Wyjątkowe wyznanie Nikoli Grbicia. Powiedział to po meczu siatkarzy z USA

Inne

- Przy problemach w czwartym secie powiedziałem chłopakom: nikt nie wygra tego sam. To było największe zwycięstwo drużyny odkąd jestem jej trenerem – przyznał Nikola Grbić po zwycięstwie polskich siatkarzy nad USA 3:2 w półfinale igrzysk olimpijskich w Paryżu.

Szkoleniowiec po dramatycznym, pełnym zwrotów akcji spotkaniu z Amerykanami, w którym groźnie wyglądającej kontuzji doznał libero Paweł Zatorski, jedyny, który nie ma w Paryżu pełnoprawnego zmiennika, przyznał, że miał plan na tę sytuację.

 

- Oczywiście, Semen miał wejść za Zatorskiego, już mu to przekazałem, bo wyglądało, jakby to był koniec i nie było szansy, żeby Zatorski kontynuował grę – powiedział Grbić.

 

ZOBACZ TAKŻE: "Leon jest jak Wolfe z Pulp Fiction" Legenda siatkówki ma radę dla młodszych kolegów przed finałem

 

Zatorski, który najprawdopodobniej wybił bark po jednej z akcji trzeciego seta, szybko stanął jednak na nogi, ale to nie był koniec problemów Biało-Czerwonych. W czwartej partii z boiska z powodu urazu pleców musiał zejść Marcin Janusz. Sytuacja wyglądała poważnie, rozgrywający nie zagrał już do końca meczu. Wcześniej w ćwierćfinale z powodu kontuzji stopy udział w turnieju zakończył Mateusz Bieniek.

 

- Potrzebujemy sześciu zawodników na boisku. W każdym meczu tracimy jednego albo dwóch. Będziemy jednak mieli sześciu graczy i będziemy walczyć o zwycięstwo. To powiedziałem chłopakom po kontuzji Zatiego, przy problemach w czwartym secie: nikt nie wygra tego sam. W pewnym momencie, nie pamiętam którym, coś się zmieniło - byliśmy przy każdej piłce, można było zobaczyć, że walczyli dając z siebie wszystko – przyznał trener.

 

- Kiedy rywalizuje się z drużyną, która bez względu na to, z kim gra, ma ogień w oczach, idzie do każdej piłki - to ma efekt. Amerykanie grali świetnie, bardzo trudno było zorganizować blok i obronę. Musieliśmy być cierpliwi. To było największe zwycięstwo drużyny odkąd jestem jej trenerem – dodał.

 

Zanim został szkoleniowcem, Grbić miał długą, pełną sukcesów karierę jako siatkarz, zdobył m.in. złoto olimpijskie w 2000 roku w Sydney. Przyznał jednak, że środowy mecz był najbardziej dramatycznym w jego życiu.

 

- Miałem wiele thrillerów w karierze sportowej, ale to był największy z jednego prostego powodu - to półfinał igrzysk olimpijskich - podkreślił Serb.

 

Grbić zwrócił uwagę, że ze swojej długiej kariery sportowej wyniósł lekcję, że gdy wychodzi się na boisko, bez względu na dobrą lub trudną sytuację, nic innego nie ma znaczenia, tylko walka o zwycięstwo. Tego nauczył polskich podopiecznych.

 

- Jeśli Marcin nie wyzdrowieje, to zagra Grzegorz Łomacz, jeśli coś się stanie jednemu ze środkowych, to nie wiem, zagra na tej pozycji Aleksander Śliwka. Jestem dumny z tych chłopaków, bo taki mamy poziom zaufania, że są gotowi, żeby dać wszystko drużynie. Na koniec, jeśli zespół wygra, to każdy jeden z nich będzie najmocniejszy, jaki może być – ocenił trener.

 

Zaznaczył, że indywidualne występy nie mają znaczenia, ale najważniejsza jest drużyna, o czym Biało-Czerwoni przekonali się na własnej skórze podczas ostatnich igrzysk olimpijskich trzy lata temu.

 

- Jeśli nie zagramy jak drużyna, to stanie się to, co w Tokio. Kurek będzie miał 70 proc. w ataku, Leon 75 proc., jeden 30 punktów, drugi 31, ale zespół przegra. I ktoś powie: wow, zagrali świetnie w najważniejszym meczu dotychczas w ich reprezentacyjnej karierze, co mogli zrobić lepiej, jak drużyna przegrała? Indywidualności nie mają znaczenia” – podkreślił szkoleniowiec.

 

Dodał, że nie denerwowały go zepsute zagrywki podopiecznych, bo wiedział, że podejmują ryzyko potrzebne do rywalizacji z taką ekipą jak amerykańska. Efektem były asy serwisowe w najważniejszych momentach.

 

- Nigdy się nie zdenerwowałem zepsutą zagrywką. Po błędzie podchodziłem do nich i poklepywałem ich po plecach i mówiłem, że to nie ma znaczenia. Nie mogę mieć pretensji za zepsute serwisy, jeśli podejmują ryzyko. Huber nie ryzykował do końca, ale później zanotował asa w tie-breaku! Gdybym zwracał mu uwagę na błędy, to tylko o nich by myślał – tłumaczył selekcjoner.

 

Grbić przyznał, że ryzyko w polu serwisowym to także plan na finał z Francuzami.

 

- Wszystkie zespoły, które zostały w turnieju, jeśli mają piłkę dograną do siatki, to już jej nie zobaczysz. Każdy, kto gra przeciwko nam, daje pełną moc na zagrywce, bo jesteśmy jednym z najlepszych zespołów na świecie pod względem gry z piłką dograną do siatki. Każdy ryzykuje, żeby nas odrzucić od siatki – stwierdził trener.

 

Czy z perspektywy trudnej drogi i problemów biało-czerwonych jest już usatysfakcjonowany samą grą w finale i pewnym co najmniej srebrnym medalem?

 

- Teraz wygraliśmy srebro. W finale jeśli poniesiemy porażkę, to przegramy złoto. Nigdy nie można się zadowolić tym, co już się osiągnęło. Musimy dać z siebie wszystko, żeby zdobyć złoty medal. Mamy jakość, która pozwala nam rywalizować z każdym i walczyć o złoto. Nie możemy się teraz zatrzymywać, musimy się zastanowić, co zrobić, żeby się zregenerować. Nie możemy czuć się usatysfakcjonowani srebrem tylko dlatego, że mamy problemy – zaznaczył Serb po meczu z USA.

 

Finał aktualnych mistrzów Europy i wicemistrzów świata Polaków z mistrzami olimpijskimi z Tokio i triumfatorami tegorocznej Ligi Narodów Francuzami odbędzie się w sobotę od godziny 13:00.

KP, PAP
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie