Zabłąkani w "Puszczy" na szlaku do Europy. Święto "Wojskowych" przy Łazienkowskiej?
Legia ma tego lata "szczęście" do rozgrywania spotkań w dniach szczególnych dla tego miasta i tego klubu. 1 sierpnia, kiedy w Polsce obchodzono 80-tą rocznicę Powstania Warszawskiego, grała w Bangor przeciw Caernarfon Town i strzeliła Walijczykom sześć goli. W czwartek, w dniu Święta Sił Zbrojnych, ustanowionego dla uczczenia Bitwy Warszawskiej, spotka się z Broendby, by przypieczętować awans do ostatniej rundy eliminacji Ligi Konferencji.
A pewnie i fazy ligowej jesienią, przecież ewentualnego kolejnego przeciwnika, łotewskiej Audy bądź kosowskiej Drity, mimo szacunku obawiać się nie wolno. Nawet, jeśli w Podujewie, gdzie była już w lipcu Wisła Kraków, bo tam grają w pucharach wszystkie kluby z Kosowa, trawa nie będzie przycięta na właściwą długość... Za to boisko przy rywalizacji z "Białą Gwiazdą" podlane było już aż za dobrze... W niektórych miejscach robiło się nawet grząsko, co było widać na ubłoconych białych koszulkach graczy z Małopolski.
ZOBACZ TAKŻE: Perspektywistyczny piłkarz odszedł z Jagiellonii. Zagra w MLS
Po niedzielnym remisie z Puszczą w Krakowie, Goncalo Feio, jak na portugalskiego trenera przystało (Mourinho!), zarówno wziął odpowiedzialność za wynik na siebie, jak i zwrócił uwagę na te okoliczności, które nie miały związku z jego drużyną. Stoi za piłkarzami murem, chroni ich całym ciałem i jest w swoim przekazie bardzo stanowczy. Sam jednak doskonale wie, że w lidze uciekło już pięć punktów. Dużo, jak na cztery rozegrane kolejki. A przecież jesienią natężenie meczów mniejsze nie będzie.
Pracę przy Łazienkowskiej dostał dlatego, że Kosta Runjaić tracił szansę na krajowy tytuł, co w Legii zawsze było nadrzędnym obowiązkiem. Chcąc nie chcąc, będzie porównywany do poprzednika i mimo zaufania, jakim został obdarzony, drużyna nie ma prawa usadowić się w środku tabeli. Dobry wynik w Europie tego nie usprawiedliwi.
Broendby bać się nie wolno. Po czwartku wpadli w dołek, z którego jeszcze się nie wydostali. Duński zespół na porażkę z Legią u siebie zareagował źle. Przegrana w niedzielę z Aarhus na własnym stadionie tylko udowodniła, że gra obronna wicemistrza Superligi ciągle pozostawia wiele do życzenia, podobnie jak skuteczność. Lekka modyfikacja pierwszej linii i wzmocnienie środka pola kosztem jednego z napastników nie zdało egzaminu.
W Warszawie zespół ze Skandynawii będzie zmuszony do ataku pozycyjnego co będzie idealnym rozwiązaniem dla czującej się świetnie w fazach przejściowych ekipy z Warszawy. Ale Legia przy tak wzmocnionym składzie nie może sobie pozwolić tylko na oddanie inicjatywy i wyczekiwanie. Publiczność przy Łazienkowskiej jest wymagająca i oczekuje zdecydowanie więcej. Nie tylko dlatego, że czwartkowy dzień jest istotny ze względu na historię.
Te piłkarską "Bitwę Warszawską" należy rozstrzygnąć na własnych zasadach. Stolica kocha zwycięzców. Wszystkiego wygrać się nie da, to zrozumiałe. Jednak potknięcia w czwartek i/lub w niedzielę z Radomiakiem nikt tu nie zaakceptuje.
Przejdź na Polsatsport.pl