Bożydar Iwanow: Takie nasze miejsce… Nie ma się co obrażać
A może nie ma co rozdzierać szat i martwić się, że nasza reprezentacja znów nie zagrała tak, jak oczekiwałby tego polski kibic? Może po prostu powinniśmy się przede wszystkim cieszyć, bo pokonaliśmy Szkotów. I to w Glasgow, czego nie była w stanie zrobić nawet drużyna prowadzona przez Adama Nawałkę, a więc ostatnia, która dawała nam satysfakcję i radość oraz spełniała nasze wymagania.
Czy to nie czas, by mierzyć siły na zamiary? I pogodzić się z faktem, że Chorwacja, a w perspektywie Portugalia, to jednak w tej chwili dla nas zupełnie „inna liga”?
ZOBACZ TAKŻE: Zaskakujące słowa o Szczęsnym. "Wierzę, że za pół roku będzie grał w jakimś klubie"
Popatrzmy na realia. Na mecz ze Szkocją w podstawowym składzie znalazło się pięciu piłkarzy, którzy na początku tego sezonu nie są pewniakami w swoich klubach. Pięciu. Czyli, wyłączając bramkarza, jest to de facto połowa wyjściowej jedenastki. Jeżeli zagłębimy się w ten temat mocniej, okaże się, że Jakub Kiwior może być w tej samej sytuacji w październiku i listopadzie. Kacper Urbański dostanie pewnie wkrótce jakieś minuty ale ile? Piotr Zieliński też nie musi być wcale zawodnikiem, od którego będzie rozpoczynało się ustalanie składu Interu Mediolan. Przemysław Frankowski w Lens rozpoczyna walkę o odzyskanie reputacji, jaką budował przez ostatnie dwa lata. Transferowe zawirowanie wokół Nikoli Zalewskiego również niekoniecznie „zrobi” mu dobrze. Choć o jego formę i zaangażowanie na razie nie powinniśmy się obawiać.
Patrząc na tych, co grają, to także musimy zachować wstrzemięźliwość i umiar, jeśli chodzi o oczekiwania. Obronę mamy złożoną z piłkarzy Hellasu Verona, Southampton i Torino. Nie są to adresy wyznaczające europejskie trendy czy kluby walczące o udział w pucharach. Patrzenie wciąż z nadzieją, że Robert Lewandowski w Barcelonie trafia co weekend, więc to samo powinien robić gdy zakłada trykot z orłem na piersi, od dawna nie znajduje potwierdzenia. Symptomatyczne jest to, że - oceniając kolejne spotkania kadry - eksperci oraz krytycy coraz rzadziej wymieniają jego nazwisko. Nie mówią o nim ani dobrze, ani źle. Bo wielkiego wpływu na grę i wyniki naszego zespołu RL9 od dawna nie ma.
Zmierzam do tego, że nasze możliwości są w tej chwili takie jak rezultaty. Przeciętne. Czasem wygrywamy, nie tylko dlatego, że sprzyjają nam okoliczności, choć zbyt regularnie nie ma to niestety miejsca. Zdarza się nam nawet zremisować z Francją - i to na EURO - i na upartego nie musimy pamiętać, że dla jednych i drugich spotkanie to nie miało już wielkiego znaczenia. Owszem, częściej przegrywamy, ale jeśli dzieje się to po walce i z grą z pomysłem oraz ochotą, tak jak z Holandią, nikt specjalnie się nie czepia. Widocznie takie jest obecnie nasze miejsce w tabeli europejskiego futbolu. Więc, tak po prawdzie, nie ma co się na to wszystko obrażać.
Przejdź na Polsatsport.pl