Szanghaj wraca po 20 latach do motorowodnej F1

Tomasz LorekMoto
Szanghaj wraca po 20 latach do motorowodnej F1
fot. materiały prasowe
fot. Materiały prasowe

Chiny po raz dwudziesty ósmy zorganizują rundę mistrzostw świata F1H20. Po raz ostatni w Szanghaju najszybsi motorowodniacy ścigali się w 2004 roku. Wówczas bezkonkurencyjny był Amerykanin Scott Gillman. Bartek Marszałek, kierowca Orlen Teamu, wybiera się na podbój rzeki Huangpu i zamierza poprawić piątą pozycję w klasyfikacji generalnej.

Lato zebrało śmiertelne żniwo wśród motorowodniaków. Odszedł wielki mistrz Waldemar Marszałek. Na drugą stronę rzeki niepostrzeżenie przeprawił się Renato Molinari. Po długiej i ciężkiej chorobie zmarł niezwykle utalentowany Ahmed Al Hameli. Wymieniona trójka arcymistrzów będzie oglądać nadchodzący wyścig o GP Chin w Wusongkou International Cruise Terminal z wysokości niebiańskiej sofy…

 

ZOBACZ TAKŻE: Raków pozbył się piłkarza po trzech miesiącach. Nie zagrał nawet minuty

 

3600 komfortowych miejsc nieopodal ujścia rzeki Jangcy czeka na entuzjastów sportu. Akwen pomieści 24 bolidy (de facto w Szanghaju pojawi się 18 kierowców), więc w dniach 4-6 października zapowiada się znakomite ściganie w udziałem największych asów. Chińczycy bardzo poważnie podchodzą do kwestii ożywienia gospodarki, a wielkie sportowe wydarzenia rangi mistrzostw świata są idealnym pomysłem, aby przyciągnąć turystów. Kiedy mechanicy: Andrzej Dziubek, Robertino Milinković, Rastko Kokotović i Paul Kirkby będą w pocie czoła pracować przy łodzi Bartka Marszałka, wieczorem będą mogli się zrelaksować spoglądając na 632-metrowy wieżowiec Szanghaj Tower.

 

Dla Luksemburczyka Pino, szefa specjalizującej się w logistyce firmy JAS, przerzut sprzętu z Olbii na Sardynii do Chin był nie lada wyzwaniem. Nikt nie narzeka, bo wielka chińska metropolia jest magnesem dla serii wyścigowej, która łaknie spektakularnych lokalizacji. Indonezja wabiła wulkanem i egzotyką, Wietnam niezwykłą gościnnością, a Olbia to oddech dla miłośników włoskiej kuchni. Pora na Szanghaj, trzeci gród na świecie pod względem wielkości, gdzie na pętli o długości 2 153 metrów kierowcy powalczą o punkty do klasyfikacji MŚ. 4 pomarańczowe boje, minimalna głębokość toru wynosi 4 i pół metra, a minimalna szerokość toru to 85 metrów. W czerwcu w Olbii, Bartek Marszałek zameldował się na podium, a o ubiegłorocznym wyścigu w Zhengzhou Polak już dawno zapomniał, więc weekend z GP Chin zapowiada się fascynująco.

 

Chiny rozpoczęły romans z F1H2O w 1995 roku. Wówczas w Hangzhou, stolicy prowincji Zheijang nie było mocnych na Włocha Guido Cappelliniego. Rok później kierowcy zawitali do Wuxi nieopodal Szanghaju. W Wuxi w mistrzowskiej serii zadebiutował Włoch Francesco Cantando, lecz ponownie na chińskim akwenie górą był artysta Cappellini.

 

W 1997 roku południowo-wschodnie wybrzeże gościło kierowców. Któż wówczas wygrał? Aktualnie parający się fachem komentatora, Walijczyk Jonathan Jones! 2 listopada w Xiamen, Jonathan pozostawił w pokonanym polu takie znakomitości jak Scott Gillman, Guido Cappellini, Pertti Leppala, Goran Karlof czy Carlos Maidana.

 

Następnie nastały nieco gorsze czasy dla wyścigów w Państwie Środka i dopiero w 2004 roku Szanghaj został gospodarzem szóstej rundy MŚ (wówczas kalendarz składał się z 10 turniejów). 1 sierpnia najszybszy był Scott Gillman, który do końca odpierał ataki czterech włoskich kierowców: Cappelliniego, Cantando, Comparato i Roggiero.

 

Chongzhou w prowincji Syczuan zorganizowało GP Chin w 2006 roku. Wówczas batalię o zwycięstwo stoczyli Jay Price i Scott Gillman. Trzeci na mecie zameldował się Australijczyk David Trask. W październiku 2007 roku miasto Xi’an, w którym rozpoczynał się Jedwabny Szlak łączący Chiny z Europą, triumfował Thani Al Qamzi, a trzynasty był reprezentant gospodarzy Peng Lin Wu. W tymże samym 2007 roku kierowcy ścigali się w chińskim Shenzhen. Najszybszy był Guido Cappellini.

 

Liuzhou okazało się szczęśliwe w 2008 roku dla Jay Price’a. Wówczas sensacyjne szóste miejsce zajął reprezentant Kataru: Youssef Al Khulaifi. Siódmy był Łotysz Uvis Slakteris. Z kolei w Shenzhen wygrał Fin Sami Selio. W sezonie 2009 zmieniono format wyścigów na tzw. double header, a więc postanowiono rozgrywać 2 wyścigi w jednej lokalizacji. W Liuzhou najlepsi byli Sami Selio i Jonas Andersson. Z kolei w Shenzhen triumfowali Guido Cappellini i Sami Selio.

 

W sezonie 2010 powrócono do starego schematu: jeden wyścig w jednej lokalizacji. Chiny były wówczas gospodarzami aż trzech rund: Linyi, Liuzhou i Shenzhen. Alex Carella, Jay Price i Francesco Cantando triumfowali na chińskich akwenach.

 

W październiku 2011 roku do Liuzhou zawitał Bartek Marszałek. Polak nie ukończył wyścigu, a na podium zameldowali się: Thani Al Qamzi, Ahmed Al Hameli i Philippe Chiappe. W 2012 roku Alex Carella był niedościgniony w Liuzhou. Mieszkający w Piacenza Włoch dorzucił kolejny skalp w Liuzhou w sezonie 2013. W 2014 roku ponownie Carella zdominował GP Chin, a Bartek Marszałek zameldował się wówczas na wysokim, piątym miejscu. W 2015 roku Francuz Chiappe był poza zasięgiem konkurentów w Liuzhou.

 

Kraina Lodu, wysunięte na północ Chin miasto Harbin było gospodarzem rundy MŚ F1H2O w 2016 roku. We wrześniu udało się uniknąć niskich temperatur. Wygrał obyty ze śniegiem i porywistymi wiatrami Sami Selio. W 2017 roku w Harbin najszybszy był Erik Stark (Szwed aktualnie zajmuje trzecie miejsce w klasyfikacji przejściowej MŚ). W sezonie 2018 Xiangyang było optymalnym terenem łowieckim dla Shauna Torrente. W 2019 roku Xiamen gościło kierowców. Rozegrano dwie rundy GP Chin. W pierwszej zwyciężył Alex Carella, a w drugiej Shaun Torrente.

 

Po pandemii COVID-19 Chińczycy długo lizali się z ran. Dopiero w 2023 roku miasto Zhengzhou zorganizowało rundę GP Chin. Na podium stanęli: Jonas Andersson, Shaun Torrente i Ferdinand Zandbergen.

Waldemar Antoni Marszałek

Przy całej kruchości naszego istnienia, dźwięk nazwiska Marszałek wyzwala na padoku sentymentalne i pozytywne wibracje. Gdziekolwiek byś nie podróżował za bolidami jeżdżącymi w serii F1H2O, jakkolwiek nie byłbyś zmęczony przeprawą przez indonezyjską dżunglę czy pustynię w Zjednoczonych Emiratach Arabskich – wiedz jedno: w namiotach rozstawionych wzdłuż rzeki nazwisko Marszałek otwiera drzwi. Waldemara cenią i pamiętają bez względu na szerokość geograficzną. 6 sierpnia 2024 roku wspaniały sportowiec pożegnał się ze światem, który zachwycał się jego umiejętnościami. Gwiazda w Alei Gwiazd Sportu we Władysławowie pamięta dłoń Waldemara.

 

Zawodnik Polonii Warszawa od 1959 roku, niestrudzony mechanik, człowiek o wielkim duchu. Sześciokrotny mistrz świata, czterokrotny mistrz Europy. Po wypadku na jeziorze Gatow pod Berlinem w 1982 roku, tylko niebiosa wierzyły w to, że Waldemar Marszałek pokona śmierć. I tak jak wyprzedzał swoich rywali, tak wówczas pomimo rozlicznych obrażeń, ikona polskich sportów motorowodnych czmychnęła sprzed oblicza śmierci. Wielka postać. Jako pierwszy kierowca w historii Waldemar Marszałek został uhonorowany złotym medalem UIM (Międzynarodowej Federacji Motorowodnej). Polak otrzymał to wyróżnienie za trzy tytuły mistrza świata zdobyte rok po roku.

 

Scott Gillman nie kryje łez wzruszenia na wspomnienie o Waldemarze Marszałku. Dla Amerykanina, który sam próbował motocrossu, a następnie został gwiazdą w świecie F1H2O, Waldemar był niezwykły, bo ścigał się w epoce, gdy standardy bezpieczeństwa były bardzo niskie. Odwaga i inteligencja na poziomie mistrzowskim… Wtedy wyścigi były poletkiem dla pasjonatów, którzy nie bali się konsekwencji upadków. Technologia nie pozwalała na bezpieczną jazdą, więc zawody wiązały się z ogromem ryzyka. A mimo to nad akweny nadciągali kolejni chętni.

 

Waldemar doczekał się wnucząt. Ma wspaniałego syna Bartka, który w 2023 roku wspiął się na szczyt możliwości i wygrał GP Indonezji nad Lake Toba. Syn Bernard również ścigał się na wodzie. Społeczność motorowodna okryła się żałobą, lecz pamięć o wybitnym polskim sportowcu nigdy nie zaginie.

Żałoba w Abu Dhabi

Sierpień był bardzo smutnym miesiącem w świecie motorowodnej F1. 6 sierpnia zmarł Waldemar Marszałek, a dwa dni później Ahmed Ali Jaber Al Hameli przegrał z nowotworem. Informację o śmierci Ahmeda przekazał szejk Mohammed bin Sultan bin Khalifa Al Nahyan.

Scott Gillman marzył o tym, aby doczekać się następcy tronu. Nie miał szczęścia, aby małżonka powiła mu syna. „Nie mam syna, więc dla mnie moim dzieckiem był Ahmed Al Hameli. Nawet wtedy, gdy odchodziłem z Teamu Abu Dhabi i zaczynałem współpracę z Emirates Team, Ahmed był wciąż u mojego boku. Niezwykły talent. Nie chodzi o to, że wziął udział w 81 turniejach GP, 10 razy zdobył pole position, wygrał 7 wyścigów, a 19 razy stał na podium. Chodzi o jego duszę. Niesamowity pracuś, jeździł z finezją i obłędną, wręcz niewytłumaczalną precyzją. Mistrz” – tak prawi o nim czterokrotny champion, Scott Gillman.

 

W portugalskim Portimao w 2008 roku Ahmed rozdziewiczył się w dziedzinie pole position. Wówczas przegrał wyścig z Jayem Pricem. Rok później, w sezonie 2009, na Ahmeda nie było już mocnych w Portimao. Tak się zawziął, że nie pozostawił cienia złudzeń rywalom…

Uskarżał się na nawracające bóle głowy, ale mimo to walczył. W wielkim stylu triumfował w GP Ukrainy w Kijowie w 2011 roku. Ból nie ustępował, więc po licznych badaniach, lekarze odkryli, że Ahmed cierpi na raka. Diagnoza była druzgocąca: trzy lata życia. Ahmed wytrwał 11 lat… Osierocił sześcioro dzieci. Jego ostatnim wyścigiem, w którym zwyciężył były zawody o GP Chin w Liuzhou 3 października 2016 roku.

Renato Molinari

Był pierwszym mistrzem świata w F1H2O w 1981 roku… W czwartek 5 września jego serce nie wytrzymało. Na skutek ataku serca, Renato Molinari zmarł w wieku 78 lat.

 

Molinari trzykrotnie sięgał po tytuł mistrza świata. Do dziewiczego sukcesu w 1981 roku, dołożył złote krążki w 1983 i 1984 roku. W 2015 roku w Rzymie w Alei Sław włoskiego sportu pojawiła się pamiątkowa tablica: dla Renato Molinariego. Dobry konstruktor, sprawny inżynier i kierowca – dla Molinariego nie było trudnych tematów. 22 lata kariery.

 

Wygrał 24-godzinny wyścig w Rouen (Francja). Czterokrotnie nie było na niego mocnych w sześciogodzinnym wyścigu w Paryżu. Trasa: Pavia – Wenecja łódką? Bardzo proszę. Kolejne zwycięstwo. Jego zacięcie inżynieryjne zaowocowało współpracą z Bobem Herringiem. Stworzyli słynne śmigło i łódź pod szyldem: tajemnicza broń Włochów! Renato spędził ostatnie lata życia odpoczywając na jeziorem Como w rodzinnej miejscowości Nesso.

Kanadyjczyk Rusty Wyatt mierzy w tytuł

Kluczem do sukcesu w mistrzostwach świata jest regularna forma. Bartek Marszałek zbiera punkty w każdym tegorocznym sprincie oraz każdym wyścigu. Podobnie postępuje debiutujący w serii F1H2O Kanadyjczyk Rusty Wyatt. Kierowca urodzony w Toronto, na co dzień operator wind, wygrał zawody w Indonezji i na Sardynii, a w Wietnamie zajął czwarte miejsce. Tydzień po GP Chin Rusty Wyatt będzie świętował 30 urodziny. Najskuteczniejszy w Teamie Sharjah nie może jednak spać spokojnie, gdyż urzędujący mistrz świata Jonas Andersson lubi atakować znienacka. Szwed ma 63 punkty w klasyfikacji generalnej, a do Wyatta traci zaledwie 14 oczek. W kontekście GP Chin i GP Szardży przewaga Kanadyjczyka nie jest zbyt duża.

 

Z kolei za plecami dwukrotnego mistrza świata – Jonasa Anderssona robi się bardzo ciasno. Z dorobkiem 62 punktów trzecie miejsce zajmuje Erik Stark. Czwarty jest Francuz Peter Morin, który odkuł się w Olbii. Na Sardynii 44-letni Francuz zameldował się na drugim miejscu. Morin kontynuuje dobrą passę z GP Wietnamu, gdzie uplasował się na trzecim miejscu. W Szanghaju Francuzowi będzie najtrudniej, bo reprezentuje Team China CTiC, a więc wszystkie oczy będą zwrócone na niego. Presja jazdy przed chińską publicznością uwypukliła się przed rokiem, kiedy Peter Morin nie ukończył zawodów w Zhengzhou. Dla partnera Morina, Amerykanina Brenta Dillarda z Jacksonville na Florydzie, tegoroczny sezon jest dopiero drugim w karierze w serii F1H2O. Przed rokiem Dillard ukończył sezon na dziesiątym miejscu. Morin to stary wyjadacz. Siódmy sezon w karierze Francuza rysuje się przyzwoicie, a przed rokiem Peter Morin wdrapał się na trzecie miejsce w klasyfikacji generalnej.

 

Bartek Marszałek imponuje regularnością. Polak zgromadził 48 punktów i traci zaledwie 4 oczka do Morina. Zważywszy na fakt, że kierowca Orlen Teamu świetnie poczyna sobie w Zjednoczonych Emiratach Arabskich, a w dniach 6-8 grudnia w Szardży zostanie rozegrana ostatnia runda MŚ, Bartek ma ogromne szanse na medal przy założeniu, że wciąż będzie regularnie punktował.

 

W Szanghaju, który nie próżnuje w organizacji światowych imprez sportowych (GP w motocrossie 16 września w Oriental Beauty Valley, tenisowy turniej Rolex Masters w dniach 2-13 października), kierowcy nie będą mieli ani chwili wytchnienia. Tuż po przylocie, pora na rozpakowanie kontenerów, które popłynęły z Sardynii aż do Chin. W czwartek 3 października od 10 do 16 czasu lokalnego odbędzie się odbiór techniczny łodzi. W piątek 4 października bladym świtem, bo już od 8.30 jest odprawa z teamami, a od 10 rano ruszą treningi. Pracowity dzień zakończy odprawa z kierowcami o 18.30. A chcąc zdążyć na każde spotkanie, trzeba jeszcze wstać, zęby umyć, zjeść naprędce śniadanie, więc czasu okrutnie mało…

 

W sobotę 5 października od 9 rano rozpoczną się kwalifikacje, a o 15.10 pierwszy sprint. Począwszy od sezonu 2024 sprinty są punktowane. W niedzielę 6 października w samo południe, czyli o 6 rano czasu polskiego, czas na wyścig o GP Chin. Potem podium, konferencja prasowa i pakowanie kontenerów. Czynnikiem, który utrudnia temat jest niewiadoma. Wysyłać łodzie do Indii (Waranasi na północy Indii przymierza się do organizacji rundy MŚ) czy może przekierować kontenery do Zjednoczonych Emiratów Arabskich? Tego póki co, nie wie nikt łącznie z szeryfem ze strony włoskich promotorów Nicolo di San Germano. Jedno jest pewne: wyścig w Szanghaju dostarczy ogromu emocji dla wszystkich miłośników sportów motorowodnych!

Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl
ZOBACZ TAKŻE WIDEO: Orlen Team Studio - 06.01

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie