Sytuacja była już fatalna. Wtedy stało się to. Mistrz Europy zdradził
- Pięknie to wyciągnęli, nie było w naszym zespole zwątpienia – powiedział były reprezentant Polski Jakub Jarosz po olimpijskim półfinale, w którym Biało-Czerwoni siatkarze pokonali USA 3:2. - Emocje były niesamowite, a mecz piękny dla kibica – dodał atakujący, który przy okazji zdradził, co zrobił, kiedy sytuacja robiła się dla naszych kadrowiczów bardzo niedobra.
Drużyna trenera Nikoli Grbica przegrała trzeciego seta 14:25, a dwa kolejne potrafiła rozstrzygnąć na swoją korzyść, mimo kontuzji rozgrywającego Marcina Janusza i libero Pawła Zatorskiego. Tego pierwszego zastąpił Grzegorz Łomacz.
ZOBACZ TAKŻE: Eksperci skomentowali zwycięstwo Polski z USA. Wspomnieli o "drodze przez mękę"
- Było bardzo nerwowo. Szczerze mówiąc, w pewnym momencie bałem się, czy dotrwam do końca, ale skończyło się pięknie. Zabawna historia, kiedy Amerykanie prowadzili w setach 2:1 stwierdziłem, że coś trzeba zmienić. Napisałem do sąsiada Piotrka Nowakowskiego (też były reprezentant Polski - przyp. red.) z pytaniem, czy mogę przyjść do niego oglądać dalej, by razem skuteczniej kibicować. No i tak się to poukładało, że zaczęliśmy ładnie wygrywać. Wspaniała historia, były trudności, kontuzje. Grzegorz Łomacz wszedł i doskonale poprowadził grę. Cieszy mnie to ogromnie, bo to mój przyjaciel niemal od dziecka – dodał mistrz Europy z 2009 roku.
Podkreślił, że w polskiej kadrze grają niesamowici siatkarze pod względem indywidualności.
- Nawet jeżeli nie wszyscy zagrają na sto procent swoich umiejętności, to i tak ten zespół pokazuje w trudnych momentach, że pojedynczymi akcjami potrafi wyjść z opresji i wygrywać najważniejsze akcje. Już naprawdę dużo wygrali. Chyba po prostu cały czas wierzyli na tyle mocno w siebie, że tam nie było zwątpienia. Oni cały czas znali swoją wartość i wiedzieli, że w siatkówce zawsze można odwrócić wynik w drugą stronę - powiedział atakujący.
Zaznaczył, że każdy z polskich zawodników występujących na igrzyskach ma za sobą sety wysoko wygrane i przegrane, więc wysoka porażka w trzeciej partii nie zrobiła na nich wrażenia.
- Żeby wygrać mecz – trzeba mieć trzy po swojej stronie. Jak widać po końcowym wyniku – nikt w naszej drużynie nie zwątpił. Wiedzieli, że będzie trudno, pięknie to wyciągnęli, emocje były niesamowite i piękny mecz przede wszystkim dla kibica, także postronnego. A dla nas - fantastyczny – dodał.
Zaznaczył, że w sobotnim finale wiele będzie zależało od tego, jak zagrają rywale.
- Bardzo bym chciał, żeby nasi zdobyli złoty medal. Ta drużyna pokazała, że potrafi wygrywać nie tylko pojedyncze mecze, nie tylko ćwierćfinały. My na pewno będziemy bardzo mocni mentalnie i fizycznie również. Mam nadzieję, że te kontuzje okażą się niegroźne i wszyscy będą do dyspozycji trenera – zaznaczył.
Już wcześniej kontuzja wykluczyła z gry do końca turnieju środkowego Mateusza Bieńka. W środę zastąpił go Norbert Huber.
Jarosz ze śmiechem zadeklarował, że jeśli w finale wynik będzie nie po myśli polskich kibiców, znów przeniesie się do mieszkającego obok Nowakowskiego.
- Może trzeba będzie tak zrobić dla spokojniejszej głowy. Zobaczymy, jak będzie trudno, to się ponownie przemieszczę – zakończył atakujący, który latem po pięciu sezonach gry w GKS Katowice przeniósł się do Trefla Gdańsk.