Czarne chmury nad polskim klubem. Odchodzi znany milioner. "Są pewne granice"

Krystian NatońskiŻużel
Czarne chmury nad polskim klubem. Odchodzi znany milioner. "Są pewne granice"
fot. Cyfrasport
Witold Skrzydlewski

Czy to już koniec żużlowego H. Skrzydlewska Orła Łódź? Nad klubem z centralnej Polski zawisły czarne chmury po tym, jak jego wieloletni prezes i właściciel, znany milioner z branży funeralnej Witold Skrzydlewski postanowił wycofać się ze sponsoringu. - Trafiła się grupa ludzi, która postanowiła to wszystko zniszczyć. To, że ja byłem przez nich opluwany, nie robiło na mnie wrażenia. Ale są pewne granice - przyznał.

Mówisz Orzeł Łódź, myślisz Witold Skrzydlewski. To właśnie znany biznesman, który przed laty wspierał m.in. łódzkiego Widzewa, zbudował podwaliny klubu w obecnej postaci. Ciężko jest wyobrazić sobie jego dalszego funkcjonowanie bez charyzmatycznego przedsiębiorcy. To właśnie Skrzydlewski i jego rodzina zainwestowali w Orła, wymusili na władzach miasta budowę nowoczesnego stadionu i mocno dbali o jego wiarygodność finansową.

 

Zabrakło tylko sukcesu sportowego, bo wielkim marzeniem rodziny Skrzydlewskim był awans Orła do PGE Ekstraligi. Łodzianie dostali zaproszenie do elity w 2016 roku, ale wówczas nie mieli stadionu, który spełniałby licencję. Aby nie zmarnować kolejnej okazji, Skrzydlewski mocno naciskał władze miasta, aby wybudować nowoczesny stadion. Udało się, ale wówczas pojawiły się kłopoty natury sportowej.

 

ZOBACZ TAKŻE: Niesamowity wyczyn Zmarzlika. Będzie żużlowym Messim?

 

Do tego dochodzi kiepska frekwencja na trybunach. Nie od dziś wiadomo, że Łódź to miasto o bogatej ofercie sportowej. Są w niej kluby piłkarskie, siatkarskie i z wielu innych dyscyplin. Żużel też ma swój wierny elektorat kibicowski, ale Skrzydlewski liczył na większą liczbę fanów.

 

Prawdopodobnie powyższe czynniki nie byłyby decydujące w kontekście odejścia Skrzydlewskiego. Sam zainteresowany wyjaśnia, co było powodem jego zapowiadanej od lat decyzji.

 

- (…) Jest mi przykro wobec łodzian, którzy są w porządku, ale trafiła się grupa ludzi, którzy postanowili to wszystko zniszczyć. To, że ja byłem przez nich opluwany, nie robiło na mnie wrażenia. Ale są pewne granice. Moja świętej pamięci mamusia poświęciła dla mnie całe życie. Ja byłem niegrzeczny chłopak, a ona zawsze przy mnie była. Teraz mam dwójkę dzieci i też chcę dla nich jak najlepiej. No i jeśli ktoś atakuje moją rodzinę to przekracza pewną barierę. Nie będę ukrywał, że bałem się, czy będę do końca stanowczy w tym postanowieniu o wycofaniu się z żużla. Ta grupa ludzi mnie jednak przekonała, że mam stuprocentową rację - rzekł Skrzydlewski w rozmowie z "Łódzkim Sportem".

 

Orzeł od lat występuje na zapleczu PGE Ekstraligi - w Metalkas 2. Ekstralidze. W tym sezonie zajął dopiero siódme miejsce i nie awansował do fazy play-off. Nie wiadomo, kto przejmie schedę po Skrzydlewskim. W kuluarach mówi się, że jego odejście może oznaczać nawet końca żużla w Łodzi.

Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie