Piłkarz Wisły Kraków nie mógł w to uwierzyć! "Troszkę przysnęliśmy”
Rafał Mikulec po porażce Wisły w Trnawie: Nie możemy tak grać
Spartak Trnawa – Wisła Kraków. Skrót meczu
- Nie możemy tak grać. Musimy być bardziej skoncentrowani, wychodząc na drugą połowę – powiedział Polsatowi Sport obrońca Wisły Kraków po wyjazdowej porażce 1:3 ze Spartakiem Trnawa. Krakowianie utrudnili sobie zadanie, ale już w najbliższy czwartek u siebie powalczą o odrobienie strat i awans do ostatniej runy eliminacji do Ligi Konferencji.
Spartak Trnawa jest na dobrej drodze, by skolekcjonować już trzeci skalp polskich drużyn w eliminacjach do europejskich pucharów. Rok temu wykluczył z nich Lecha Poznań, a wcześniej zatrzymał Legię. Teraz wziął się za Wisłę. Po takich meczach, jak ten czwartkowy na pięknym stadionie w Trnawie, najgorsze jest poczucie, że rywal nie tylko był w zasięgu, ale też nie miał indywidualności, którymi mógłby postraszyć. Jeśli ktoś w tym meczu robił różnicę, to Angel Rodado i Marc Carbo. Ale to Wisła znowu wraca na tarczy, bo znowu sprzedawała ser szwajcarski w obronie i ponownie dała sobie strzelić trzy bramki w ciągu 20 minut. Najsmutniejsze jest to, że Spartak nie musiał się napocić, żeby je strzelić. Wystarczyła determinacja i waleczność, twardość i siła fizyczna.
ZOBACZ TAKŻE: Kat polskich drużyn na drodze Wisły Kraków! Moskal: Nie chcę być źle zrozumiany
Długo można oglądać powtórkę z bramki na 1:1 i nadal ciężko zrozumieć, jakim cudem Patryk Gogół nie skasował akcji Azango przed polem karnym. Druga bramka dla Słowaków wzięła się z rozpaczliwego wybicia piłki przez naciskanego bramkarza Zigi Freliha, do którego aż prosiło się o wyjście przed pole karne Kamila Brody. Trzecia to również prezent. Dlaczego Wiktor Biedrzycki nie ruszył za Michalem Durisem, by uniemożliwić 36-latkowi strzał do pustej bramki?
- Na pewno po raz kolejny źle weszliśmy w drugą połowę. Bardzo szybko straciliśmy bramki, już w 68. minucie przegrywaliśmy 1:3. Nie możemy tak grać. Musimy się bardziej skoncentrować i lepiej zaczynać drugie połowy – powiedział Polsatowi Sport Rafał Mikulec.
Trenera Kazimierza Moskala musi martwić to, że drużyna w ogóle nie uczy się na własnych błędach. Zaledwie cztery dni wcześniej w Pruszkowie prowadziła ze Zniczem do przerwy 1:0, by później, z łatwością oddać kontrolę nad meczem.
- Od początku graliśmy agresywnie. Dzięki temu mieliśmy bardzo dużo odbiorów. Później za szybko traciliśmy piłki w naszych kontratakach. Ale zawiedliśmy w drugiej połowie – nie mógł odżałować obrońca Wisły.
Szczególnie żałował utraty bramki na 1:1.
- Taką piłkę przed polem karnym musimy wybić. Na dodatek pechowo przeleciała między nogami Marca Carbo. Wielka szkoda. Ciężko mi powiedzieć, jeszcze raz musiałbym to obejrzeć, ale na pewno takie piłki musimy wybijać – uważa Rafał Mikulec.
Azango skarcił błędy Wisły bramką na 2:1, po dość przypadkowej kontrze, którą zainicjowało wybicie bramkarza Freliha.
- W tej sytuacji troszkę przysnęliśmy. Bramkarz wybijał, a my nie widzieliśmy jednego z rywali. Powinniśmy być bardziej skoncentrowani i wybić spokojnie tę piłkę – podkreśla Mikulec.
Piłkarz "Białej Gwiazdy" ani myśli o składaniu broni w walce o awans do IV rundy eliminacji do Ligi Konferencji.
- Na szczęście rewanż gramy u siebie, gdzie nam się gra dużo lepiej. Mam nadzieję, że trybuny nas poniosą i odwdzięczymy się kibicom za to, że w tak licznym gronie jeżdżą za nami i nas wspierają – obiecuje Mikulec.
Przejdź na Polsatsport.pl