Kto mocniejszy - Polska czy Francja? Świderski zdradza, co będzie decydujące!

Kto mocniejszy - Polska czy Francja? Świderski zdradza, co będzie decydujące!

Trzy lata temu w Tokio faworytami wydawali się Polacy. Wygrali 3:2 Francuzi, którzy potem sięgnęli po tytuł mistrzów olimpijskich. W ostatnim starciu biało-czerwonych z trójkolorowymi znów górą byli nasi rywale. Jak będzie w sobotę w finale igrzysk w Paryżu. W czym Francuzi są od nas lepsi na dziś, a w jakich formacjach my możemy być górą? Czy Francuzów, grających we własnej hali w ogóle da się zatrzymać? Zapraszamy na naszą analizę przed olimpijskim finałem Francja - Polska.

Po meczu z Włochami na pewno widać, że Francuzi złapali falę wznoszącą. We wcześniejszych spotkaniach grali momentami tak sobie. Z Serbami wygrali dopiero w piątym secie. Kanadę pokonali 3:0, ale ze Słoweńcami przegrali 2:3. W dwóch pierwszych setach meczu Urnaut i spółka dosłownie roznieśli podopiecznych Andrei Gianiego. Niemcy Michała Winiarskiego w ćwierćfinale też prowadzili już 2:0 z Francuzami, by przegrać w tie-breaku z wyraźną jednak pomocą sędziego dla gospodarzy.

 

Earvin N'Gapeth jak za najlepszych lat

 

W półfinale Włosi wcale nie zagrali źle, ale to Francuzi pokazali swoją najlepszą siatkówkę i odebrali wszystkie atuty mistrzom świata. To była Francja z igrzysk w Tokio. W każdym elemencie lepsza od Michielletto i spółki. Jak za najlepszych lat grał Earvin N’Gapeth, rewelacyjny mecz miał też Trevor Clevenot. Jean Patry, tak jak w Tokio - bił górą, między rękoma, z dobrze i źle wystawionych piłek, a Antoine Brizzard gubił najlepszy do tej pory blok tego turnieju. Do tego trzeba dodać świetne przyjęcie i obronę, w której rządzi Jenia Grebennikov, ale bardzo dużo do powiedzenia mają też wszyscy inni z N’Gapethem na czele, który uwielbia popisywać się obronami na dziewiątym metrze.

 

- To nie Włosi przegrali ten mecz, a Francuzi go wygrali. Byli lepsi w każdym elemencie – podkreśla mistrz olimpijski z Montrealu i mistrz świata z Meksyku, Ryszard Bosek.

 

Jak więc ugryźć w wielkim finale naszych rywali? Trzy lata temu ćwierćfinale w Tokio przegraliśmy 2:3. 29 czerwca tego roku, półfinale turnieju Ligi Narodów w Łodzi, znów górą 3:2 byli Francuzi, którzy potem w wielkim finale pokonali Japonię 3:1.

 

- Niech będzie, że tym razem to oni będą faworytami. W meczu z Włochami widzieliśmy Francję radosną, ale też niebezpieczną. Na pewno hala będzie przeciwko nam, ale w Rzymie w finale ostatnich mistrzostw Europy, też była przeciwko nam, a pokonaliśmy Włochów 3:0 – przypomina nasz komentator Tomasz Swędrowski, który wspólnie z Wojciechem Drzyzgą skomentują też oczywiście olimpijski finał, który odbędzie się w sobotę o godz. 13.00. Jak więc pokonać Francję. W jakich elementach, na jakich pozycjach możemy mieć przewagę?

 

Rozegranie?

Tu na pewno – przynajmniej na dziś lepsi są Francuzi. Mają do wyboru dwóch wybitnych rozgrywających. Obu znamy z PlusLigi. Benjamin Toniutti ciągle w niej gra i jest jednym z najważniejszych zawodników Jastrzębskiego Węgla – drużyny aktualnych mistrzów Polski. Antoine Brizzard to właśnie w Polsce, w Warszawie, zaczynał wielką karierę międzynarodową. Obecnie jest ważną postacią jednego z najbogatszych klubów siatkówki na świecie – włoskiej Piacenzy. Brizzard ma wszystko – rozegranie, zagrywkę, blok, a i atakować potrafi, warunki fizyczne też ma. Toniutti to artysta, wchodzi na zmiany.

My na dziś nie wiemy czy będziemy mieli do dyspozycji dwóch, czy jednego rozgrywającego. Ani Marcin Janusz ani Grzegorz Łomacz takich „papierów”, jak francuska para, nie mają, ale przecież Janusz prowadził ZAKS-ę do dwóch z rzędu zwycięstw w Lidze Mistrzów, jest naszym rozgrywającym zarówno z mistrzostw świata, jak i mistrzostw Europy, gdzie zdobywaliśmy srebro i złoto. Łomacz to nie tylko jego zmiennik, ale też zmiennik poprzednich rozgrywających w kadrze, mistrz i wicemistrz świata, mistrz Europy no i bohater meczu z USA. To może go ponieść – jeśli wyjdzie na parkiet w szóstce. Jeśli Janusz nie będzie mógł grać, Łomacz nie będzie miał zmiennika. Tak czy inaczej na rozegraniu na dziś 1:0 dla Francji.

Kurek czy Patry, który mocniejszy w ataku?

 

Jeśli patrzeć na formę w tym turnieju, to znów lepiej, ale tylko na papierze wyglądają Francuzi. Jean Patry – nasz kat z ćwierćfinału w Tokio, po trzech latach gry w kratkę, im bliżej końca turnieju tym bardziej łapie formę, jaką prezentował w Japonii. Do tej pory w Paryżu zdobył 70 punktów, ma blisko 50% efektywności w ataku i tę niesamowitą lekkość przechodzenia przez blok, gdy wydaje się, że nie ma na to szans (to wrażenia głównie z meczu z Włochami).

 

Bartosz Kurek męczy się w tym turnieju. Najlepiej zagrał ze Słowenią. W meczu z USA w ataku znów nie przekroczył 30% skuteczności. W całym turnieju zdobył 60 pkt, a jego efektywność w ataku (tym wskaźnikiem posługuje się FIVB) wynosi niespełna 40%. Czyli słabiej od Patry’ego.

 

Ale tak jak cały zespół Kurek walczy jak lew. Miał ważne bloki w tej niesamowitej końcówce meczu z USA, bronił piłki w polu. Asa wprawdzie nie zaliczył, ale wiele razy naprawdę cisnął zagrywką tak, że Amerykanów bolały ręce. Po meczu z USA trener Speraw powiedział, że presja na zagrywce, jaką wywarli Polacy w czwartej i piątej partii, była jednym z kluczowych elementów. No i Kurek jest kapitanem. Ta drużyna to jest jego „Gang Łysego”. Gang, który pójdzie za sobą w ogień.

 

Kurek jest bardziej doświadczony. Nie ma wprawdzie olimpijskiego złota, ale ma mistrzostwo i wicemistrzostwo świata, mistrzostwo Europy i to dwa razy, plus dwa brązy na tej imprezie. Generalnie jest o wiele bardziej utytułowany od Francuza. I na pewno ma większe rezerwy od Patry’ego w tym turnieju. Jeśli obaj pokażą swojego maksa, Bartosz będzie lepszy. Jeśli zagrają, tak jak do tej pory, Patry wygra rywalizację na pozycji atakującego. Na teraz, na podstawie tego co widzieliśmy w ataku, 1:0 dla Francji.

Przyjęcie. Jaką twarz pokaże Earvin N'Gapeth?

 

Tu będzie starcie dwóch wielkich gwiazd światowego formatu i dwóch gwiazd PlusLigi i przez dwa lata kolegów z Jastrzębskiego Węgla.

Oczywiście żeby była jasność i Fornal i Clevenot to też gwiazdy światowego formatu, bo o nich mowa w drugiej części poprzedniego zdania. Ale też nikt nie zaprzeczy, że głośniejsze nazwiska mają Leon i N’Gapeth.

 

Które jest głośniejsze? Zależy czy chodzi tylko o wartość sportową, czy o skandale. W tej drugiej kategorii N’Gapeth nie ma sobie równych. Francuz nie stawiał się po świątecznych przerwach się na treningach zarówno w Rosji jak i we Włoszech. W Rosji wystawiał do wiatru nawet własnego ojca, który był trenerem drużyny w której grał. We Włoszech był zatrzymywany „pod wpływem” po wypadku, który spowodował, a w Brazylii oskarżano go o napaść seksualną.

 

Wilfredo Leon to przykładny ojciec rodziny. Po meczu z USA opowiadał o swojej rozmowie z Bogiem przed ostatnimi piłkami, które sżły do niego.

 

Sportowo? Obaj mieli okresy, gdy uznawano ich za najlepszych siatkarzy świata. Obaj mieli okresy, gdy byli na szczycie listy najlepiej zarabiających siatkarzy świata – Leon wciąż na tym szczycie jest, bo w Perugii gdzie w końcu zdobył mistrzostwo Włoch zarabiał ok. 1.2 mln euro za sezon.

 

N’Gapeth to MVP ostatnich igrzysk olimpijskich. Ma na koncie mistrzostwo Francji i Włoch. To on miał zastąpić z Zenicie Kazań Wilfredo Leona, który odszedł do Perugii. Nawet jednak nie zbliżył się do tego co udało się osiągnąć reprezentantowi Polski. Bo Leon to wprawdzie „tylko” jednokrotny mistrz Włoch, ale czterokrotny zwycięzca Ligi Mistrzów, czterokrotny mistrz Rosji, trzykrotny zdobywca klubowego mistrzostwa świata, czterokrotny zdobywca Super Pucharu Włoch.

 

N’Gapeth, tak jak Leon, potrafił zaserwować kilka asów w meczu, ale ostatnie lata były dla niego dużo słabsze niż dla Leona. Z całą pewnością siła ofensywna i zagrywka będą atutami naszego siatkarza. N’Gapeth daje więcej w obronie i na przyjęciu. Na dziś w „papierowym” pojedynku uważamy, że lepszy jest Leon. Z N'Gapethem często jest tak, że albo jest wielki, albo gra "piach". W turniejowych statystykach też to nasz siatkarz wygląda lepiej – ma więcej punktów w ataku (74:69) i zagrywce (13:6). Słowem dajemy punkt Leonowi, czyli Polsce, choć pewnie wielu dałoby remis.

Clevenot – Fornal. Dwóch mistrzów Polski z Jastrzębskim Węglem z sezonu 2022/2023. Dwóch wielkich rywali w finale mistrzostw Polski w sezonie 2023/2024. Fornal dalej w Jastrzębiu, Celevenot w Zawierciu. Który lepszy? Obaj mają wszystko – przyjęcie, zagrywkę, obronę, blok. Clevenot był absolutnym bohaterem meczu półfinałowego z Włochami, Fornal meczu półfinałowego z USA. W lidze grali na podobnym, wysokim albo bardzo wysokim poziomie. Clevenot jest mistrzem olimpijskim. W Tokio Fornala nie było. Francuz grał też we Włoszech, ale nie zrobił tam wielkiej kariery. Dlaczego stawiamy na Fornala? Bo ma większą charyzmę, bo musimy gdzieś być lepsi. Więc jeśli mamy wygrać ten finał, na przyjęciu musi być 2:0 dla Polski.

 

Mamy więc remis 2:2 na pozycjach. Francuzi lepsi w ataku i na rozegraniu, my na przyjęciu. Ale jest jeszcze środek i libero.

 

Grebennikov - artysta w swoim fachu

 

Na pozycji libero przewagę będzie miała Francja. Jennia Grebennikov to od lat jeden z najlepszych libero świata, prawdziwy artysta. Gra tylko w wielkich klubach, za naprawdę duże stawki. Obecnie jest to Rosja, co chluby mu nie przynosi, ale sportowo Jennia wciąż jest wielki. Paweł Zatorski to oczywiście także siatkarz ze światowego topu. Dwukrotny mistrz świata, aktualny wicemistrz świata. Mistrz Europy. Ten turniej gra naprawdę nieźle. Ale aż tak dobrze jak Jennia na pewno nie, a poza tym wciąż nie jest pewne, co z jego zdrowiem. Szanse na jego występ, takie przynajmniej głosy dobiegają z polskiego sztabu, rosną, ale trzeba pamiętać, że po meczu z USA Zatorski nie czuł dwóch palców. Oby wszystko było w porządku. Na libero dajemy jednak punkt Francji. Jest zatem 3:2 dla Trójkolorowych.

 

Co na środku? Chinenyeze miał zastąpić Simona

 

Francuzi mają tutaj Barthélémy’ego Chinenyeze oraz Nicolasa Le Goffa. Oczywiście bardziej znamy jest ten pierwszy, w Polsce choćby dlatego, że grał w Rzeszowie. Chinenyeze to zawodnik wielkiego Cucine Lube Civitanova, ale obecnie wielkiego raczej z nazwy. Francuz w tym utytułowanym włoskim klubie miał zastąpić legendarnego Kubańczyka Simona. Zastąpił na pozycji, ale sportowo na pewno aż tyle nie wnosi. Oczywiście jest świetny, szybki, jego gra ofensywna bywa wybitna, doskonale spisuje się z bloku, gorzej z zagrywką. Bloków w całym turnieju ma już 13, w ataku zdobył 22 punkty, dołożył dwa asy.

 

Le Goff ma osiem bloków, zero asów i 23 punkty w ataku. A trzeba pamiętać, że poza meczami z Kanadą i Włochami, Francuzi grali pięciosetowe boje. Za wiele więc nie zdobył dla Francuzów. Nie gra też i nigdy nie grał w żadnym wielkim klubie. Odbił się od ligi włoskiej, trzy lata grał w Berlinie, obecnie wrócił do Montpellier, gdzie zaczynał karierę. Jest jednak oczywiście mistrzem olimpijskim i obok kolegów z kadry gra zdecydowanie lepiej niż w klubie. 

 

Obaj nasi środkowi wypadają lepiej. Wprawdzie Norbert Huber miał chwile słabości w meczu z USA, nie wyszedł mu też najlepiej bój z Włochami, ale przecież był bohaterem starcia z Brazylią. Zarówno Huber, jak i Kochanowski lepiej zagrywają, lepiej atakują i lepiej bronią od obu francuskich środkowych. Dość powiedzieć, że "Kochan" ma 31 punktów w ataku, pięć bloków i cztery asy, a Huber 21 punktów w ataku, pięć bloków i siedem asów. Może tylko w bloku Chinenyeze jest od nich ciut lepszy. Z naciskiem na słowo ciut. Podsumowując – obie ekipy mają świetnych środkowych, ale naszym zdaniem nasi są minimalnie lepsi. Obaj. Zatem 2:0 dla Polski.

 

Dwie trenerskie sławy

 

Na ławkach trenerskich naprzeciw siebie staną dwie siatkarskie legendy. Grbić – mistrz olimpijski, mistrz Europy, mistrz Włoch, mistrz Rosji – jego medale w wielkich imprezach trudno policzyć. Ale jeszcze więcej ma ich Andrea Giani – członek legendarnej, włoskiej drużyny „Fenomenów”, z którymi zdobył m.in. trzy mistrzostwa świata, siedem razy wygrał Ligę Światową, cztery razy zdobył mistrzostwo Europy. Z klubami, w których grał zgarnął pięć razy scudetto – w czasach, gdy do ligi włoskiej nie miała podejścia żadna inna liga na świecie. Nie udało mu się, tak jak i całej ekipie, zdobyć tylko olimpijskiego złota, ale na podium stawał trzy razy – raz na drugim stopniu, dwa razy na trzecim – co tylko pokazuje, jak ciężko zdobywa się złoto na igrzyskach.

 

Trenersko? Giani ma na koncie wicemistrzostwo Europy z Niemcami i Słowenią. Z Francją wygrał dwa razy Ligę Narodów. Grbiciowi nie poszło z reprezentacją swojego kraju tak, jakby sobie wymarzył – ale Ligę Światową wygrał, a na mistrzostwach Europy zajął trzecie miejsce.  Z Polską – od kiedy ją prowadzi - nie schodzi z podium żadnej imprezy, w której bierze udział. Wicemistrzostwo świata, mistrzostwo Europy oraz zwycięstwo w Lidze Narodów w 2023 to jego największe sukcesy.

 

Słowem – obaj trenerzy to mistrzowie w swoim fachu. Trenersko więcej wygrał Grbić, ale Giani miał więcej sukcesów jako siatkarz. Dajemy remis z lekkim wskazaniem na Serba.

 

Na papierze prowadzą więc wciąż Polacy 5:4, ale trzeba pamiętać, że mecz będzie się rozgrywał w Paryżu. Na trybunach zasiądzie pewnie z 8-9 tysięcy Francuzów no i pewnie nie więcej niż tysiąc, maksymalnie dwa tysiące Polaków. Tutaj więc przewaga będzie po stronie Francji i wychodzi nam remis 5:5. Ale czy może być inaczej? Spotykają się dwie najlepsze drużyny turnieju. Drużyny z wielkimi gwiazdami, znające się jak „łyse konie”.

 

Świderski stawia na Polskę

 

- Nie zgadzam się, z opiniami, że to Francuzi będą faworytami meczu finałowego. Szanse są równe – uważa prezes Polskiego Związku Piłki Siatkowej, wicemistrz świata z 2006 roku, wicemistrz Włoch z Perugią, mistrz Polski z Kędzierzynem, Sebastian Świderski.

 

- W tym meczu obie ekipy będą pod ogromną presją. Francuzi bronią tytułu u siebie. My od lat chcemy ten tytuł zdobyć. To Polska jest volley landem, w żadnym innym kraju siatkówka nie ma takiego statusu, jak u nas. Kluczowe dla losów meczu może być to, która drużyna szybciej zrzuci z siebie tę presję. Bo to będzie taki mecz, w którym jak jedna ekipa wejdzie na falę, to może być trudno ją powstrzymać – uważa „Świder”.

 

- Nie ma co patrzeć na to, jak kto radził sobie w tym turnieju. W tym meczu to nie będzie miało znaczenia. Za to na pewno presja kibiców będzie miała znaczenie, przynajmniej na początku. My jako związek nie możemy kupić nawet kilku biletów na ten finał. Francuzi będą w przewadze ogromnej pod tym względem – dodaje szef naszej federacji.

 

- To będzie mecz, w którym mogą decydować pojedyncze akcje. Nie wierzę, że skończy się w trzech setach – przewiduje Świderski, który sam doskonale pamięta swój udział w igrzyskach, zwłaszcza tych w Pekinie, gdy po pięciosetowym boju przegraliśmy w tie-breaku dwoma punktami z Włochami.

 

- Co będzie kluczem? Te igrzyska pokazują, że przyjęcie i obrona. Trzeba będzie być bardzo cierpliwym, by dobić się do parkietu. W tym turnieju jest o to bardzo trudno. Nie możemy się spieszyć, nie może się deprymować i musimy wierzyć do końca. Ja wierzę, że jesteśmy to w stanie wygrać – kończy Świderski.

 

My wierzymy razem z nim. Olimpijski finał siatkarzy Francja – Polska w sobotę o godz. 13.00. Dla Eurosportu skomentują go nasi dziennikarze – Tomasz Swędrowski oraz Wojciech Drzyzga.

Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie