Szczere wyznanie polskiej medalistki. "To coś znaczy"
Jeden dzień i dwa medale w jednej dyscyplinie. Aleksandra Mirosław ze złotem, Aleksandra Kałucka z brązem. Ta druga nie kryje wzruszenia i szczęścia ze zdobycia olimpijskiego medalu.
Dla Aleksandry Kałuckiej były to pierwsze igrzyska olimpijskie w życiu. Nasza młoda wspinaczka jest zafascynowana całą imprezą i rezultatem, jaki uzyskała.
ZOBACZ TAKŻE: Tak jest! Mamy kolejny medal w Paryżu
- To są moje pierwsze igrzyska. Igrzyska są wielkie. Całe to przygotowanie. Jestem z siebie mega dumna z tego, jaką zrobiłam robotę mentalną, bo nigdy nie czułam się tak przygotowana mentalnie - bo w sumie się nawet nie stresowałam i umiałam się uspokoić emocjonalnie. Więc tak wyszło, Super! Cieszę się! - powiedziała pełna emocji Kałucka.
W półfinale doszło do polsko-polskiego starcia. Nasza brązowa medalistka zmierzyła się z Aleksandrą Mirosław, która wywalczyła w finale pierwszy dla Polski złoty krążek na tegorocznych igrzyskach.
- Nie skupiałam się, z kim biegnę. Zawsze staram się nie myśleć o moich przeciwnikach i jakie mam szanse czy nie mam szans. Moim celem jest zawsze bieganie jak najszybciej i jak najbardziej skoordynowanie. Olka mnie "pociągnęła", więc zrobiłam też życiówkę. Po biegu Olka mi powiedziała, że mam biec po kolejny medal - dużo mi to dało i porozmawiałyśmy po starcie, że takie słowa bardzo dużo dla mnie znaczą, bo usłyszeć to od takiej mistrzyni to zaszczyt - zaznaczyła polska medalistka.
Na pytanie, czy wspinaczka sportowa na czas to polska dyscyplina Kałucka nie miała wątpliwości.
- Tak! My przed starem olimpijskim zdobywałyśmy medale, tylko nikt o nas nie słyszał - moja siostra wygrała m.in. mistrzostwo świata w 2021. Tak. Polska kobieca wspinaczka sportowa na czas jest bardzo szybka. Zawsze walczymy o medale, rekord kraju, rekord świata - to coś znaczy - zakończyła brązowa medalistka igrzysk olimpijskich.
Przejdź na Polsatsport.pl