Czekaliśmy na ten medal 24 lata. "Przykrył wszystkie niepowodzenia"
Kajakarka górska Klaudia Zwolińska została wicemistrzynią olimpijską igrzysk w Paryżu w slalomie K1. Adam Małysz i Justyna Kowalczyk to jej najwięksi idole sportowi. - Przed telewizorem dmuchałam pod narty Małyszowi - powiedziała Zwolińska. - Do Justyny ponoć jestem nawet podobna - dodała.
Polka w finale popłynęła bezbłędnie, uzyskując czas 97,53. Australijka Jessica Fox, aktualna mistrzyni świata i faworytka tej konkurencji, pokonała tor najszybciej - 96,08. Brąz wywalczyła Brytyjka Kimberley Woods - 98,94.
ZOBACZ TAKŻE: Polak poza finałem igrzysk! 13. wynik w półfinale
To drugi medal olimpijski w historii startów Polaków w tej dyscyplinie sportu. W 2000 r. w Sydney również srebro wywalczyli Krzysztof Kołomański i Michał Staniszewski w C2.
- Gdy tamten medal był zdobywany, ja uczyłam się najprawdopodobniej załatwiać w nocniku. Było to trochę czasu temu. Bardzo się cieszę, że po 24 latach przywożę medal dla Polski. To był wyczekiwany medal w slalomie. Mieliśmy dużo szans i zawsze czegoś brakowało. Wiedzieliśmy, że jedziemy tutaj mocją ekipą i mamy szansę powalczyć o medale. Sztab był przygotowany, my byliśmy przygotowani bardzo dobrze, co czuliśmy w ostatnich dniach - podkreśliła Zwolińska.
Dodała, że "tylko to wykorzystała". W jej ocenie zdobycia tego krążka nie da się do niczego porównać, nie ma takiego smaku. - To jest spełnienie najskrytszych marzeń. Pamiętam, jak przed telewizorem dmuchałam pod narty Adamowi Małyszowi, kibicowałam Justynie Kowalczyk. Moja rodzina bardzo lubiła sport. Jak oni zdobywali medale, to ja o tym marzyłam. Nagle dziś przyszedł moment, kiedy stałam na starcie dobrze przygotowana i wiedziałam, że to jest ten moment - stwierdziła.
Wspomniała, że łzy szczęścia osuszyły i przykryły łzy smutku z Tokio, gdzie trzy lata temu otarła się o medal.
- Ten medal olimpijski przykrył wszystkie moje niepowodzenia. Widzę, że to był proces. Musiałam to wszystko przejść, aby świadomie zdobywać medale - przyznała 25-latka.
W jej ocenie nie da się zrobić tak, aby się nie stresować. - To są igrzyska olimpijskie. Jak ktoś się nie stresuje, to mu po prostu nie zależy - oceniła.
Jak największych sportowych idoli wymieniła Małysza i Kowalczyk. - Do Justyny ponoć jestem nawet podobna. Ta dwójka to był doskonały duet. To były ich czasy, gdy ja byłam w wieku marzycielki - powiedziała Zwolińska.
Wicemistrzyni olimpijska poradziła kolejnym startującym w Paryżu Biało-Czerwonym, aby wierzyli w swoje możliwości.
- Marzenia naprawdę się spełniają. Jesteśmy dobrze przygotowani i po prostu trzeba robić swoje. Może te igrzyska są ciężkie, bo jest presja, trudna logistyka, bo trzeba dostosować się do organizatorów, ale na koniec startujemy i robimy to samo, co zwykle. Trzymam kciuki za nich i mam nadzieję, że wszystko pójdzie jak najlepiej. Trzymam też kciuki za naszą ekipę slalomistów, bo my nadal startujemy. Chodzi o to, aby biało-czerwona flaga łopotała na maszcie - podsumowała.
Przejdź na Polsatsport.pl