Mocne słowa po meczu z Polską. "Wielokrotnie naciskali przycisk autodestrukcji"
"Niepotrzebne indywidualne błędy spowodowały, że Szkocja znowu przegrała mecz, którego nie musiała przegrać" - oceniają lokalne media porażkę "na własne życzenie" z Polską 2:3 w czwartkowym spotkaniu piłkarskiej Ligi Narodów.
"Szkoci podnieśli się z desek tylko po to, by sami sobie zadać nokautujący cios i przegrać z Polską. Selekcjoner Steve Clarke przystąpił do meczu pod ogromną presją, a przynajmniej zawodnicy pokazali, że wciąż walczą o niego, ponieważ porywający powrót w drugiej połowie wydawał się, że przyniesie wyglądający mało prawdopodobnie remis" - napisał dziennik "The National".
ZOBACZ TAKŻE: Sztuka zwyciężania. Na dobry futbol trzeba poczekać
Gazeta podkreśliła, że mecz pokazał, iż Clarke nie stracił szatni, a szkockim piłkarzom nie można było odmówić zaangażowania, nawet gdy do przerwy wydawało się, iż wynik jest już rozstrzygnięty.
"Zawodnicy jednak zabrali się do roboty, wrócili do gry i pokazali, że pomimo wszystkich ich wad jedyną rzeczą, której nie można kwestionować jest ich zaangażowanie w stosunku do siebie nawzajem, trenera i kraju. Gdyby nie zadane sobie rany, mogłoby to być, a prawdopodobnie powinno być zwycięstwo Szkotów, a przynajmniej porywający powrót mógł podnieść morale. Ostatecznie znów było rozczarowanie" - skomentowała gazeta.
Jak wskazano, wszystkie stracone przez Szkotów bramki wynikały z błędów, których można było uniknąć.
O popełnionych na "własne życzenie błędach" napisał też "The Herald".
"Nierozważne pomyłki są karane na bardzo wysokim poziomie, na którym znajduje się obecnie drużyna narodowa. Tego wieczoru kosztowały one Szkocję podbudowujący morale rezultat. Nowy zawodnik Napoli, Billy Gilmour, cieszył się z gola, którego uzyskał na początku drugiej połowy - swojego pierwszego na Hampden Park i zaledwie drugiego w profesjonalnej karierze - a jego nowy klubowy kolega, Scott McTominay, wykazał się dużym opanowaniem, by doprowadzić do wyrównania. Ale cała ich dobra praca została zniweczona przez niechlujną grę" - analizowano.
"Szkoci wielokrotnie naciskali przycisk autodestrukcji" - zauważył dziennikarz tego tytułu.
"Szkocja powróciła, ale jak zawsze jest podatna na wywoływanie bólu serca. Być może drużyna Steve'a Clarke'a wślizgnęła się nieco niepewnie na Hampden Park, ale przygotowywała się do opuszczenia go z okrzykami radości. Scott McTominay wyrównał 14 minut przed końcem i to gospodarze, ożywieni spóźnionymi zmianami, wyglądali na drużynę, która ma większe szanse wygrać. To prawda, że Szkocja w końcu odnalazła swoją werwę w ataku, ale niektórzy mogli zauważyć, że było to o... trzy miesiące za późno. I nie zapewniło niczego konkretnego, ponieważ gospodarze padli ofiarą boleśnie późnego rzutu karnego Nicoli Zalewskiego, drugiej takiej nagrody dla Polski tego wieczoru" - ocenił dziennik "The Scotsman".
Natomiast "Daily Record" zwrócił uwagę, że Szkocja przegrała teoretycznie najłatwiejszy mecz w grupie i ostrzega, że jeśli tegoroczne mistrzostwa Europy były traumą dla miejscowych kibiców, to Liga Narodów może przynieść jeszcze większe rozczarowania.
"Gdyby jednak drużyna Clarke'a miała przyzwoitą passę pozytywnych wyników i wracała po niezłym turnieju Euro 2024, to nie byłoby jeszcze tak źle. Ale niestety dla szkoleniowca, jego bilans to teraz jedno zwycięstwo w 13 meczach, a było to przeciwko Gibraltarowi w spotkaniu towarzyskim. Zatem mecze Ligi Narodów przeciwko Polsce, Portugalii i Chorwacji NAPRAWDĘ wiele znaczą - nie tylko w kontekście kwalifikacji mistrzostw Świata 2026 roku, ale także dla morale drużyny. Czwartkowy wieczór - przynajmniej na papierze - zapowiadał się na najłatwiejszy, a nie poszedł zgodnie z planem. Biorąc pod uwagę, że następni będą w niedzielę w Lizbonie Portugalczycy, trudno dostrzec, gdzie Szkoci mają zdobyć choćby punkt, nie mówiąc już o zwycięstwie" - spuentował "Daily Record".
Przejdź na Polsatsport.pl