Mistrzyni Europy po porażce z Amerykankami. "To był szczyt możliwości naszego zespołu"

Dariusz OstafińskiInne
Mistrzyni Europy po porażce z Amerykankami. "To był szczyt możliwości naszego zespołu"
fot. PAP
Siatkarki reprezentacji Polski odpadły z igrzysk w Paryżu

- Nasze dziewczyny pojechały na te igrzyska z myślą, żeby narozrabiać. To rozrabianie nam nie wyszło, ale i tak trzeba im podziękować za to, co zrobiły. Jesteśmy wśród ośmiu najlepszych państw na świecie – powiedziała Dorota Świeniewicz, była zawodniczka, mistrzyni Europy w siatkówce.

Dariusz Ostafiński, Polsat Sport: Polskie siatkarki odpadają w ćwierćfinale igrzysk. Sukces czy porażka?

 

Dorota Świeniewicz, była mistrzyni Europy: Oczywiście, że jest to sukces. I to ogromny. Trzeba pamiętać, że szesnaście lat czekaliśmy na to, żeby reprezentacja Polski siatkarek wzięła udział w igrzyskach. O ćwierćfinale to już nawet nie wspomnę.

 

I nie ma ani grama niedosytu?

 

Na pewno nasze dziewczyny pojechały na te igrzyska z myślą, żeby narozrabiać. To rozrabianie nam nie wyszło, ale i tak trzeba im podziękować za to, co zrobiły. Jesteśmy wśród ośmiu najlepszych państw na świecie. Sporo zyskaliśmy w rankingu punktowym. Pamiętajmy, że mamy młodą drużynę z potencjałem. Musimy być cierpliwi.

 

Czyli jesteśmy dobrzy, ale nie na tyle, żeby bić się o medale na igrzyskach.

 

No nie jesteśmy na takim etapie. Ja miałam takie marzenie, żeby Polska była czarnym koniem. Jak jednak pokazało ostatnie spotkanie, to nasze zawodniczki nie wytrzymały mentalnie. To było widać od pierwszej piłki. Grały tak, jakby prawy i lewy but były związane sznurówkami. Zwykle jest tak, że po dwóch, trzech piłkach cały stres odchodzi. Tu nie odszedł. Nie ma się jednak co dziwić.

 

Dlaczego?

 

Popatrzmy sobie, gdzie grają nasze zawodniczki. W jakiej lidze występują. Poza Stysiak, Wołosz i Smarzek grały dotąd w lidze polskiej. Czyrniańska miała epizod w Turcji, ale nękały ją też problemy zdrowotne, więc nie mogła się skoncentrować na graniu. I jeśli nałożymy to nasze doświadczenie ligowe, to obycie, na mentalność Amerykanek, na ich przywiązanie do flagi, barw narodowych, to już widzimy, że one na starcie były na lepszej pozycji. Amerykanki nie debiutowały na igrzyskach, a nasze tak. Wreszcie one grają w kluczowych klubach, a nasze nie. To znalazło odzwierciedlenie na parkiecie.

 

Myśmy już jednak z nimi wygrywali.

 

Umówmy się jednak, ze igrzyska to jest inna ranga zawodów. Na to się czeka. Niektórzy to nawet całe życie czekają, żeby na igrzyskach zagrać i coś zdobyć. My w krótkim czasie zbudowaliśmy zespół, ale on musi dostać czas. W niedalekiej przyszłości, w Los Angeles, ta drużyna może odegrać bardzo znaczącą rolę. Do tego dochodzi się jednak małymi kroczkami. My możemy się cieszyć, że mamy podstawy. I pamiętajmy, gdzie byliśmy cztery lata temu i jak wtedy wyglądała ta kadra i kto w niej grał. Te najlepsze nie chciały. Zatrudniono jednak włoskiego szkoleniowca z ciekawym podejściem i wszystko się zmieniło. Możemy się cieszyć i mieć cierpliwość. Wszyscy. Eksperci, byli zawodnicy i kibice.

 

Wydaje się jednak, że to się nie musiało tak skończyć. Początek był znakomity. Wszystko posypało się po drugim secie z Brazylią.

 

Myślę, że ten mecz z Brazylią, dwa pierwsze sety, to był szczyt możliwości naszego zespołu. Może ten niesamowity drugi set, taki wyrównany i długi, spowodował jakieś takie mentalne załamanie, spuszczenie głowy. Potem nie udało nam się zresetować w krótkim czasie i cały mecz z Amerykankami wyglądał, jak ostatni set z Brazylią.

 

Mogło być tak, jak pani mówi. W końcu nasze zawodniczki w tym drugim secie z Brazylią rzuciły wszystko, co miały, ale nie wyszło. Po czymś takim może się odechcieć wszystkiego.

 

No tak, ale nie ma się co załamywać. Jak popatrzymy na wielką Brazylię, która w poprzednim finale igrzyska przegrała z Amerykankami, to mamy zespół, który od jakiegoś czasu gra w tym składzie. Doszła Anna Cristina i to w zasadzie jedyna zmiana. W tej drużynie widać charakter i pewne automatyzmy w graniu. Tam cała formacja idzie do ataku, wykorzystują drugą linię. One to jednak robią od lat, a my się dopiero uczymy, u nas tego automatyzmu nie ma. Takich rzeczy nie wypracowuje się w jeden, dwa sezony. Brazylijki czy Amerykanki znają się, jak łyse konie. One mogą pewne rzeczy grać z zamkniętymi oczami. Dlatego chwalę. Zresztą co mają powiedzieć Serbki, mistrzynie Europy, czy Chinki, które marzyły o finale, a nie będzie ich w czwórce.

 

Nie ulega wątpliwości, że nasza drużyna, lądując na miejscach 5-8 znalazła się w doborowym towarzystwie.

 

Dlatego dbajmy o te dziewczyny i wspierajmy je. To jest młody zespół. On może dać nam radość na następnych igrzyskach w Los Angeles.

 

Zakończenie kariery ogłosiła Joanna Wołosz.

 

Na pewno Aśka to jest ta najbardziej doświadczona zawodniczka i taki lider mentalny tego zespołu. Kreowała grę. Szacunek dla niej za to, że została w kadrze z siatkarek tego starszego pokolenia, żeby tym młodym pomóc. Nie tylko będąc z nimi w szatni czy na parkiecie, ale i też przekazując to, czego nauczyła się w lidze włoskiej. Wszyscy wiemy, że trening znajduje potem odzwierciedlenie na boisku. A jak trenujesz w dobrej lidze, w dobrym klubie, to naprawdę możesz pomóc. Mam nadzieję, że Aśka zmieni zdanie, że podjęła decyzję pod wpływem emocji, ale jeszcze to przemyśli. Maja Ognjenović ogłosiła zakończenie kariery w wieku 40 lat. To pokazuje, że Aśka jako rozgrywająca ma jeszcze czas na takie ostateczne decyzje.

 

A co jeśli nie zmieni zdania? Mamy problem?


Jak się nie uda jej namówić, to mamy kilka młodych i ciekawych rozgrywających w polskiej lidze, które będą walczyły z Wenerską o pozycję. Jest Nowicka, jest Bińczycka. Przyszłość wygląda optymistycznie.

Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie