Wszystkie plagi Wisły Kraków. Gromy lecą na trenera Kazimierza Moskala

Wszystkie plagi Wisły Kraków. Gromy lecą na trenera Kazimierza Moskala
Cyfrasport
Trener Kazimierz Moskal świeci oczyma za bałagan, jaki zastał w Wiśle Kraków

Falstart w rozgrywkach 1. Ligi – strata czterech punktów w dwóch meczach z drużynami, które raczej będą bronić się przed degradacją (Polonia Warszawa i Znicz Pruszków) i sromotne 1:6 z Rapidem w Wiedniu spowodowały, że na nowego trenera Wisły Kraków Kazimierza Moskala i jego wybrańców już sypią się gromy. To zjawisko naturalne, ale czy tak, na wariata, budowany projekt mógł zaliczyć udany początek?

Probierz mówił o pocałunku śmierci. Wisła dostała dwa pocałunki

Od lat w środowisku piłkarskim popularne jest powiedzenie Michała Probierza, że dla większości polskich klubów, z uwagi na ich skromne budżety i przerywanie wyścigu o najlepszych piłkarzy z mocniejszymi ligami, występy w europejskich pucharach są jak pocałunek śmierci. Dziesiątej drużynie minionego sezonu zaplecza Ekstraklasy, jaką jest Wisła, trudno było uniknąć tego cmoknięcia. Na dodatek, nie sposób odeprzeć wrażenie, że pocałunek w drugi policzek dostała od poprzedniego trenera Alberta Rude.

Albert Rude zaplanował za długie wakacje dla piłkarzy

Rude wywalczył Puchar Polski i chwała mu za to, ale po porażce 0:3 z Bruk-Betem Termalicą Nieciecza w ostatniej kolejce (27 maja), zaprojektował bardzo krótkie przygotowania do nowego sezonu. Sezonu, w którym drużyna miała wpaść niemal od początku w wir meczów rozgrywanych co trzy dni. Receptura Hiszpana teoretycznie była słuszna – piłkarze dostali trzy tygodnie wolnego, by odpocząć fizycznie i mentalnie. To szczytny plan, ale nie wobec faktu, że czeka ich bardzo wymagający początek nowych rozgrywek, ze starciami z rywalami, jakich w Polsce nie doświadczyli, jak Rapid Wiedeń. Do tego potrzebne były dłuższe przygotowania, bo przecież najwięcej czasu na urlopy piłkarze mają zimą.

Wietrzenie szatni bez konsultacji z nowym trenerem

Na dodatek klub postanowił zrobić poważne wietrzenie szatni. Rozstał się z aż jedenastoma piłkarzami. Nowy trener Kazimierz Moskal nie tylko nie był pytany o to, czy należy się żegnać z większością tych zawodników. A Wisła podziękowała nie byle komu, bo Mikiemu Villarowi, który strzela i wypracowuje bramki mistrzowi Polski – Jagiellonii Białystok, czy Szymonowi Sobczakowi, który zdobywa gole dla Arki Gdynia. Pozyskiwanie nowych piłkarzy wiślacy zaczęli stanowczo za późno. Kiko Ramirez, który był dyrektorem sportowym do czerwca, nie przygotował żadnego transferu, nie przedłużył też żadnej umowy. Na początek klub sprowadził Oliviera Sukiennickiego i Rafała Mikulca, odzyskał także z wypożyczeń Piotra Starzyńskiego, Mateusza Młyńskiego, niechcianego w kilku miejscach Enisa Fazlagicia, młodego obrońcę Kacpra Skrobańskiego i bramkarza Patryka Letkiewicza.

Trener Moskal na pierwszym treningu zastał pięciu bramkarzy i jednego napastnika

Trener Moskal spotkał się z drużyną 17 czerwca, na 24 dni przed rozpoczęciem eliminacji do Ligi Europy. Gdyby spotkał się z drużyną, byłoby pół biedy. On jednak miał jej szkielet. Z anomaliami takimi, jak jeden napastnik i pięciu bramkarzy. Nie mogło być mowy o poważnych przygotowaniach do maratonu meczowego. Brakowało na to ludzi i czasu. Stopniowo do pędzącego pociągu zaczęli wskakiwać piłkarze o niezłym CV, ograni w ekstraklasach swoich krajów, niektórzy z występami reprezentacji: Łukasz Zwoliński, Giannis Kiakos, Frederico Duarte i Tamas Kiss. Łączyło ich jedno: nieprzygotowanie do sezonu, brak treningów piłkarskich z drużyną. Zwoliński nie został zabrany na obóz przygotowawczy przez Raków, Kiakos, Duarte i Kiss od maja nie grali meczów, w czerwcu wygasły ich kontrakty z poprzednimi klubami. Dlatego żaden z nich na wejściu do nowej szatni nie mógł wypalić jak rakieta, od pierwszego gwizdka sędziego. Jedynie Kiakos zdołał pokazać namiastkę swoich możliwości, piękną bramką pieczętując awans do II rundy eliminacji Ligi Europy, w wyjazdowym meczu z KF Llapi Podujevo.

Kontuzje Dudy, Alfaro, Colleya. Z nimi Wisła miałaby inne oblicze

To nie były wszystkie plagi, jakie spadły na Wisłę Moskala. Do tego doszły kontuzje. Najlepszy skrzydłowy Jesus Alfaro najpierw pojechał na wakacje, a dopiero później się okazało, że jego pachwina wymaga zabiegu operacyjnego, przez co jest wciąż wyłączony z gry. Serce środka pola - Kacper Duda wypadł przez uraz nerki po zderzeniu z Josephem Colleyem, który z kolei w Wiedniu doznał zerwania ścięgna Achillesa. W bitwie wiedeńskiej urazu barku doznał Igor Sapała. Do tego kontuzje z zeszłego sezonu nadal leczą Igor Łasicki, Dawid Szot i Fazlagić.

 

Jedynie stoper Wiktor Biedrzycki trafił do Wisły w stanie pełnej gotowości do gry, ale już w pierwszym meczu został wykluczony z boiska. Zresztą czerwone kartki to kolejna plaga, jaka gnębi wiślaków. W niedzielę w Pruszkowie z boiska wyleciał Tamas Kiss, bo najpierw odkopnął piłkę po gwizdku, a później umyślnie zagrał ją ręką. W ten sposób wiślacy ustanowili niechlubny rekord: w ostatnich sześciu ligowych meczach z rzędu dostali aż siedem czerwonych kartek!

Wisła Kraków nie przegrała ze Zniczem przez kartkę Kissa, tylko przez błędy w obronie

Oczywiście kibice wieszają psy na Kissu. Natomiast żadnej z dwóch bramek Znicz nie strzelił, mając przewagę w polu karnym. Po prostu zawiodło krycie pod bramką, podobnie jak w meczu z Rapidem, a później Alan Uryga przypadkowo sfaulował rywala i pruszkowianie zdobyli zwycięskiego gola z rzutu karnego.

 

Moskal łata dziury jak może. Do pierwszego składu wstawia zawodników niemal wprost z autobusu, którym trafili do Wisły. Tak było z Biedrzyckim w meczu z Polonią Warszawa, a w niedzielę, w Pruszkowie, z Kissem i Duarte. Trudno oczekiwać dobrego debiutu po przybyszach z zagranicy, gdy cała drużyna jest rozbita fizycznie i mentalnie po 2:6 z Rapidem. Przybysze z innego kraju, z innej kultury piłkarskiej nie zbawią jej na pstryknięcie. Tym bardziej, że po kontuzji Dudy i karze zawieszenia za czerwoną kartkę z zeszłego sezonu Marca Carbo "Biała Gwiazda" grała z rezerwowym środkiem pola. A to newralgiczny punkt każdego zespołu. Zresztą w Pruszkowie Moskal nie mógł skorzystać nie tylko z wyżej wymienionych, ale też z Sapały. Prezes Jarosław Królewski obiecuje wzmocnienia środka pola i ataku, ale Kazimierz Moskal wskazuje na fakt, że po wypadnięciu na co najmniej pół roku Colleya i wobec przedłużającego się powrotu do zdrowia Łasickiego, w szatni brakuje też stoperów.

 

Zatrwożeni falstartem ligowym kibice namawiają sztab, by "odpuścić" dwumecz ze Spartakiem Tranava. To czysta herezja. W sporcie jakiekolwiek odpuszczanie zawsze odbija się czkawką. Tak jak porażka w Pruszkowie jest reperkusją po tym, jak zespół stanął po stracie drugiej bramki i oddał mecz w Wiedniu bez walki.

 

Oczywiście, sytuacja jest ekstremalnie trudna. Bojowa Wisła, jak z pierwszego meczu z Rapidem, pechowo przegranego 1:2, byłaby w stanie powalczyć o awans do fazy play off ze Słowakami. Pytanie tylko, czy uda się taki zespół odbudować sztabowi Kazimierza Moskala w trzy dni? Tym bardziej, że nie przybędzie mu żaden wartościowy gracz. Tymczasem do końca sierpnia Wisła rozegra co najmniej sześć meczów.

Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie