Wzruszające powitanie Róży Kozakowskiej w Polsce. "Dzięki wam jest mi dużo łatwiej"
Róża Kozakowska wróciła do Polski po niezwykle trudnym okresie na igrzyskach paralimpijskich w Paryżu. Polce odebrano złoty medal w rzucie maczugą. - Do tej pory jest to dla mnie trudne, jako dla sportowca. Nie wiedziałam, jak mam wszystkim spojrzeć w oczy. W tych trudnych chwilach jest mi dużo łatwiej dzięki wam wszystkim - powiedziała.
To miały być piękne igrzyska dla Róży Kozakowskiej i na początku takie właśnie były. Wywalczyła złoto w rzucie maczugą, pobijając jednocześnie swój własny rekord świata. W nocy z piątku na sobotę ogłoszono jednak, że medal został jej odebrany, a rekord anulowany. Wszystko przez protest złożony przez Brazylijczyków. Dotyczył on rozmiarów poduszki pod głową Kozakowskiej. Odwołanie polskiej ekipy nie przyniosło skutku.
ZOBACZ TAKŻE: Polka czwarta podczas igrzysk paralimpijskich. Zadecydowało 12 centymetrów...
- Do tej pory jest to dla mnie trudne, jako dla sportowca. Nie wiedziałam, jak mam wszystkim spojrzeć w oczy. To dla mnie cios poniżej godności. Jest mi ciężko i długo będę leczyć swoją duszę, ale cieszę się, że wszyscy tak bardzo mi kibicują, są za mną i mnie wspierają. W tych trudnych chwilach jest mi dużo łatwiej dzięki wam wszystkim. Jest to dla mnie ogromny cios, tym bardziej, że zrobiłam wszystko poprawnie i najlepiej jak mogłam - powiedziała Kozakowska.
Polka miała wystartować jeszcze w konkursie pchnięcia kulą, lecz z tego wyeliminowała ją poważna kontuzja braku, której doznała w trakcie wcześniejszej rywalizacji.
- Mam nadzieję jak najszybciej dojść do zdrowia, bo jest coraz gorzej. Myślałam, że stąd jak najszybciej pojadę do lekarza, żeby mnie obejrzał. Zerwane są wszystkie więzadła, nic nie trzyma, a pomiędzy wylana jest krew. Pewnie zrobił się stan zapalny. Mam bardzo niską odporność, więc jest to trudniejsze, ale pozbieram się i wstanę jak feniks z popiołów - zapewniła paralimpijka.
Przejdź na Polsatsport.pl