Wzruszająca wypowiedź Andrejczyk, aż cisną się łzy. "Dopóki mogę chodzić"

Inne
Wzruszająca wypowiedź Andrejczyk, aż cisną się łzy. "Dopóki mogę chodzić"
fot. PAP
Wzruszająca wypowiedź Andrejczyk, aż cisną się łzy. "Dopóki mogę chodzić"

W niedzielę odbyła się kolejna edycja Silesia Memoriału Kamili Skolimowskiej. Zawody były częścią najbardziej prestiżowego cyklu mitingów lekkoatletycznych świata – Diamentowej Ligi. Kibice zgromadzeni na Stadionie Śląskim mogli być m.in. świadkami pobicia dwóch rekordów świata. Memoriał był też okazją do zobaczenia na żywo czołowych polskich lekkoatletów. Wśród nich znalazła się srebrna medalistka igrzysk z Tokio Maria Andrejczyk.

Start w Chorzowie nie należał do najprostszych dla polskiej oszczepniczki. Do samego końca ważyło się, czy weźmie ona udział w konkursie. Zawodniczka opowiedziała o tym w rozmowie z reporterką Polsatu Sport Bożeną Pieczko.

 

ZOBACZ TAKŻE: Duplantis zrobił to po pobiciu rekordu świata! Jego dziewczyna wszystko nagrała (WIDEO)

 

- Mój start stał pod znakiem zapytania, nie będę ukrywać, dużo się działo. Wiedziałam, że decyzję o tym, czy wystartuję, podejmę na rozgrzewce. Było optymalnie, powiedzmy, żeby rywalizować - zaczęła zawodniczka.

 

Ostatecznie Andrejczyk nie zdołała jednak realnie włączyć się do walki o najwyższe cele. Zakończyła zmagania na ósmym miejscu, osiągając rezultat 58,12 metra. 

 

- Wynik odbiega od tego, co prezentowałam w tym sezonie. To pokazuje, że mój limit już się wyczerpał. Czas skończyć, czas odpocząć. Czuję się fatalnie, jest mi bardzo ciężko. To jest sport. Byłam gotowa na znacznie gorsze rezultaty. Wróciłam do tej rywalizacji po dwóch trudnych latach, gdzie nie rzucałam nawet 57 metrów, więc to jest dla mnie bardzo fajny powrót do tego, powiedzmy, topu światowego. Nawet czułam się na trochę więcej, ale to było tyle, ile byłam w stanie zrobić ze wszystkim, czego w tym sezonie doświadczyłam – powiedziała Andrejczyk.

 

Ostatnie lata są bardzo trudne dla Polki. Od igrzysk w Tokio musiała się zmagać z licznymi kontuzjami i chorobami, które stawały jej na drodze do osiągania kolejnych sukcesów.

 

- Właśnie na tym polega sport. Niewiele jest karier idealnych, niewielu jest sportowców, którym szczęście dopisuje, mnie zdecydowanie to szczęście nie dopisuje. Od samego początku, od debiutu na igrzyskach, to fatum nade mną ciąży. Wiem, że zrobię wszystko, żeby to odczarować, bo ten ogień we mnie nie zgasł, on płonie coraz jaśniej i, pomimo że wiele można sądzić o takich karierach, gdzie jest wiele nieszczęścia, wiele kontuzji, to ja się nie poddam, bo to jest moje życie i ja się cieszę, że mam taką karierę. To jest przepiękna nauka, której doświadczam teraz. Ta droga jest niesamowicie wyboista, ale też bardzo ekscytująca. Oczywiście mogłabym przedstawić to w dużo gorszym świetle, ale to jest moje życie i nikt go za mnie nie przeżyje. To jest coś, co mnie spotyka, ja mam się z tego uczyć, tego doświadczać i za to być wdzięczna. Tak właśnie jest. Będę walczyć dalej, dopóki mogę chodzić, dopóki mogę rzucać. Proszę trzymać za mnie kciuki, bo nie mówię jeszcze ostatniego słowa – zadeklarowała polska oszczepniczka.

 

Tegoroczny start w Chorzowie był debiutem Andrejczyk, jeśli chodzi o zawody Diamentowej Ligi w Polsce. Zawodniczka była pod wielkim wrażeniem publiczności zebranej na Stadionie Śląskim.

 

- Ludzie są tutaj naprawdę cudowni, dlatego uwielbiam  starować na tym stadionie. Polscy kibice fantastycznie czują lekkoatletykę i to nie tylko od igrzysk do igrzysk. Tak jest co roku, na większości stadionów polskich. Przychodzą kibice, dopingują, żyją tym razem z nami i to jest kolejna rzecz, która mnie napędza na polskiej ziemi tutaj, nie ma nic cudowniejszego niż te starty tutaj w Polsce – zakończyła Andrejczyk.

 

MiK
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie