Kto ma rację w sporze Piesiewicz - Nitras? Ustalenia "Gazety Wyborczej"

Inne
Kto ma rację w sporze Piesiewicz - Nitras? Ustalenia "Gazety Wyborczej"
fot. PAP/EPA
Kto ma rację w sporze Piesiewicz - Nitras? Są nowe ustalenia

"Gazeta Wyborcza" podjęła się próby wyjaśnienia, kto i w jakim zakresie ma rację w narastającym konflikcie pomiędzy kierowanym przez Radosława Piesiewicza Polskim Komitetem Olimpijskim a ministerstwem sportu, w którym rządzi Sławomir Nitras. Poniżej przytaczamy najważniejsze fragmenty publikacji.

Autor artykułu w "Gazecie Wyborczej" Radosław Leniarski stara się wyjaśnić, w jak dużym stopniu PKOl ponosi winę za słaby występ reprezentacji Polski na Igrzyskach Olimpijskich w Paryżu. Analizuje m.in. za co jest odpowiedzialny komitet, czy można skontrolować jego finanse i czy niedogodności, jakich w czasie igrzysk doświadczyli niektórzy polscy sportowcy, faktycznie są winą PKOl-u.

 

Oryginalny artykuł znajduje się TUTAJ

 

Dziennikarz "GW" zaczyna od tego, że komitet nie ma żadnego wpływu na olimpijskie wyniki polskich sportowców. Roczne plany przygotowań układają poszczególne związki sportowe, które są finansowane przez MSiT. Związki krytykują jednak obowiązujący system, ponieważ, jak pisze "GW", "nie są w stanie myśleć i planować kategoriami czterolecia między igrzyskami, bo otrzymują co roku inną kwotę finansowania, a nie jedną na cztery lata".

 

Następnie autor tekstu wymienia rzeczy, za które odpowiada PKOl - zamawia stroje reprezentacyjne (niestartowe), organizuje podróże na igrzyska i z powrotem, oraz nagrody dla sportowców. Po co zatem komitetowi tylu sponsorów, skoro jego rola jest ograniczona? - pyta "Wyborcza". Następnie pisze, że prezes Piesiewicz dzięki swoim nieformalnym wpływom (m.in. przyjaźń z ministrem aktywów państwowych w rządzie PiS Jackiem Sasinem) sprowadził do PKOl kilka spółek skarbu państwa. Według informacji ministerstwa, za sprawą tychże spółek komitet miał do dyspozycji kwotę 90 milionów złotych.

 

Leniarski informuje o związanych z tym dwóch kuriozalnych zdarzeniach. "Pierwsze to podpisanie umowy sponsorskiej z PKP Cargo w lipcu 2023 r., całkowicie niezrozumiałej marketingowo, zwłaszcza że już wtedy spółka stała na krawędzi katastrofy. Dziesięć miesięcy później, po zmianie władzy w wyniku wyborów, ta państwowa spółka wycofała się z umowy. A tydzień temu poinformowała, że zwolni około 30 proc. pracowników, czyli ponad 4 tys. osób".

 

"Drugi kuriozalny przypadek: PKOl doprowadził do nieprzedłużenia umowy Polskiego Związku Towarzystw Wioślarskich ze spółką skarbu państwa Enea i sam z nią podpisał umowę sponsorską".

 

"GW" kontynuuje, że nie jest normalną praktyką, by na zaproszenie komitetu na igrzyska jeździli prezesi poszczególnych polskich federacji, nawet jeśli są to federacje nie mające w olimpijskich zmaganiach swoich przedstawicieli - jest to "rozrzutność prezesa Piesiewicza, który dysponował pieniędzmi sponsorów PKOl". Wcześniej obowiązywała zasada, że na igrzyska jedzie szef federacji, która ma reprezentantów na IO i to tylko na czas startów "swoich" zawodników i zawodniczek.

 

Z publikacji dziennika dowiadujemy się również, że nową praktyką jest, by PKOl wypłacał swojemu prezesowi pensję. Wcześniej była to funkcja społeczna, którą pełnili m.in. posłowie na Sejm, czy zamożni, wysoko opłacani menedżerowie, jak Piotr Nurowski. Rezygnowali oni z wynagrodzenia z PKOl.

 

"Według naszych informacji, teraz wynagrodzenie w PKOl otrzymuje też kilku wiceprezesów, członków zarządu. To też pierwszy taki przypadek w historii" - podkreśla "Wyborcza".

 

Minister Nitras domaga się, by PKOl został skontrolowany przez Najwyższą Izbę Kontroli, pod kątem wydatkowania pieniędzy z budżetu państwa i spółek skarbu państwa. Czy można przeprowadzić kontrolę finansów PKOl?

 

"Można, ale każda instytucja państwowa, która ma prawo skontrolować PKOl, zrobi to na wąskim odcinku, a nie totalnie, jak zapewne chciałby minister Sławomir Nitras. Organ nadzorujący PKOl, czyli warszawski urząd miasta – mógłby sprawdzić część formalno-prawną, czyli czy PKOl działa zgodnie ze swoim statutem. I pod tym kątem może sprawdzić, czy zgodne ze statutem jest wynagrodzenie prezesa" - pisze "GW". "NIK z kolei może skontrolować część wydatków, które finansował budżet państwa - tzw. dotacji celowych. Jest to w sumie ułamek budżetu PKOl - pieniądze, które poszły na przykład na zakwaterowanie reprezentacji przed wylotem do Paryża, na czas ślubowania, itd.".

 

Jeśli chodzi o przypadki konkretnych zaniedbań wobec zawodników i zawodniczek startujących na paryskich IO - tu z tekstu "Wyborczej" dowiadujemy się, że w przypadku braku stroju dla srebrnej medalistki w kolarstwie torowym Darii Pikulik odpowiedzialny jest nie PKOl, a Polski Związek Kolarski, który od dwóch dekad jest w "permanentnych tarapatach finansowych". Natomiast jeśli chodzi o sprawę braku sparingpartnera dla zapaśnika Arkadiusza Kułynycza, sprawa jest bardziej skomplikowana i dotyka tematu olimpijskich akredytacji, co do których liczne ograniczenia wprowadził MKOl. Niektóre federacje, a zwłaszcza te najliczniejsze, cierpiały na niedobór akredytacji.

 

"Dlatego niektórzy prezesi decydują się nie wykorzystywać swojego prawa do akredytacji i scedować je na lekarza, masażystę czy osobę z bezpośredniej obsługi drużyny. Tak było z Sebastianem Świderskim, szefem polskiej siatkówki, który na mecze wchodził z biletem od PKOl, a nie z akredytacją".

 

Na koniec w tekście "Gazety Wyborczej" pada pytanie, czy prawdą jest to, co powiedział minister Nitras, a więc - że polski sport wyczynowy jest hojnie finansowany. "Zależy, do kogo i jak się porównujemy" - zaznacza autor tekstu i posługuje się przykładem Hiszpanii, kraju o podobnym potencjale ludnościowym i tylko nieznacznie mocniejszym gospodarczo. "(...) w zeszłym roku [Hiszpania] wydała na sport wyczynowy 375 mln euro, czyli 1,606 mld zł, w tym prawdopodobnie wyda ok. 400 mln euro (1,713 mld zł). Polska w 2022 na ten sam cel wydała 650 mln zł (brak danych za rok 2023, w 2024 prawdopodobnie będzie to ok. 800 mln zł). A więc wydajemy mniej niż połowę tego, co wydaje Hiszpania, której sportowcy w Paryżu wywalczyli 18 medali, w tym pięć złotych. Polska medali przywiozła 10, w tym tylko jeden złoty, co zresztą jest bezpośrednim powodem dyskusji o finansowaniu polskiego sportu" - kończy artykuł "Wyborcza".

Redakcja
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie