Wicemistrzowie Polski mają problem? Szczere wyznanie gwiazdy Zawiercia
Aluron CMC Warta Zawiercie ma za sobą niezwykle intensywny okres. Podopieczni Michała Winiarskiego w ciągu tygodnia rozegrali trzy mecze, z czego dwa kończyły się tie-breakami. Czasu na regenerację nie było zbyt wiele, a zmęczenie było już widoczne podczas ostatniej potyczki z GKS-em Katowice, co podkreśla Jurij Gładyr.
"Jurajscy Rycerze" zaczęli sezon od nieco zaskakującej porażki u siebie z Bogdanką LUK Lublin. Przyjezdni zagrali bez kontuzjowanego wówczas Wilfredo Leona, ale mimo to, wygrali 3:2.
ZOBACZ TAKŻE: Jastrzębski Węgiel idzie jak burza, a tu takie słowa gwiazdora. Tego meczu się obawia
Zawiercianie szybko jednak wyciągnęli wnioski i z kolejnych starć wychodzili już zwycięsko. Najpierw pewna wygrana na własnym parkiecie z Barkomem Każany Lwów 3:0, a następnie komplet wygranych w małym maratonie.
Warta w okresie 25 września - 2 października zagrała trzy spotkania, z czego dwa pierwsze kończyły się po pięciu setach - w Superpucharze Polski z Jastrzębskim Węglem oraz w PlusLidze z Asseco Resovią Rzeszów. Po obu wymagających konfrontacjach nadszedł jeszcze mecz z GKS-em Katowice. W nim było już widać zmęczenie wicemistrzów Polski, którzy przegrali pierwszego seta, a dwa kolejne wygrali dopiero po grze na przewagi.
Na szczęście dla ekipy Winiarskiego, zawiercianie kolejne spotkanie zagrają dopiero w poniedziałek 7 października, kiedy zmierzą się na wyjeździe z Projektem Warszawa.
- Myślę, że dwa dni więcej dają nam przede wszystkim możliwość większej regeneracji naszych sił. Zwłaszcza w ostatnim meczu było widać, że dwa tie-breaki w ciągu czterech dni odcisnęły swoje piętno na nas. Prawie po wszystkich, którzy grali na boisku, było widać, że szło nam jak po grudzie. Najważniejsze, że wygraliśmy przed własną publicznością. To się liczy - rzekł Gładyr w rozmowie z mediami klubowymi Warty.
