Tylko Nicola Zalewski? Brutalna weryfikacja planów Michała Probierza

Tylko Nicola Zalewski? Brutalna weryfikacja planów Michała Probierza
Cyfrasport
W meczu ze Szkocją Nicola Zalewski (tu mija Chorwata Marko Pjacę) nas uratował, ale nawet on nie przykryje bolączek kadry Michała Probierza (z prawej)

Starcie ze Szkocją uratował nam Nicola Zalewski. Przeciw Chorwacji, znacznie gorsza od nikłej porażki jest całkowita bezradność zespołu w grze obronnej. Nieudolne próby pressingu, zamiana jednego kozła ofiarnego na drugiego w trójce stoperów. Wrześniowy dwumecz brutalnie zweryfikował peany, jakie płynęły pod adresem kadry Michała Probierza po meczu z Francją na Euro 2024.

Dla mnie największym zarzutem dla Probierza jest to, że po niemal roku pracy nie zbudował nawet zalążku gry defensywnej zespołu na miarę trzeciej dekady XXI wieku. Samo ustawienie 1-3-5-2, bez wypracowania zachowań piłkarzy po stracie piłki, w budowie kompaktowego bloku odbioru piłki, zakładaniu pressingu nic nie da. Trudny do ugryzienia zespół w defensywie widziałem za Adama Nawałki, Jerzego Brzęczka, Czesława Michniewicza, a teraz go nie dostrzegam. Gdy widzę bezradną szamotaninę naszych piłkarzy, którzy nieudolnie próbują odbierać piłkę rywalowi, ciśnie mi się do głowy przebój Luxtorpedy "Mam bałagan". Taki mamy bałagan w grze defensywnej zespołu.

 

ZOBACZ TAKŻE: Zbigniew Boniek: Skład? W teorii ok. Ale to nie Probierz gra

 

Weźmy drugą połowę starcia z Chorwacją. Skoki pressingowe na połowę rywala wykonywali na zmianę Paweł Dawidowicz z Janem Bednarkiem. Ale za nimi nie podążała organizacja: jeśli idziemy po piłkę, to wszyscy przesuwamy się wyżej, w okolice linii środkowej. Tymczasem najczęściej dwójka stoperów zostawała za blisko własnej bramki. Z dziecinną łatwością te błędy wykorzystywał rywal. Dalekie podanie Luki Modricia, z 84. min, spowodowało pożar w naszej obronie. Zbyt głęboko stojący Sebastian Walukiewicz powodował, że nawet nie mogliśmy marzyć o spalonym. Był ratunkowy powrót, na zapalenie płuc, Bednarka z Dawidowiczem i tylko cudem uniknęliśmy straty drugiej bramki. To był autorski pomysł chaos Michała Probierza. Po I połowie meczu ze Szkocją selekcjoner znalazł jednego kozła ofiarnego Jakuba Kiwiora i zastąpił go drugim. Sebastian Walukiewicz sfaulował Chorwata w strefie, gdzie nie wolno tego robić, więc Luka Modrić pokarał nas ładną bramką.

Hasła Michała Probierza nie mają pokrycia w strategii gry zespołu

"Panowie, nie bać się grać do przodu, ofensywnie. Jeśli przegrać, to na swoich warunkach. Jeśli mamy przegrać, to na własnych warunkach" – zwykł mawiać podczas odpraw trener Probierz. To piękne, nowoczesne hasła, które chwytają za serce. PR mamy dobry. "Jakże to się różni od męczarni z autobusem Michniewicz w polu karnym" – ktoś powie. Natomiast warto się zastanowić nad tym, czy bez zbudowania strategii odbioru piłki, a później wcielenia jej w życie, ta misja ma jakikolwiek sens.

 

Oczywiście, ofensywne ustawienie środka pola w starciu ze Szkocją dało odbiór Kacpra Urbańskiego, który zakończył się bramką Sebastiana Szymańskiego. Ale tego meczu i tak byśmy nie wygrali bez dwóch błysków geniuszu Nicoli Zalewskiego. Skrzydłowy AS Roma nie kalkuluje, nie boi się dryblingu, nawet gdy rywal ma większe siły na jego stronie. Problem w tym, że na razie nie mamy nawet namiastki  husarza, który żądliłby rywali na drugiej flance. Przemysław Frankowski gra zbyt bezpiecznie, byle nikt się do niego nie doczepił, że coś zawalił. Jakub Kamiński dwa lata temu wyjeżdżał do Bundesligi jako jeden z bardziej kreatywnych polskich piłkarzy. Teraz i owszem, zmężniał, nabrał masy mięśniowej, ale jego polot, drybling, schowały się za gęstymi chmurami.

 

Dlatego szkoda mi było Zalewskiego pod koniec meczu z Chorwatami. Pozbawiony wsparcia musiał przedryblować dwóch, trzech rywali we własnym polu karny, by wyprowadzić piłkę. To była szarża pod tytułem: mamy Nicolę, do którego próbuje doszlusować zespół, ale nie daje rady.

 

Oczywiście, Robert Lewandowski swą siłą i doświadczeniem potrafił wypracować sobie stuprocentową pozycję, ale musimy się przyzwyczaić, że on nie będzie dawał już tyle zespołowi, ile daje Luka Modrić. Starszy o trzy lata Chorwat bez przerwy jest "na kierownicy". Uruchamia ataki, obdarowuje kolegów nieszablonowymi podaniami, ale też zakłada pressing, wchodzi wślizgami. Lider, co się zowie!

Nie tylko Mateusz Bogusz. Zawodnicy z MLS zawodzą

Michał Probierz udowodnił także, że Mateusz Bogusz nie na próżno tułał się ponad pół doby w samolocie z dalekiego Los Angeles. W Osieku wstawił go do wyjściowego składu. Pytanie tylko, co z tego miał zespół? Sześć strat piłki, trzy próby dryblingu, z czego tylko jedna udana, najniższa nota w całym zespole.

 

Problemy z uzyskanie wysokiej formy na zgrupowaniu reprezentacji ma nie tylko Bogusz, ale też pozostali kadrowicze, którzy podróżują zza oceanu: Karol Świderski i Bartosz Slisz. Ten pierwszy przez początkowe godziny na zgrupowaniu musiał sobie radzić bez walizki, która linie lotnicze omyłkowo wysłały gdzie indziej. Bogusz dopiero za drugą wizytą na lotnisku w Los Angeles odleciał do Europy, bo pierwszy samolot miał zbyt duże opóźnienie i nie zdążyłby na przesiadkę. To są przygody, które - w połączeniu ze zmianą strefy czasowej – nie ułatwiają zadania. To nie przypadek, że z całej trójki tylko Bartosz pojawił się i to ledwie na osiem minut w pierwszym spotkaniu ze Szkocją. Bogusz obserwował je z trybun, a Świderski – z ławki rezerwowych.

 

Kilka lat temu słabość naszej kadry zrzucało się na karb zbyt dużego pierwiastka Ekstraklasy. Teraz mamy inny kulejący pierwiastek - z MLS.

Ofensywa bezradna, bo zespół został zepchnięty na własną połowę 

Pojawiają się zarzuty pod adresem graczy ofensywnych, że za mało stwarzali zagrożenia. Problem nie leżał tylko po ich stronie, ale źle działającego całego zespołu. Byliśmy zepchnięci na własną połowę. Średnia pozycja Lewandowskiego to koło środkowe, Bogusza – jeszcze niżej, linia środkowa, reszta naszych piłkarzy kotwiczyła na własnej połowie. Chorwaci wręcz przeciwnie – tylko bramkarz Livaković, stoperzy: Gvardiol, Caleta i Sutalo przeciętnie byli na własnej połowie. Ich koledzy siedzieli na "Biało-Czerwonych". Dlatego ekipa Zlatko Dalicia wygrała zasłużenie ten mecz i wynik 1:0 to był najniższy wymiar kary.

 

Wyznawcom tezy, że Chorwacja to inna półka, medalista ostatnich MŚ, przypomnę, że na ostatnich ME nie wyszli z grupy, a dla małej i skromnej Albanii nie byli ekipą z innego świata. Albańczycy zremisowali z nimi 2:2.

 

Po remisie z Francją na Euro 2024 pojawiały się głosy, że oto urodziła się nam reprezentacja, która jest w stanie stawić czoła najlepszym na świecie i na dodatek gra ładnie dla oka. Wrześniowy dwumecz brutalnie je zweryfikował.

Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie