Adam Małysz diagnozuje. "Kamil Stoch jest zły na siebie”
- Kamil Stoch sam się wypowiedział, że jest zły na siebie, bo popełniał błędy, przez co skakał zdecydowanie gorzej niż podczas treningów. Ja też widziałem kilka jego skoków treningowych, które dostarczyli mi jego trenerzy. Na podstawie tej lektury mam podobne zdanie – to, co zobaczyliśmy w Wiśle, to nie był poziom Kamila – podkreśla w rozmowie z nami prezes Polskiego Związku Narciarskiego Adam Małysz. Przedstawia też genezę zatrudnienia dyrektora sportowego Alexandra Stoeckla.
Michał Białoński, Polsat Sport: W kwietniu, czyli tuż po poprzednim sezonie wydawało się, że sprowadzenie Alexandra Stoeckla na stanowisko dyrektora sportowe PZN-u. Głównie przez jego problemy w Norwegii. Tymczasem 14 sierpnia dopiął pan swego i Stoeckl wszedł na pokład PZN-u. Jaka była tego geneza?
Adam Małysz, prezes PZN-u: Czekaliśmy cały czas na informację ze strony Alexandra. Ze względu na wszystko, co się wydarzyło z jego pracą w Norwegii, przyjście do nas nie było prostą decyzją. Na dodatek z Norwegami był związany umową, więc chciał być fair w stosunku do nich, dlatego nie podejmował żadnych działań. Kolejna rzecz, on był dosyć mocno jakby…
Poturbowany?
Nie był w dobrym stanie, po tym, jak się zawiódł na całym systemie norweskim i sposobie, w jaki został potraktowany. W końcu Stoeckl się odezwał do nas i zaczęliśmy rozmowy. Dla nas to był … szczęśliwy dzień – to może za dużo powiedziane, ale fajny sygnał, że z tej współpracy mogą urosnąć dobre owoce. Przecież jakby nie patrzeć, Alexander to bardzo dobry trener, wręcz wyśmienity, ale też dobry organizator. Po przemyśleniu wszystkiego przyjął naszą propozycję. Zostanie przy skokach, choć w trochę innej roli, ale sądzę, że się w niej bardzo dobrze odnajdzie.
ZOBACZ TAKŻE: Legendarny trener kończy karierę! Teraz czas na Polskę i nową rolę
A propos roli, bez wątpienia była też ta, jaką pan odegrał, bo ze Stoecklem znacie się bardzo długo i ta znajomość oznaczała dla niego zapewne gwarancję jakości i stabilności PZN-u. Jak pan ocenia Stoeckla nie tylko jako prezes, ale też były skoczek?
To w tym momencie jeden z najlepszych na świecie fachowców. Wystarczy spojrzeć na to, jak długo Norwegowie utrzymują wysoki poziom, w sporej mierze dzięki jego pracy. Alex był najpierw asystentem Mikiego Kojonkoskiego i to właśnie Fin go polecił Norwegom na swoje miejsce. Stoeckl stworzył świetny system w Norwegii, który świetnie funkcjonuje również po dzień dzisiejszy. Do ich kadry regularnie dochodzą nowe nazwiska, które prezentują najwyższy poziom. Dlatego nie mogę go inaczej ocenić jako trenera niż w samych superlatywach.
Ale u nas nie będzie trenerem.
Ja go jednak widziałem w akcji również w roli menedżera. I to nie raz i nie dwa. Dlatego byłem mocno przekonany do tego, że on sprosta temu działaniu, które stawiamy przed nim. Oczywiście na efekty jego pracy trzeba będzie poczekać. Gdy rozmawialiśmy, Alex dużo notował.
Adam Małysz o najważniejszych zadaniach Alexandra Stoeckla
Jaki jest jego główny cel?
Chcielibyśmy, aby pomógł nam stworzyć polski system szkolenia. Dotychczas próbowaliśmy zaczerpnąć informacji z każdej strony: wzorowaliśmy się trochę na Austriakach, ale też Niemcach i Norwegach. Doszliśmy jednak do wniosku, że my musimy stworzyć nasz, polski system.
Dlaczego?
Bo zagraniczne rozwiązania u nas nie funkcjonowały. My, Polacy jesteśmy innym narodem i potrzebujemy innego podejścia. Zwłaszcza teraz, w dobie, gdy młodzież jest trudno namówić do ciężkiej pracy, żeby w ogóle uprawiała sport. Dlatego celem Alexandra Stoeckla będzie pomoc w stworzeniu systemu. Zakres jego obowiązków jest bardzo obszerny, ale on się tego nie boi. Wręcz przeciwnie, sam deklaruje pomoc w tych kwestiach. Miejmy nadzieję, że to wszystko wypali.
Istotne jest chyba też to, że Stoeckl w roli dyrektora, to osoba mile widziana również dla trenera Thomasa Thurnbichlera. Zwłaszcza teraz, gdy odejście Kamila Stocha do pracy pod okiem Michala Doleżala jest dla Thurnbichlera niekomfortowe. Tym bardziej, że Stoeckl nie stanowi zagrożenia dla trenera kadry A. Sam podkreśla, iż nie ma już aspiracji trenerskich.
To prawda, że nie kusi go trenerka, ale Thomasowi na pewno może pomóc i to bardzo swoim doświadczeniem. Trener Thurnbichler potrzebował osoby do spięcia tego wszystkiego, reprezentowania polskich skoków w FIS-ie, a także na zawodach, na głównych imprezach sezonu. Osoby mocnej nie tylko charakterem, ale też wizerunkowo, bo w każdym znaczącym teamie na głównych imprezach pojawiają się dyrektorzy sportowi. Ja również pełniłem taka rolę jeszcze za czasów Stefana Horngachera. Później, gdy zostałem prezesem, powstała dziura, a następnie dyrektorem był Łukasz Kruczek, ale w jego wypadku górę wzięły aspiracje trenerskie, więc powierzenie mu tej funkcji było nie do końca trafionym pomysłem. Nie mówię, że źle wykonywał swoją pracę, ale niektórzy, tak jak Thomas Thurnbichler, oczekiwali czegoś innego. Natomiast Alex ma pełnić również właśnie taką, reprezentatywną funkcję.
Jak będzie wyglądała praca dyrektora Stoeckla? Przeniesie się do Krakowa, gdzie jest siedziba PZN-u, czy będzie pracować zdalnie i wasze kontakty będą online?
Alex jest u nas w biurze bardzo często. Będzie też obecny na konkursach, zwłaszcza tych rozgrywanych w Polsce. Nie zabraknie go też na różnych szkoleniach i spotkaniach. Mieszka jednak nadal w Norwegii i nie stanowi to dla nas żadnego problemu. Dzisiaj tanimi liniami stamtąd do Polski można dolecieć za 150-200 zł. To mniejszy wydatek niż ten na podróż samochodem. Zatem nie ma żadnej bariery, a on, będąc przy swej rodzinie będzie miał większy komfort pracy, lepiej będzie mógł funkcjonować. Gdy tylko wraca do Norwegii, to prowadzi różne zapiski, planuje swoją pracę. Jak do tej pory, przez te półtora miesiąca, całkiem dobrze to zaczęło funkcjonować. Myślę, że współpraca z Aleksem będzie się rozwijać w dobrym kierunku.
Jaki jest bilans otwarcia dyrektora Stoeckla? Co pan może zdradzić z kuluarowych rozmów, jakie z nim prowadził, jakie ma zdanie na temat naszych skoczków? Czy według niego, z doświadczonych mistrzów świata Kamila Stocha, Piotra Żyły i Dawida Kubackiego można jeszcze coś wycisnąć, doprowadzić ich do kolejnych sukcesów?
Alex uważa, że w tych chłopakach nadal drzemie spory potencjał. Oczywiście, musimy też stawiać na rozwój młodzieży. Ma świadomość, że na razie szanse, jakie mieli ci młodzi przy tych starszych zawodnikach, zostały troszkę zmarnowane. To jest jedna strona medalu, ale druga jest bardziej optymistyczna. Według Stoeckla to nie jest tak, że coś jest definitywnie przekreślone. Kariery skoczków młodszej generacji można odbudować, czy wypracować.
Adam Małysz o problemie Kamila Stocha
Wrzesień to nie jest czas, w którym można wyrokować, jak będzie wyglądał układ sił zimą, w Pucharze Świata. Jakie ma pan jednak wnioski po ostatniej FIS Grand Prix w Wiśle? Można się chyba było więcej spodziewać po Kamilu Stochu, który od kilku miesięcy ma swój wymarzony sztab, na czele z Michalem Doleżalem. Na razie przełożyło się to na 16. miejsce, po skokach na 124 i 125 m i brak awansu do niedzielnych zawodów, bo w sobotę lepiej od Stocha wypadli nie tylko Aleksander Zniszczoł (był ósmy) i Dawid Kubacki (9.), ale też Jakub Wolny (11.) i Paweł Wąsek (13.). Pamiętajmy, że Niemcy do Wisły nie przyjechali w ogóle, a Austriacy i Słoweńcy wystawili drugi garnitur.
Myślę, że wszyscy jesteśmy lekko rozczarowani, że tego postępu po Kamilu nie widać. Nie można brać pod uwagę tylko samych zawodów, należy patrzyć także na to, co się działo podczas treningów. Rozczarowani jesteśmy też startem Olka Zniszczoła, który po ubiegłym sezonie był liderem naszej reprezentacji. Trudno też cmokać z zachwytu po skokach Dawida. Myślę, że całkiem fajnie wystąpili Paweł Wąsek i Kuba Wolny.
Wracając do Kamila, on sam wypowiedział się, że jest zły na siebie, bo popełniał błędy, przez co skakał zdecydowanie gorzej niż podczas treningów. Ja też widziałem kilka jego skoków treningowych, które dostarczyli mi jego trenerzy. Na podstawie tej lektury mam podobne zdanie – to, co zobaczyliśmy w Wiśle, to nie był poziom Kamila.
Może za bardzo chciał dobrze się zaprezentować w pierwszym występie pod batutą nowego-starego trenera Doleżala?
Zgadzam się z tym. Niektórzy twierdzą, że to jest doświadczony zawodnik, który nie powinien takich błędów popełniać, jeśli chodzi o brak odporności na stres. Ale to nie tędy droga. Ja sam wiem po sobie, że doświadczenie nie daje ci całkowitej odporności na stres. Jeżeli on się pojawia, a z nim chęć udowodnienia, na co cię stać, a że takie zjawisko mogło zajść, to w stu procentach rozumiem Kamila, bo wtedy popełnia się błędy. Tym bardziej, że forma nie jest jeszcze tak stabilna jak będzie zimą. On dopiero pracuje nad nią. Przygotowania zaczął na przełomie maja i czerwca, przepracował okres trzech miesięcy, ale to za mało, by osiągnąć stuprocentową stabilizację. Kamilowi trzeba dać czas.
Ogólnie patrząc, po samych wynikach, możemy być troszkę rozczarowani i zniesmaczeni, bo wymagalibyśmy zdecydowanie większych postępów i lepszych rezultatów od wszystkich naszych skoczków. Patrząc jednak na jeszcze jeden aspekt, że po dobrych skokach latem nasi zawodnicy nie mogą dobrze wystartować zimą, to ja wolę, żeby właśnie zima była lepsza. Mówię to tylko tak, w nawiasie (śmiech). Myślę, że trzeba dać czas wszystkim zawodnikom.
Adam Małysz komentuje koniec kariery Klemensa Murańki
Szkoda, że Klemens Murańka nie doczekał czasów Stoeckla. Pamiętam szalony okres, gdy kreowana go na nowego Adama Małysz, podczas Pucharu Świata w Zakopanem kamera TVP krążyła krok w krok za dwunastoletnim wówczas Klimkiem. Tymczasem w wieku 30 lat zakończył karierę i nie osiągnął nawet namiastki sukcesów, na jakie się zanosiło. Jak pan to skomentuje?
Najbardziej krzywdzące dla dziecka jest zafiksowanie go w jednym kierunku. Od lat powtarzam, że dziecko do 13. roku życia powinno uprawiać kilka sportów, by prawidłowo się rozwijać. Dla niego powinna być przede wszystkim satysfakcja i zabawa z tego, co robi, żeby się nie zniechęciło. Zbyt wczesna specjalizacja, pójście tylko i wyłącznie w jedną dyscyplinę nie jest dobre. Myślę, że potwierdzi to każdy sportowiec. Jest też druga strona medalu.
Jaka?
Otoczka, jaka była robiona wokół Klimka, na początku jego kariery, na pewno też mu nie pomogła. A kolejnym punktem, naprawdę wiodącym, był jego rozwój fizyczny. On rósł bardzo szybko, to powodowało zmianę proporcji ciała, z czym wiązała się zmiana pozycji dojazdowej. Kończyny bardzo się wydłużyły, co przełożyło się na inny system, inne odbicie podczas skoku, zdecydowanie inne dźwignie, których zawodnik używa, żeby w locie dostać się nad narty. Ten szybki rozwój wzrostu powodował, że Klimek miał olbrzymie problemy z techniką skoku. Te problemy się nawarstwiały i w końcu Murańka uznał, że nie jest już w stanie znaleźć w sobie tyle siły i motywacji, żeby kontynuować karierę.
Próbował go pan namawiać do zmiany decyzji? Czy wręcz przeciwnie, widząc męczarnie Murańki w ostatnich latach, wiedział pan, że koniec jest nieunikniony?
Pojawiały się sygnały, że Klimek ma problemy z samą motywacją do dalszego skakania. W wielu przypadkach zawodnikom pomogło przesunięcie do grup bazowych. Klimkowi to za bardzo nie pomogło, co zrodziło dodatkową frustrację, co w połączeniu z pogubieniem technicznym, trwaniem w pewnych błędach przełożyło się na decyzję o zakończeniu kariery.
Adam Małysz o powrocie Piotra Żyły
Piotr Żyła jest już po zabiegu łąkotki. Jest szansa, by zbudował wysoką formę na początek Pucharu Świata?
Myślę, że jak najbardziej tak. Piotrek bardzo szybko odzyskuje sprawność fizyczną. Kilkanaście dni temu rozpoczął treningi przygotowawcze, a w przyszłym tygodniu ma już zacząć skakać. Na szczęście okres rekonwalescencji po zabiegu był krótki i na pewno Piotrek nic na tym nie stracił.
Trzeba go zachęcać do pracy, czy wręcz przeciwnie - hamować, by nie zaczął skakać za wcześnie?
Piotrek jest już w takim wieku, że wie doskonale, iż co nagle, to po diable. Powtarza, że zanim zacznie skakać, to musi dojść do pełnej sprawności, bo dalej chce wygrywać.
Przejdź na Polsatsport.pl