Półfinał nie dla Huberta Hurkacza! Polak przegrał szalony mecz w Montrealu
Hubert Hurkacz nie zdołał awansować do półfinału turnieju ATP w kanadyjskim Montrealu. W ćwierćfinale wrocławianin przegrał po szalonym trzysetowym boju z Australijczykiem Aleksiejem Popyrinem 6:3, 6:7 (5-7), 5:7.
Dla Huberta Hurkacza zmagania w Kanadzie były pierwszymi od feralnego Wimbledonu, podczas którego wrocławianin doznał kontuzji, wykluczającej go nie tylko ze zmagań na londyńskich kortach, ale i igrzysk olimpijskich. Pech "Hubiego" pociągnął zaś całą serię nieszczęść, ponieważ z powodu absencji Hurkacza nasza reprezentacja nie mogła wystawić par w deblu i mikście.
ZOBACZ TAKŻE: Finał w Montrealu nie dla polskiego tenisisty
W sobotę (10 sierpnia) rozstawiony z numerem czwartym Hurkacz rozegrał dwa spotkania. Wszystko z powodu deszczu, który znacząco utrudnił organizatorom przeprowadzenie rozgrywek. Najpierw po dwuipółgodzinnym spotkaniu Polak pokonał Australijczyka Thanasiego Kokkinakisa 4:6, 6:3, 7:6 (8-6), a później potrzebował 14 minut mniej, by wygrać z Francuzem Arthurem Rinderknechem 4:6, 6:3, 6:4.
Ćwierćfinałowy rywal 27-latka, Aleksiej Popyrin, w poprzednich rundach wyeliminował zaś Czecha Tomasa Machaca, Amerykanina Bena Sheltona i Bułgara Grigora Dimitrowa, a o tym, jak dobrze w Kanadzie radził sobie Australijczyk, może świadczyć fakt, że tylko ostatniemu z przeciwników udało się urwać mu w tym turnieju seta.
Faworytem niedzielnego (11 sierpnia) pojedynku był jednak Hurkacz. Nie tylko ze względu na pozycję w światowym rankingu (nasz tenisista od tygodnia zajmuje w nim najwyższe w karierze 6. miejsce, a Popyrin plasuje się na 62. miejscu), ale i historię bezpośrednich starć z Australijczykiem. Obaj sportowcy mierzyli się do tej pory trzykrotnie i... trzy razy górą był wrocławianin, który w tych meczach nie stracił ani jednego seta.
Bój o półfinał turnieju ATP w Montrealu rozpoczął się jednak - dość nieoczekiwanie - po myśli Australijczyka, który już w pierwszym, pełnym emocji gemie przełamał Hurkacza, a chwilę później poprawił - także po grze na przewagi, przy swoim podaniu, wychodząc na prowadzenie 2:0. Niewiele brakowało, a tenisista z Sydney prowadziłby jeszcze wyżej, ale Hurkacz w trzecim gemie obronił dwa break pointy i złapał kontakt z przeciwnikiem, a następnie sam przełamał Popyrina, doprowadzając do wyrównania. Ostatnie słowo w tym secie należało już do 6. rakiety świata. Hurkacz w ósmym gemie dość gładko, bo do 15, zapunktował przy serwisie przeciwnika, a po chwili wykorzystał atut własnego podania i - wykorzystując pierwszą piłkę setową - wygrał tę partię 6:3.
W drugim secie Hurkacz bardzo szybko, bo już w trzecim gemie, przełamał Aleksieja Popyrina, a następnie obronił się przed przełamaniem powrotnym, wychodząc na prowadzenie 3:1. Trzy kolejne gemy należały jednak do zwycięzcy juniorskiego French Open z 2017 roku, który nie tylko dwukrotnie zapunktował przy swoim serwisie, ale i przełamał wrocławianina. Obaj tenisiści do końca bronili swojego podania (choć to Hubert Hurkacz był bliższy przełamania, ale w 11. gemie nie zdołał niestety wykorzystać dwóch break pointów) i o losach tej partii musiał decydować tie-break. W nim pierwszy mini-break padł łupem Australijczyka, ale po chwili to Polak zapunktował przy podaniu rywala. Wojnę nerwów wygrał jednak tenisista z Sydney, który wynikiem 7-5 doprowadził do trzeciego seta.
Decydująca partia mogła rozpocząć się idealnie dla Popyrina, który już w pierwszym gemie mógł pokusić się o przełamanie. Hubert Hurkacz obronił jednak break pointa i po grze na przewagi zdołał ostatecznie zapunktować. Podobnie było w trzecim gemie. W nim też Polak musiał ratować się przed przełamaniem i - podobnie jak na otwarcie seta - zdołał wyjść z tarapatów obronną ręką. Jeszcze bardziej dramatyczny scenariusz miał piąty gem, w którym nasz tenisista - mimo własnego serwisu - musiał odrabiać straty z 0:40! Łącznie Polak obronił w nim cztery (!) break pointy i - po krótkiej wymianie zdań z sędzią (Hurkacz domagał się przerwania meczu z powodu deszczu, co nie spodobało się publiczności, która wybuczała 6. tenisistę rankingu ATP) - obronił swój serwis. W szóstym gemie to faworyt spotkania - po znakomitej wymianie - miał okazję do przełamania Australijczyka, ale ten błyskawicznie obronił break pointa kapitalnym asem serwisowym i zdołał zapunktować, doprowadzając do remisu 3:3. Polak miał doskonałą okazję wypracować sobie sporą przewagę w ósmym gemie, ale tym razem to "Hubi" nie wykorzystał szansy, marnując trzy break pointy! W jeszcze większych tarapatach Polak znalazł się po 11. gemie, w którym - mimo prowadzenia 30:0 - ostatecznie dał się przełamać! Aleksiej Popyrin miał więc gema meczowego przy własnym podaniu i nie zmarnował tej szansy, wygrywając gładko do zera i zamykając całe spotkanie w trzech setach.
Półfinałowym rywalem Australijczyka będzie Sebastian Korda, który po trzysetowym boju wyeliminował z turnieju Alexandra Zvereva.
ATP w Montrealu - 1/4 finału
Hubert Hurkacz - Aleksiej Popyrin 6:3, 6:7 (5-7), 5:7.
Przejdź na Polsatsport.pl