Nietypowy MVP meczu Polska - Słowenia

Robert MałolepszyInne
Nietypowy MVP meczu Polska - Słowenia
fot. AFP
Nasi siatkarze świętują awans do półfinału wspólnie z Igą Świątek, która oglądała mecz ze Słowenią z trybun hali w Paryżu

Mamy to! Po 20 latach czekania polscy siatkarze przełamali "klątwę ćwierćfinału" igrzysk olimpijskich, pokonując w poniedziałkowy ranek w Paryżu 3:1 Słowenię. W środę w półfinale zagramy ze zwycięzcą meczu Brazylia - USA, który zamknie ćwierćfinałową rywalizację turnieju siatkarzy. Zapraszamy na nasze podsumowanie i ocenę meczu Polska - Słowenia. Kto MVP, w czym byliśmy mocni, a co musimy wciąż poprawić. Na co powinniśmy zwrócić uwagę, a co już jest na odpowiednim poziomie?

Ateny 2004 – Brazylia 0:3
Pekin 2008 – Włochy 2:3 (15:17 w tiebreaku)
Londyn 2012 – Rosja 0:3
Rio de Janeiro 2016 – USA 0:3
Tokio 2021 – Francja 2:3 (9:15 w tiebreaku)


I wreszcie MAMY TO. Polscy siatkarzy złamali "klątwę ćwierćfinału" igrzysk olimpijskich. Wygrali mecz, który daje nam awans do strefy medalowej. W szóstym z rzędu spotkaniu na tym etapie igrzysk olimpijskich Polacy pokonali 3:1 ze Słowenię! W półfinale zmierzą się ze zwycięzcami meczu Brazylia – USA.

 

- Dobra, dopiero zaczynamy – tak Bartosz Kurek podsumował mecz ze Słowenią, dając jasno do zrozumienia, że igrzyska dopiero teraz się zaczynają, że teraz zaczynają walczyć o to, po co przyjechali do Paryża. A przyjechali po złoto! – Ile kosztował mnie ten mecz? 0! Kosztowały to nas te lata po porażkach w Rio, czy Pekinie – dodał nasz atakujący w rozmowie z Eurosportem.

 

Wielki powrót Kurka

 

Nasz ATAKUJĄCY. Bo wreszcie w tym meczu mieliśmy atakującego! I to jak atakującego. Wierzyliśmy, czekaliśmy, pisaliśmy nawet po przegranym meczu z Włochami, w którym Polska długimi momentami praktycznie nie istniała, że Bartosz się odrodzi. W meczu z Egiptem atakował z 25% skutecznością, w meczu z Brazylią na 29%, z Włochami było to już 35%. To wtedy pisaliśmy, że rosnąca wolno, ale jednak forma Bartosza to jedyny pozytyw ze starcia z Italią. 

 

No i wreszcie jest! 47% skuteczności. 38 ataków, 18 skończonych, cztery błędy, raz zablokowany. W takim meczu, z tak broniącymi rywalami, o takiej stawce i ładunku emocjonalnym to jest kosmos.

 

Bartek w tym meczu się nie zatrzymywał, nie kalkulował. Do końca wierzył w siebie. Nie bał się podejmować ryzyka także na zagrywce, za co kilka razy był nawet krytykowany przez naszych komentatorów Wojciecha Drzyzgę i Tomasza Swędrowskiego. Ale ostatecznie dostał nagrodę za odwagę, w czwartym secie zaliczył asa na 17:13.

 

Trzeba dodać jeszcze jedno przy Kurku – kapitanie #GanguŁysego. OBRONA. Bartek, tak jak cały zespół, bronił świetnie. 14 razy dotknął piłki w defensywie. Z czterech jego podbić wyprowadziliśmy skuteczny atak. To oczywiście nie jest najlepszy wynik w drużynie, bo cały zespół bronił w tym meczu FENOMENALNIE, ale to były obrony spektakularne.

 

Dzień konia Leona

 

W całym meczu Bartosz zdobył 19 punktów. Więcej, ale tylko o jeden, zdobył Wilfredo Leon. Nasz przyjmujący wreszcie miał „dzień konia” na zagrywce. To Leon ustawił partię numer trzy. Bardzo ważną. Bo seta numer dwa przegraliśmy, choć prowadziliśmy już przecież 23:21. I Słoweńcy mogli w tym momencie wejść na falę. Nie weszli. Zgasiliśmy ich od początku trzeciego seta. Bo najpierw asa zaserwował Bieniek (3:0), a potem genialną serię miał Leon na 8:3, 9:3, 10:3. Tego prowadzenia nie oddaliśmy już do końca. Leon zaserwował w sumie pięć asów. To jeszcze nie jego rekord - w lidze włoskiej miewał i siedem punktów z zagrywki, a sześć zdarzyło mu się wiele razy, ale to już jest super wynik. 

 

Leon atakował 34 razy, czyli ciut mniej niż Kurek. Skończył 14 piłek i miał 41% skuteczności, trzy razy się pomylił, dwa razy został zablokowany. Wreszcie mieliśmy mecz, w którym i na prawym i na lewym skrzydle atakowali zawodnicy ze skutecznością powyżej 40%.

 

W ataku zdobyliśmy 49 punktów. Rywale 52. Ale my mieliśmy aż 12 punktowych zagrywek. Wygraliśmy też w bloku 6:4, no i popełniliśmy aż osiem błędów mniej - 24:32 na niekorzyść Słoweńców w tym elemencie.

 

Najlepszy mecz igrzysk!

 

Generalnie było w tym meczu widać, że dla Słowenii to pierwszy ćwierćfinał w historii, ba pierwszy start w igrzyskach. Polacy też byli spięci, ale szybciej zrzucili z siebie te nerwy, jeśli w takim spotkaniu można je zrzucić. Słoweńcy byli lepsi w obronie – 86 razy dotykali piłki, my 78. Ten mecz to był mecz obron – z jednej i z drugiej strony. Obie ekipy znają się jak łyse konie, rywalizują ze sobą od lat niemal w tym samym składzie. To było widać. Naszym zdaniem to był najlepszy mecz tego turnieju do tej pory - właśnie ze względu na defensywę, na długość wymian, na to jak zawodnicy byli przygotowani na akcje ofensywne rywali. To była POEZJA siatkówki momentami.

 

Tylko jedną akcję w tym miejscu przypomnimy. Trzeci set. Słoweńcy podbijają atak Bieńka, Zatorski broni kontrę (ciągle za mało tych obron daje „Zati”), potem jeszcze broni Fornal niesamowitym padem, a potem Kurek i wreszcie on kończy całą akcję. To jedna z wielu takich akcji w tym niesamowitym boju, ale tę wybieramy jako akcję meczu. Ona pokazuje, jak bardzo zacięty był ten mecz. Po jej zakończeniu prowadziliśmy 13:6 w trzecim secie.

 

Kto MVP meczu ze Słowenią?

 

No to kto MVP – Kurek za atak, czy jednak Leon za zagrywki? Dziś stawiamy na ZESPÓŁ. Bo to drużyna wygrała ten mecz. Wygrała go w obronie, na zagrywce, w ataku, może najmniej w bloku, bo było ich tylko sześć, przy czterech blokach rywali. Ale było mnóstwo wybloków, które pozwalały nam na obrony i kontrataki. 

 

W tym meczu byliśmy lepsi jako drużyna. Mieliśmy lepszych zawodników na skrzydłach i na środku. Może na rozegraniu Ropret (przechodzi do Resovii) był ciut lepszy od Janusza, ale jeśli w ogóle, to tylko dlatego, że miał super zagrywkę. Janusz dalej grał taktycznie w tym elemencie, tak jak i z Włochami, ale w odróżnieniu od starcia z Italią, teraz rzeczywiście eliminował swym serwisem środkowego (głównie Kozamernika), miał też kilka agresywnych serwisów, zaliczył nawet asa.

 

Ale rozgrywającego rozlicza się z rozegrania przede wszystkim. Marcin Janusz udźwignął ciężar meczu. Na pewno wciąż może grać lepiej, np. więcej środkiem z trudniejszych przyjęć, ale to naprawdę był jego solidny występ. Może kilka piłek do Leona było zbyt niskich, szybkich, nad taśmę. Trudno powiedzieć, ale ewidentnie było widać, że gdy Wilfredo dostawał piłki ciut wyższe, odsunięte od siatki, „jechał” górą aż miło, gdy był wrzucany na siatkę, kiwał i nic z tego nie było. Z kolei do Bartosza Kurka Janusz posłał może kilka piłek za dużo, może kilka ataków z szóstej strefy można by zagrać bo i Leon i Fornal byli na nie gotowi. Ale powtórzy - najważniejsze, że Marcin Janusz ciężar meczu udźwignął.

 

Znów koncert na środku

 

Nasi środkowi zrobili znów co do nich należało. Byli świetni i w ataku i na zagrywce. Kochanowski, który wrócił do pierwszej szóstki, znów był nie do zatrzymania. Skończył osiem z dziesięciu piłek. Martwi tylko jedno – kontuzja Mateusza Bieńka (5/8) tuż przed końcem meczu, odniesiona… przy cieszeniu się ze zwycięskiej piłki.

 

- Oby to nie było to, co wszyscy myślimy – powiedział po meczu trener Grbić, który miał łzy w oczach, gdy udzielał pierwszego wywiadu.

 

Obyśmy Bieńka nie stracili na półfinał, tak jak - na w zasadzie dwa mecze - straciliśmy przez skręcenie kostki Tomasza Fornala, który ze Słowenią może nie zagrał wielkiego meczu: w ataku – 31% skuteczności, cztery skończonego piłki z 13. Ale Fornal podbił najwięcej w obronie – aż siedemnaście razy dotknął piłki, dwanaście obron skończyło się naszym kontratakiem. Dołożył trzy bloki (połowa naszego dorobku) i dwa asy serwisowe. To był dobry mecz przyjmującego Jastrzębskiego Węgla.

 

- Na ten mecz Nikola szykował nas trzy lata.– to już nasz libero Paweł Zatorski, który na pewno wciąż może grać lepiej. Przyjął 26 piłek (tylko 23% pozytywnego), trzy razy pomylił się w tym elemencie, w tym w samej końcówce drugiej partii (Urnaut zrobił na nim asa na 25:24 dla Słowenii), ale nasz libero, tak jak Kurek, jak całkowicie świadom tego, że może dać tej drużynie więcej. Że ta drużyna będzie też od niego wymagała więcej.

 

- Ta drużyna weryfikuje cię na każdym treningu. A jak nie drużyna to trener. Teraz tak naprawdę zaczynamy naszą drogę (w domyśle po medal - przyp. red) – powiedział po meczu Zatorski.

 

Trzymamy za słowo. Ocen indywidualnych nie wystawiamy. Cała drużyna razem z trenerem (nie sięgnął po Bołądzia, może to ma być nasz as w rękawie na mecze o medale) zasłużyła na piątkę. Szóstkę nie, bo choć złamała "klątwę ćwierćfinału", to wciąż może grać lepiej. Musi grać lepiej. Chce grać lepiej. Droga do chwały, do miejsce w historii otwarta. W środę w półfinale kolejna bitwa o marzenia.

Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie