Zwrot w karierze Lewandowskiego. Wyciekło, co słynny trener szepnął na ucho menedżera
Przy okazji uroczystego pożegnania śp. pamięci Franciszka Smudy były menedżer Roberta Lewandowskiego Cezary Kucharski, w rozmowie z Polsatem Sport, wrócił do przełomowego momentu w życiu "Lewego", jakim było trafienie do Lecha Poznań, pod skrzydła Smudy właśnie. – To była przełomowa decyzja – powiedział nam Kucharski.
O Roberta Lewandowskiego biło się pół Polski, gdy grając w Zniczu Pruszków został królem strzelców zaplecza Ekstraklasy. Ówczesny menedżer „Lewego” - Cezary Kucharski doradził mu jednak, by poszedł pod skrzydła Franza Smudy. Do Lecha Poznań.
- Wtedy rozważałem propozycje także Wisły Kraków i Legii Warszawa. Do dzisiaj pamiętam chwilę spotkania z Frankiem Smudą, gdy przyjechał na mecz z Polonią Warszawa, której „Lewy” strzelił dwie bramki i miał także asystę. Utkwiła mi w pamięci chwila, w której Franek wstaje z trybuny na stadionie Znicza Pruszków i po cichu do mnie mówi: „Muszę go mieć” – opowiada nam Kucharski.
ZOBACZ TAKŻE: To był transfer stulecia Wisły! Franz Smuda zadzwonił do Cupiała. Prezes omal nie spadł z krzesła!
Co zdecydowało o tym, że 19-letni talent trafił do "Kolejorza?”.
- Ja oczywiście, znając charakter trenera Smudy i styl gry drużyn, które prowadził, czyli futbol ofensywny, chciałem, żeby Robert poszedł właśnie do niego. W Lechu miał wielu piłkarzy ofensywnych, a do tego właściwe metody treningowe, twardość, charakter Smudy na pewno pomogły Lewandowskiemu – nie ma wątpliwości doświadczony menedżer.
Od początku było widać, że ten projekt wypali.
- Robert strzelił bramkę dla Lecha już w debiucie z GKS-em Bełchatów i strzelał niemal w każdym meczu. Błyskawicznie się trener Smuda do niego przekonał, dawał mu szasnę. Zatem transfer ze Znicza do Lecha był bardzo ważną decyzją – nie ma złudzeń Cezary Kucharski.
Z trenerem Franciszkiem Smudą znał się przez 30 lat.
- Poznaliśmy się, gdy grałem jeszcze w Siarce Tarnobrzeg. Później często współpracowaliśmy. Będę pamiętał Franka jak z tego zdjęcia, jakie postawiono podczas jego pożegnania – uśmiechniętego, pełnego energii, entuzjazmu, pasji do piłki. To był świetny człowiek – akcentuje.
Po raz ostatni rozmawiali w czerwcu, gdy białaczka zaatakowała byłego selekcjonera ze zdwojoną siłą.
- Umawialiśmy się w Krakowie na kawę. Nie udało się jej wypić. Teraz przyszło go pożegnać. Wielka szkoda, to wielka postać polskiej piłki. Jestem mu wdzięczny, że go poznałem, że mogłem z nim współpracować. Za to, że pomógł mi w życiu, bo był moim trenerem i ściągnął mnie ze Stomilu Olsztyn do Legii Warszawa – wylicza Kucharski.
- Franek Smuda miał na pewno duży wpływ na karierę Roberta Lewandowskiego. Mogę mu być tylko wdzięczny z tego powodu – dodaje Kucharski.
Trener Smuda nauczył go też pokory.
- Gdy brałem w Legii, prowadząc 2:0 u siebie przegraliśmy z Widzewem 2:3. Poznaliśmy wtedy charakter Franka. Zresztą cała Polska go poznała i fakt, że jego drużyny walczyły zawsze do końca. Zapamiętamy go jako pogodnego trenera, z wielkim charakterem, który miał duży wpływ na rozwój naszej piłki – podkreśla.
Cezary Kucharski ma swoją teorię na skuteczność trenera Smudy.
- Franek przeniósł na polskie podwórko niemiecką solidność, determinację, konsekwencję, charakter. Jego drużyny miały wpojone, że można strzelać bramkę nie tylko w pierwszej, ale też ostatniej minucie meczu. Na dodatek miał w sobie ogromną pasję. Nawet żona trenera wspomniała, że Franciszek Smuda kochał piłkę najbardziej na świecie, chyba nawet bardziej niż żonę. Do tego charakter i naturalność spowodowały, że był skuteczny. Nie bał się swych lapsusów językowych. Do tego upór, pracowitość. To jest coś niewyobrażalnego w dzisiejszych czasach, żeby przejść przez cały sezon bez porażki. Przeszedł do historii Widzewa i polskiej piłki – nie ma wątpliwości Cezary Kucharski.
Przejdź na Polsatsport.pl