Ekspert nie potrafi tego zrozumieć. "Przecież jesteśmy wicemistrzami olimpijskimi"
Polska przegrała z Francją finał igrzysk olimpijskich w siatkówce. Srebro jest ogromnym sukcesem, dlatego nasz ekspert Jakub Bednaruk nie potrafi zrozumieć, dlaczego nie wszyscy są zadowoleni. – Szambo się wylało, choć w tych okolicznościach srebro jest ogromnym sukcesem. Po półfinale byliśmy wypruci fizycznie i psychicznie, trzech naszych grało z kontuzją – analizuje Bednaruk.
Dariusz Ostafiński, Polsat Sport: Marzyliśmy o złocie, ale Francuzi sprowadzili nas na ziemię.
Jakub Bednaruk, ekspert Polsatu Sport: No i warto się tego nauczyć i czasem przyjąć, że jak przeciwnik gra swoją najlepszą siatkówkę, to my tylko możemy mu pogratulować. Trzeba docenić Francuzów, bo grali bardzo dobrze.
ZOBACZ TAKŻE: Swędrowski i Drzyzga nie mają wątpliwości. "Ogromny sukces"
Z drugiej strony forma naszej drużyny miała rosnąć. Mieliśmy prawo liczyć na to, że po fenomenalnym meczu z USA będzie jeszcze lepiej.
I tak by pewnie było, gdyby nie kontuzje Fornala, Janusza, Zatorskiego i Bieńka. Ten ostatni nie mógł zagrać, a pozostali nie byli w pełni sprawni. Zatorski nie mógł ręką ruszyć. Wyszliśmy z Januszem, który nie grał źle, ale w poprzednim meczu leżał na parkiecie i wił się z bólu. Dlatego nauczmy się doceniać, to co mamy, bo w tej sytuacji więcej się wyciągnąć nie dało.
Myślę jednak, że nie mamy problemów z docenieniem sukcesu, bo to srebro jest sukcesem ogromnym.
Oj mamy. Jak czytam komentarze na X, to mam dość. Dlaczego Grbić nie wziął tego, czy tamtego. Ludzie, przecież jesteśmy wicemistrzami olimpijskimi. Przegraliśmy z drużyną, u której wszystko grało. Francja miała zdrowych zawodników, miała wszystko, a my tylko przebłyski. Mogliśmy liczyć na wygraną, jak Leon zrobi pięć asów z rzędu.
Potrzebowaliśmy cudu.
Czegoś ekstra. Mecz od początku był pod kontrolą Francuzów. Były momenty, gdzie była jedna piłka w tę, czy w tamtą stronę, ale to były tylko momenty. Wypruliśmy się ze wszystkiego w meczu z Amerykanami. Nie tylko fizycznie, ale z wszystkiego. Francuzi mieli tymczasem łatwe spotkanie z Włochami. A jeśli do tego wszystkiego, co powiedziałem, dodamy, że wyłączyli Kurka, Leona i Fornala, czyli trzy nasze skrzydła, to mamy jasność, że nie mogło się udać.
W tym co pan mówi, da się wyczuć nutkę żalu.
Nie, nie jestem rozżalony. Jakbyśmy prowadzili wyraźnie w którymś z setów i przegrali do 25, to bym czuł żal. Jednak my nie mieliśmy podejścia. Naprawdę zrobiliśmy maksa w tych okolicznościach. I cieszę się ze srebra.
W sumie, jakby zestawić ten medal z tym, co mówiło się przed igrzyskami, to można by powiedzieć, o co ten lament. My nie byliśmy pewni niczego, tygodniami dyskutowaliśmy o wyborach Grbica i zastanawialiśmy się, co to będzie.
Ja od początku mówiłem, że jedziemy po medal i przywieźliśmy ten medal. Wszystkie ostatnie imprezy Grbica, to medal. Jasne, człowiek jest smutny po porażce, ale przyjmuję, że nie mieliśmy argumentów. Były zrywy, momenty, ale nie było z tego poważniejszej całości. Tym bardziej nie rozumiem dyskusji w stylu, po co Kaczmarek, Śliwka, albo dlaczego Bołądź tak późno. To detale. Nic by to zmieniło, bo nie zagraliśmy naszego dobrego meczu. Nie mogliśmy go zagrać.
Z powodu kontuzji.
Właśnie. Jakby Francuzom wyleciał N’Gapeth, Chinenyeze, Brizard grałby z rozwalonym kręgosłupem, a Grebennikov z ręką na temblaku, to wtedy oni nie mieliby żadnych szans. Ja nie pamiętam, kiedy nasz skład był aż tak klejony. Pecha mieliśmy takiego, że ja szczerze doceniam to, co zrobiliśmy. Wcześniej miałem trochę zastrzeżeń do decyzji Nicoli, ale finalnie okazało się, że to były słuszne decyzje. Tymczasem szambo się wylało i tego nie potrafię zrozumieć. I tych pytań w stylu, po co podpisali z Grbicem nowy kontrakt. Podpisali, bo jest w trójce na każdej wielkiej imprezie, bo z każdej dowozi medal. Można być rozgoryczonym po finale igrzysk, ja też chciałem złota i fajerwerków, ale nie można nagle wymyślać niestworzonych historii.
To akurat typowo polskie.
Szkoda, że nie widzimy tego, że niewiele brakowało, by w ogóle nie było nas w tym miejscu. Mogliśmy przegrać z Brazylią i nie wyszlibyśmy z grupy. A jednak to zrobiliśmy, potem wygraliśmy trudny mecz ze Słowenią i fantastycznie zagraliśmy z USA. Nie wierzyłem we Francuzów, nie wierzyłem w N’Gapetha, który ma tkankę tłuszczową na poziomie 25 procent. Przeciwnik jednak okazał się mocny, a my musimy się nauczyć przegrywać.
Zakładam, że wielu trudno jest przełknąć gorzką pigułkę po tym, co stało się w meczu z Amerykanami.
I źle. Zapamiętajmy ten mecz, bo warto. A finał się nam nie udał, ale ze zdrowym Januszem i Zatorskim byłoby inaczej. Jakbyśmy nie zostali mentalnie zmasakrowani z Amerykanami, to też byłoby inaczej. My tu i tam straciliśmy po 5 procent na wartości, a na takim poziomie grania to dużo. Przy równych zespołach to wychodzi. Dlatego mieliśmy problem z atakiem, dlatego oni na zbili w ofensywie, choć myślałem, że będzie inaczej. Poszliśmy na ryzyko, ale nic to nie dało. Raz jeszcze jednak powtórzę, że ja to srebro doceniam.
Polska - Francja. Finał igrzysk olimpijskich