Klątwa przełamana, a tu takie informacje. „Źle to wyglądało, trener stracił opcję”

Dariusz OstafińskiInne
Klątwa przełamana, a tu takie informacje. „Źle to wyglądało, trener stracił opcję”
fot. PAP
Polscy siatkarze na igrzyskach

Polscy siatkarze przełamali klątwę ćwierćfinałów i w środę zagrają z Amerykanami o finał igrzysk. – Forma naszej drużyny rośnie, Kurek na nowo stał się liderem. Nie będzie Bieńka, ale mamy Hubera. Nie wiem, czy wygramy, ale nie będzie tej presji, co ze Słowenią, a to otwiera nowe możliwości – mówi były trener reprezentacji Ireneusz Mazur.

Dariusz Ostafiński, Polsat Sport: Pan się spodziewał, że wygramy ćwierćfinał ze Słowenią, zważywszy na to, jak wyglądało nasze ostatnie spotkanie grupowe z Włochami. Rywal się z nami bawił.


Ireneusz Mazur, były zawodnik i były trener reprezentacji: Tak to wyglądało. Rozstrzelali nas. Wielu po tym meczu z Włochami straciło nadzieję. Pojawiły się gorzkie wpisy w internecie, że nic z tego nie będzie, że znów skończymy na ćwierćfinale i wrócimy bez medalu. Zawiedzionych było wielu.


Ze Słowenią jednak wygraliśmy, przełamując klątwę ćwierćfinałów. Tylko nie wiem, czy się cieszyć, czy wracać pamięcią do meczu z Włochami. No i która z naszych reprezentacji jest prawdziwa?


Takie mecze zawsze zostają w pamięci. Bez względu na teraźniejszość i przyszłość naszej drużyny. Jak się znowu z nimi spotkamy, a bardzo bym tego chciał, to wszystkie wspomnienia wrócą. To będzie jednak inny mecz, bo wygrywając ze Słowenią, jesteśmy reprezentacją, która odbudowała się po laniu z Włochami. Odtworzyliśmy siły, jesteśmy na innej pozycji. Wiele było już takich sytuacji, że drużyna, która przegrywała w grupie, potem diametralnie zmieniała się, grając o medale.


Właściwie od początku igrzysk mówi się, że forma naszej drużyny będzie rosła w miarę trwania turnieju. To się dzieje?


Tak. Grając z Włochami, nie byliśmy w pełni gotowi ani fizycznie, ani mentalnie. Mieliśmy świadomość swoich problemów. Jeśli do tego dodamy, że Włosi byli na fali wznoszącej, że byli w euforii, że grali wybitnie, to trzeba przyznać wprost, że nie byliśmy w stanie nawiązać z Włochami walki. Wiadomo, że lepiej wszystko wygrywać, ale tak sobie myślę, że takie baty były nam potrzebne, żeby się zresetować i zrobić krok do przodu. Krótko mówiąc, zgadzam się z tym, że forma naszej drużyny w trakcie tego turnieju rośnie. Ze Słowenią grał inny zespół niż z Włochami.


Pytanie, czy ten zespół by sobie poradził, gdyby miał znów stanąć do boju z Włochami?


Tak bym tego nie rozpatrywał. Jeszcze nie teraz. Mecz ze Słowenią miał inne barwy. Stanęliśmy nad przepaścią. Było jasne, że albo się utrzymamy a powierzchni, albo utoniemy. Świadomość tego odmieniła zawodników, wpłynęła na ich psychikę.


I w tym momencie musiałbym wrócić do pierwszego pytania, bo jak rozumiem, pan nie bał się o losy tego meczu mimo lania z Włochami.


W tym sezonie wygraliśmy ze Słoweńcami dwukrotnie. I to w imprezach ważnych. Była w naszej świadomości ta pamięć, że ich pokonaliśmy, że mamy patent na wygrywanie z nimi. W takich okolicznościach zawsze łatwiej się odbudować. I choć nie od początku wszystko nam zaskoczyło, to finalnie okazaliśmy się lepsi. I jak pan pytał, czy teraz poradzilibyśmy sobie lepiej z Włochami, to odpowiedziałbym, że tak, bo jesteśmy lepsi pod względem mentalnym.


A sportowo, jak wyglądamy?


Różnie. Jak powiedziałem, nie wszystko nam zaskoczyło. Udało się jednak wyłączyć atakującego Sterna, który jest prawdziwym liderem drużyny Słowenii. To samo mieliśmy zrobić z Cebuljem, co już nie wyszło tak dobrze, ale za to udało nam się spacyfikować drugiego przyjmującego Urnauta. To wystarczyło. Zwróciłbym jeszcze uwagę na to, jaką przemianę przeszedł w trakcie meczu Kurek. Zaczął źle, skończył dopiero piątą, czy szóstą akcję. Był schowany za plecami kolegów. Przeszedł jednak ten trudny okres, odtworzył jakość i na nowo stał się liderem.


I co nam to gwarantuje? Ogramy Amerykanów?


Trudno powiedzieć. Na pewno wyglądamy lepiej niż na starcie. Mamy więcej jakości techniczno-taktycznej. Jednak co nam ten poziom gwarantuje, to przekonamy się w środę.


Najpewniej zagramy bez Bieńka. To duży problem?


Chyba faktycznie zagramy bez niego, bo trener mówił, że odnowiła się Mateuszowi wcześniejsza kontuzja, przez którą pauzował pół sezonu. A czy to duża strata? Jest Huber, który jest taki sam, a w niektórych elementach nawet bardziej kreatywny. Potrafi pobudzić drużynę do walki nie tylko bieganiem, ale i efektownymi zagraniami. Z drugiej strony trener Grbić ma problem, bo ta absencja ogranicza jego możliwości taktyczne. Na Amerykanów nie będzie mógł wystawić dwóch wysokich środkowych, a kto wie, czy taka opcja by się nie przydała.


To chyba źle.


Nie. Jakiegoś obniżenia jakości jednak nie będzie. Odpadną pewne taktyczne opcje, ale to tylko tyle. Huber nie obniży poziom. Przecież niektórzy się dziwili, dlaczego on nie grał dotąd w pierwszym składzie zamiast Bieńka, skoro potrafił wejść i poderwać zespół.


Jaki będzie półfinał?


Inny niż mecz ze Słowenią. Grany na większym luzie, co może uruchomić dodatkowe rezerwy ukryte w sferze mentalnej. Ze Słowenią była większa presja, bo jednak zawodnicy musieli mieć w głowach te pięć przegranych ćwierćfinałów z rzędu. Jednak było sporo uszczypliwości z tym związanych, a za to zawsze jakoś tak oddziałuje. Z Amerykanami nie będzie presji, przepaści a jedynie nowe możliwości.


Myślałem, że pan powie: Polska w finale.


Na razie pewniakiem do finału są dla mnie Włosi. To żelazny finalista, choć już napotkał kłopoty z Japonią. Z Francuzami powinni sobie jednak Włosi poradzić. Francuzi wygrali ćwierćfinał z Niemcami po dwóch błędach na ich korzyść w jednym secie.

Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie