Marian Kmita podsumował igrzyska w wykonaniu Polaków. "Popełniamy błąd PR-owy"

Krystian NatońskiInne
Marian Kmita podsumował igrzyska w wykonaniu Polaków. "Popełniamy błąd PR-owy"
fot. PAP/Polsat Sport
Marian Kmita

Reprezentacja Polski skończyła igrzyska olimpijskie w Paryżu z dorobkiem dziesięciu medali - jednego złotego, czterech srebrnych i pięciu brązowych. Zdaniem większości ekspertów, kibiców oraz dziennikarzy nie jest to zadowalający wynik. Na ten temat wypowiedział się dyrektor ds. Sportu w Telewizji Polsat, Marian Kmita.

Igrzyska olimpijskie w Paryżu przeszły już do historii. Najważniejsza impreza czterolecia dostarczyła wielu emocji - skrajnych, biorąc pod uwagę m.in. kontrowersyjną ceremonię otwarcia. Warto zaznaczyć, że wszystkim zmaganiom dopisała publiczność, ponieważ areny pękały w szwach.

 

- Opowiem o swoim osobistym odczuciu. Inauguracja tych igrzysk była bardzo kontrowersyjna. Francuzi ostro szarżowali razem z reżyserem z Wielkiej Brytanii, żeby mieli alibi, że to nie oni, tylko że ktoś im to wymyślił. Natomiast same igrzyska były wyjątkowo piękne ze względu na święto kibiców. Rozmawiałem z siatkarzami i nie spodziewali się, że mecz o dziewiątej rano może spowodować wypełnienie hali w stu procentach. Bitwa o bilety nie dotyczyła tylko finału z Francją, ale każdego meczu Polaków. Odwiedziliśmy też z prezesem Radosławem Piesiewiczem kilkanaście aren olimpijskich, bo młody człowiek ma dużo zdrowia i jak podczepił mnie pod swój dzienny rajd, to zdarzało się, że byliśmy na pięciu arenach dziennie. Wszystko jedno, czy to był mecz siatkarski, czy pojedynek bokserski, czy pływalnia, czy trybuny przed ścianką do wspinaczki - wszędzie były komplety kibiców. I to nie była publiczność teatralna, która snobistycznie uczestniczy w jakimś widowisku, ale ludzie w pełni entuzjazmu i zrozumienia dla tego, co oglądają. Byłem pod wielkim wrażeniem eliminacji biegów Oli Mirosław. Kiedy wyszła z tunelu, to cała siedmiotysięczna publiczność wstała, jakby witała Ronaldo albo Messiego. To robiło wielkie wrażenie - powiedział wiceprezes PKOl.

 

ZOBACZ TAKŻE: Wymowne słowa Piesiewicza o medalach Polaków. "Myślę, że to jest rozczarowanie"

 

Polacy skończyli igrzyska z dziesięcioma medalami. Narracja z tym związana jest raczej negatywna, ponieważ spodziewano się lepszego dorobku. Tymczasem to najsłabszy wynik od Aten 2004. Zupełnie inaczej na tę kwestię patrzy Kmita.

 

- Wszyscy chyba popełniamy błąd PR-owy, że liczba medali jest dla nas kluczem do oceny igrzysk - czy one są dobre, czy złe. W sobotę były złe, bo było dziewięć medali, a w niedzielę przyzwoite, bo jest dziesięć. Tak naprawdę nie o to chodzi, czy mamy dziewięć, dziesięć czy jedenaście medali. Chodzi o to, co z tego wynika. Niestety, uznano, że igrzyska w Tokio z 14 medalami były udane i nic za tym nie poszło. To, co się stało z polską lekkoatletyką w ciągu trzech lat dowodzi, że nie o to chodzi. Jeśli będziemy upajać się liczbą medali, jak będziemy dochodzić do "dwudziestki" albo będziemy popadać w depresję, jeśli będzie mniej niż dziesięć, to ten polski sport nie ma szans na poprawienie. Myślę, że brakuje bardzo szerokiej dyskusji. Za mało jest dyskusji o polskim sporcie. Za mało jest zbudowania swojego rodzaju racji stanu polskiego sportu, którą akceptowałyby wszystkie rządy i ministrowie sportu oraz PKOL. I pewnie też działacze związkowi. Bez takiej wspólnej dyskusji i wyznaczenia priorytetów nic się nie da zrobić - rzekł dyrektor ds. Sportu w Telewizji Polsat.

 

Cała rozmowa z Marianem Kmitą w załączonym materiale wideo.

Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie