejczykowi i Rafałowi Augustyniakowi, bo wchodzącemu z "drzwiami i framugą" młodziutkiemu Janowi Ziółkowskiemu edukacyjnie bardziej przyda się występ w niedzielę w Kielcach niż czwartek przy pustych trybunach i pilnowania Zacke’a Clarke’a.

 

Istotne dla finansów klubu będzie też ekstraklasowe "łapanie" minut przez młodzieżowców, tym bardziej, że poza nawiasem jest już wiek bramkarza Kacpra Tobiasza. Portugalczyk sprawiedliwie ocenił wejście z ławki przeciw Zagłębiu Lubin Blaża Kramera, więc Słoweniec zagrał od pierwszej minuty i jego współpraca z Markiem Gualem po początkowych problemach zaczęła się zazębiać. Wpadające w oko zmiany na Igora Strzałka i Mateusza Szczepaniaka też trzeba zaliczyć na plus tego spotkania. Ktoś powie, że to żadne ryzyko i ruch niemający nic wspólnego z odwagą, by nastolatków w takim momencie i na takiego przeciwnika desygnować. Jednak ich wejście był jak ożywczy wiatr dla zespołu – jeżeli pokazali nie tylko serce do gry, ale i pomysłowość wraz z jakością techniczną trzeba się z tego cieszyć, a nie ich meczowe "entree" deprecjonować. Tym bardziej, że na ich tle blado wypadły tak uznane nazwiska, jak te Bartosza Kapustki i Pawła Wszołka. To jeszcze nie czas by wywracać hierarchię do góry nogami. Ale też sygnał, że w stołecznym garażu jest kilka nowych modeli. I może nie warto wysyłać je na inne parkingi – czytaj wypożyczenia – lecz pomału dać im zacząć częściej jeździć nie tylko po warszawskich, ale i europejskich arteriach.

Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie