Jest jeden (mały) pozytyw po meczu Polska – Włochy (NOTY)

Robert MałolepszyInne
Jest jeden (mały) pozytyw po meczu Polska – Włochy (NOTY)
fot. PAP
Podopieczni Nikoli Grbicia zagrają w poniedziałek ze Słowenią.

Włosi – mistrzowie świata - pokazali wszystko, co mają najlepsze. Polska znów się męczyła. Wynik 3:1 dla Italii dał jej zwycięstwo w grupie i Japonię w ćwierćfinale igrzysk w Paryżu. Podopieczni Nikoli Grbicia zagrają w poniedziałek ze Słowenią. Jakie oceny należą się Polakom za to starcie? Zapraszamy na naszą analizę meczu Polska - Włochy na igrzyskach olimpijskich w Paryżu.

Ocenę meczu zaczynamy od naszego trenera Nikoli Grbicia. Serb dokonał dwóch zmian w porównaniu z wyjściowym składem wygranego po tie-breaku spotkania z Brazylią. Do wyjściowej szóstki wrócił Tomasz Fornal, który w starciu z Egiptem skręcił kostkę, a Mateusza Bieńka na środku zastąpił jeden z bohaterów boju z Brazylią, Norbert Hubert.

 

Zobacz także: Polska - Słowenia. Kiedy mecz polskich siatkarzy w ćwierćfinale igrzysk Paryż 2024?

 

O występie tych dwóch za chwilę, bo zaczynając od Grbicia ani nie o wyjściową szóstkę nam chodziło, ani nie o pracę w czasie meczu, bo tu trener robił co mógł. Na jednym z czasów zaczął nawet rzucać twardym „mięsem”, by pobudzić zawodników. Największe i najtrudniejsze pytanie, przed jakim stał przed tym spotkaniem Serb, brzmiało: zostawić Kaczmarka jako rezerwowego dla Kurka czy sięgnąć (Kaczmarek musiałby się "rozchorować") po tzw. jokera medycznego - Bartłomieja Bołądzia.

 

Trener postawił na dotychczasową dwójkę. Być może czegoś nie wiemy, a być może jednak nie jest to takie proste, jak się wydaje, by dokonać tej medycznej zmiany (w naszym zespole nikt nie chce na ten temat jasno się wypowiedzieć, czy można, czy nie – jeśli nie ma ewidentnego urazu innego gracza), ale jedno jest pewne. Teraz trener Grbić ma jeszcze większy ból głowy niż pi Brazylią, bo już wtedy chyba cała siatkarska Polska zastanawiała się, czy selekcjoner sięgnie po Bołądzia wobec niemocy atakujących. 

 

Błąd Grbicia

 

Nie sięgnął i teraz będzie mu jeszcze trudniej dokonać zmiany, bo na pomyłkę miejsca już nie ma. Mecz z Włochami był prestiżowy, miał wielkie znaczenie dla morale zespołu w dalszej części turnieju. Decydował o pierwszym miejscu w grupie, ale można było go przegrać. Dlatego łatwiej było o roszadę na pozycji atakującego. Ćwierćfinału już nie możemy przegrać, a gramy z bardzo dla nas niewygodnymi Słoweńcami. I ten brak zmiany na pozycji atakującego to na pewno był błąd.

 

Łukasz Kaczmarek pojawił się na boisku tylko kilka razy. Zaatakował jedną piłkę, został zablokowany. Zagrał trzy serwisy – niezłe, ale Włosi przyjęli je bez większych problemów. Wszedł też w trzecim secie na podwyższenie bloku. Tyle. Nawet nie będziemy go oceniać, ale po tym wejściu raczej trudno zakładać, że jego dyspozycja się poprawiła i że możemy liczyć na to, że da mocną zmianę w razie kłopotów Kurka ze Słowenią.

 

Kurek na 35%

 

I w tym miejscu tytułowy pozytyw, niestety tylko jeden po tym meczu. Gra Bartosza Kurka. Długimi momentami znów wyglądała źle. To od błędu Bartosza w ataku (10:10), oraz po pojedynczym bloku Alessandro Michieletto na nim (10:11), Włosi zaczęli nam odjeżdżać w pierwszym secie. Po bloku na nim na 12:16 i braku asekuracji kolegów, na czasie, trener Grbić zaczął "rzucać mięsem”. Na początku drugiego seta, przy stanie 2:2, gdy realizator pokazał jego skuteczność, na ekranie pojawiły się liczby: trzy skończone piłki na 10 ataków. Znów słabo. 

 

Im dłużej jednak trwał mecz, tym Kurek grał coraz lepiej. Wciąż nie była to dyspozycja, której oczekuje się od lidera, kapitana i atakującego. Wciąż 35% to jest wynik poniżej minimum uważanego za występ przyzwoity, czyli 40%. Pamiętajmy jednak, że mecz z Brazylią kapitan skończył z 29%, a mecz z Egiptem - 25%. Bartek w starciu z Włochami skończył w sumie 11 z 31 ataków. Dostał trzy "czapy", cztery razy popełnił błąd.

 

Ale to Kurek skończył asem jedyną, wygraną przez nas partię – seta numer trzy (26:24). Długimi momentami jego zagrywka była naprawdę dobra. Odrzucał Włochów od siatki, tyle tylko, że w tym meczu wielokrotnie to nie miało znaczenia, bo Simone Giannelli pokazał dlaczego jest uważany ze jednego z najlepszych rozgrywających na świecie.

 

Giannelli MVP

 

Giannelli „zjadł” naszego Marcina Janusza pod każdym względem. Najbardziej na rozegraniu oczywiście. Przyspieszał grę, urozmaicał, słał "krótkie" z trzeciego, a czasem i czwartego metra. Atakował dwa razy, na 19 zagrywek pomylił się tylko dwukrotnie, a raz zapunktował. Czy miał dobre, czy złe przyjęcie (w całym meczu 38% pozytywnego), jego atakujący mieli komfort, często gubił nasz blok. Uczciwie też trzeba przyznać, że wielokrotnie, gdy miał kontrę, po świetnej obronie swej drużyny, miał wybór komu grać. Janusz takiego wyboru nie miał, ale to nie zmienia faktu, że to Giannelli zasłużył na tytuł MVP tego meczu.

 

A co do Kurka – dajemy mu za ten mecz ocenę 4-, trochę „na zachętę”, chociaż jego oczywiście do niczego zachęcać nie trzeba. Mało jest na świecie tak trzeźwo myślących siatkarzy, z takim dystansem i samooceną (po meczu z Brazylią mówił, że miał super miejsce, bo na parkiecie, więc z bliska mógł się przyglądać, jak koledzy wygrywają ten mecz). Jeśli ten mozolny, ale jednak widoczny postęp w jego grze będzie następował, to w meczu ze Słowenią, mamy nadzieję, przekroczy magiczne 40%, dołoży jeszcze więcej zagrywką i blokiem. A kto będzie jego zmiennikiem? W sumie to Grbić nic nie ryzykuje – naszym zdaniem i tak powinien postawić na Bołądzia.

 

Janusz zmieniony

O Marcinie Januszu już pisaliśmy. Jeśli trener Grbić w połowie czwartej partii zdjął go z boiska, to nic już nie trzeba dodawać. Zastąpił go Grzegorz Łomacz i zagrał poprawnie (na 4-). Serb – były rozgrywający, mistrz olimpijski, mistrz Włoch, mistrz Europy - najlepiej wie, kiedy rozgrywający ma problemy i trzeba tej zmiany dokonać.

 

Może Janusz nie popełnił wielu błędów, jak ten z trzeciego seta, gdy wystawił złą piłkę Bieńkowi, ten nie skończył, a Włosi tak i było 21:20 w partii, w której walczyliśmy o życie, ale gra naszego rozgrywającego była zbyt statyczna. Zbyt przewidywalna, za często nasi zawodnicy musieli grać na wysokich, lub podwyższonych piłkach. Oczywiście zadania nie ułatwiali mu przyjmujący, ale Giannelli też nie miał dobrych piłek. No i jeszcze zagrywka. Po spotkaniu z Egiptem chwaliliśmy Janusza za agresywny serwis. Teraz posyłał na drugą stronę siatki w większości "baloniki". Niby miała to być taktyczna zagrywka, wykluczająca albo przyjmującego, albo środkowego, ale niestety, nikogo nie wykluczała. Janusz za ten mecz niestety, tylko trzy. Jeśli mamy zagrać o medale, nasz rozgrywający musi dołożyć coś więcej.

 

Fornal jeszcze nie gotów

Teraz czas na przyjmujących. Najpierw Tomasz Fornal, który przed igrzyskami wydawał się być pewnym punktem. Niestety, kontuzja w meczu z Egiptem wyraźnie wybiła go z rytmu. W starciu z Włochami był mało widoczny. Zdobył tylko jeden punkt. Sześć razy przyjmował i to były fatalne przyjęcia (Włosi świetnie zagrywali, to fakt) – przy jego nazwisku w meczowych statystykach mamy 0% pozytywnego przyjęcia. W ataku 25% - jedna piłka skończona na cztery ataki.

 

Grbić zdjął go z boiska w drugiej partii przy stanie 7:8 i wprowadził za niego Kamila Semeniuka. Fornal na boisko wracał już tylko jako zmiennik Leona, gdy ten był w drugiej linii. Za ten mecz też co najwyżej słaba trójka. Ale mamy nadzieję, że do poniedziałku przyjmujący poukłada sobie wszystko w głowie, a niedzielny trening, jeśli będzie, pomoże mu wrócić do dyspozycji sprzed igrzysk.

 

Dobra zmiana Semena

 

Semeniuk jako jedyny ze skrzydłowych przekroczył 40% skuteczności w ataku, na 20 akcji ofensywnych skończył dziewięć, co dało mu dokładnie 45%. Długimi momentami to on jako jedyny walczył z powodzeniem z włoskim blokiem. Dobrze, albo bardzo dobrze zagrywał. Nie miał asa, ale ręki nie wstrzymywał. Zaliczył kilka spektakularnych obron na dziewiątym metrze, jak ta najważniejsza - w akcji na 24:23 dla nas w trzecim, jedynym zwycięskim secie. Gdybyśmy to spotkanie  wygrali, to pewnie byłaby akcja meczu. Semeniuk obronił potwornie trudną piłkę, po ataku Daniela Lavii przy naszym potrójnym bloku. Chwilę później Włosi popełnili błąd.

 

Za ten występ dla Semeniuka mocna czwórka – lepiej być nie może, bo jednak na przyjęciu miał Kamil sporo problemów, ale to było świetne wejście, które może dać mu miejsce w szóstce na ćwierćfinał ze Słowenią.

 

Drugi, a w zasadzie pierwszy z naszych przyjmujących, bo do tej pory wychodził w każdym meczu w pierwszej szóstce, czyli Wilfredo Leon, bezdyskusyjny MVP meczu z Brazylią, tym razem cierpiał razem z drużyną. Włosi polowali na niego zagrywką. I to nie były lekkie ciosy. Wilfredo pomylił się trzy razy, miał 20% pozytywnego przyjęcia. Wiele z tych piłek, które przyjmował na czwarty metr, potem sam atakował.

 

W sumie dostał 24 piłki, skończył tylko siedem, co daje 29% skuteczności w ataku. Pięć razy został zablokowany. Niestety, ten mecz skończył bez asa. Wiele jego zagrywek było naprawdę mocnych, ale Włosi, mimo że w procentach ich przyjęcie wcale nie wyglądało rewelacyjnie (38%), to w wielu momentach, kluczowych dla losów seta, gdy trzeba było przyjąć w punkt naszą bombę, robili to.

 

Tak było z zagrywkami czy to Leona, czy Semeniuka. A nawet jak przyjęli na czwarty metr, to mieli Giannellego. Za ten mecz dla Leona co najwyżej 3+, którego jak mało kogo Włosi znają, bo przecież grał przez ostatnie pięć lat w Perugii i był największą gwiazdą ich ligi (a przynajmniej najlepiej zarabiającą). Każdą jego akcję i każdy jego serwis i mieli rozpisany na głosy. 

 

Porażka na środku

 

A jak spisali się środkowi? Niestety, nie tak dobrze jak w meczu z Brazylią. Huber zaliczył wprawdzie dwa asy, ale miał też pięć błędów, a kilka zagrywek słabszych. W ataku się obronił - z dziewięciu piłek skończył sześć (67%). Dołożył dwa bloki. W sumie zdobył 10 punktów, za co dajemy mocną czwórkę, a nawet 4+.

 

Jakub Kochanowski – praktycznie bezbłędny w meczu z Brazylią (11/12) teraz został dość szybko zmieniony na Bieńka na początku trzeciego seta i skończył spotkanie z trzema punktami (dwa z trzech w ataku – 67%, jeden as, bez bloku). Za ten występ może być ocena trzy, choć skuteczność nie była zła. Zmianę trener Grbić robił pewnie nie dlatego, że Kochanowski grał jakoś bardzo źle, ale po prostu szukał odmiany i liczył, że może Bieniek tę odmianę da.

 

Czy dał? Pięć punktów, bez asa przy 10 zagrywkach i trzech błędach. W ataku bez błędu, bez bloku rywali, ale pięć na dziewięć piłek (56%) to nie jest porażający wynik dla środkowego. No i zero w bloku. Ze ten występ dla Mateusza 3+, może 4-.

 

Jednym słowem na środku nie byliśmy w tym meczu potęgą. Włosi może też nie byli tak mocni, jak wygranym przez nich spotkaniu z Brazylią, ale jednak lepsi od nas (w bloku 13:7 dla Italii). Zresztą w każdej z formacji było dokładnie tak samo. Na żadnej pozycji to oni mieli w tym meczu lepszego siatkarza.

 

Ballasso lepszy od Zatorskiego

 

Na libero też. Wprawdzie Paweł Zatorski dobrze przyjmował, ale skutecznych, spektakularnych obron znów było mało. Obronił wprawdzie trzy piłki, po których ludzie wstawali z miejsc. Pierwsza w akcji na 12:14 w pierwszym secie, gdy punkt blokiem zdobył Huber, druga – chyba najbardziej spektakularna, przy kontrze, którą wyprowadziliśmy w akcji na 16:20 - niestety, zakończonej atakiem Kurka w aut, trzecia - przy również przegranej akcji - na 18:23 w czwartej partii.

 

Fabio Balasso miał tych obron zdecydowanie więcej i nieważne, że miał gorsze przyjęcie od Zatorskiego. Nasz libero przyjmował aż 35 razy i miał 49% pozytywnego przyjęcia. Balasso tylko 17 przyjęć, aż trzy błędy i 29% pozytywnego. Za to zdecydowanie więcej obron, po których jego drużyna wyprowadzała skuteczne kontry. W całym meczu my broniliśmy 41 razy, rywale aż 56. Za ten mecz dla Zatorskiego też trójka. Musi dać drużynie więcej, zwłaszcza w obronie, jeśli mamy grać o medal.

 

Podobnie można napisać zresztą o każdym z naszych zawodników. Także o Aleksandrze Śliwce, który wszedł na parkiet w pierwszym secie za Leona (przy stanie 13:20), ale po tym jak na cztery piłki w ataku nie skończył żadnej, w zasadzie tylko kiwając, dostał jeden blok, z czterech przyjęć ani jednego nie miał pozytywnego, to szansę dostał na krótko jeszcze tylko w drugiej partii. Za ten mecz dla Śliwki tylko dwójka – zaliczony, ale wciąż Aleksander nie jest w stanie pomóc drużynie na boisku.

 

Musi być lepiej!

Oczywiście, że najważniejszy jest awans, który mamy dzięki pokonaniu Brazylii. Oczywiście, że Włosi – przynajmniej na razie – w zgodnej opinii fachowców grają najlepiej ze wszystkich drużyn na tym turnieju. W dwóch pierwszych setach zagrali praktycznie bezbłędnie. Nie mają słabych punktów. Potrafią przetrzymać trudne momenty, wygrywają wymiany, nawet jak nie mają przyjęcia, radzą sobie w ataku. Ten atak rozkłada się równo na cały zespół. Romano skończył z 56% skutecznością, Michieletto 48%. Znów mieli świetną skuteczność w bloku. Naprawdę będzie ich trudno zatrzymać.

 

Wierzymy, że to będzie Polska w wielkim finale. Jeśli w poniedziałek pokonamy Słowenię (mecz rozpocznie się o 9:00 rano), to w półfinale zagramy ze zwycięzcami starcia USA – Brazylia. I tej wersji się trzymamy. Teraz to co było w grupie już się nie liczy. Igrzyska zaczynają się od nowa!

Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie