Wiatr przeszkodził motorowodniakom w GP Chin

Tomasz LorekMoto
Wiatr przeszkodził motorowodniakom w GP Chin
fot. Polsat Sport
Wiatr przeszkodził motorowodniakom w GP Chin

Chińscy organizatorzy bardzo obawiali się tajfunu Bebinco, który ostatnimi czasy lubi nawiedzać okolice portu w Szanghaju. W piątek 4 października świeciło słońce, ale w sobotę i w niedzielę porywisty wiatr zagrał na nosie kibicom, promotorom i zawodnikom. Zawody rozegrano w skróconej wersji. GP Chin w dzielnicy Baoshan wygrał Kanadyjczyk Rusty Wyatt, a kierowca Orlen Teamu Bartek Marszałek uplasował się na szesnastym miejscu. 

Był ciepły czwartkowy wieczór. Na lotnisku Pudong w Szanghaju chińscy wolontariusze niecierpliwie oczekiwali na przylot włoskiego kierowcy Alberto Comparato. Na twarzy niespełna 26-letniego Włocha pojawił się uśmiech. Kierowca teamu Abu Dhabi miał sporo szczęścia. 1 października wyruszył z Wenecji wraz z tatą i mechanikami z błogą świadomością, że w niecałe 5 godzin dotrze do stolicy Kataru. Tymczasem w momencie, gdy samolot znalazł się w przestrzeni powietrznej Turcji, okazało się, że trwa wymiana ognia pomiędzy Izraelem a Iranem. Alberto Comparato wziął głęboki oddech, gdy awaryjnie wylądował w Ankarze. Przez 5 godzin siedział wraz z innymi pasażerami na pasie startowym. Nikt nie wiedział co się wydarzy. W końcu Włocha i innych podróżnych przetransportowano do Dohy. Krótka noc, w trakcie której trudno było zmrużyć oko. A następnego dnia sześć godzin dreptania w kolejce po nowy bilet lotniczy dla całej ekipy z Dohy do Szanghaju… „To był koszmar. Nie wiedziałem, ba nikt z pasażerów samolotu lecącego z Wenecji do Kataru nie miał pojęcia, że rozpętał się konflikt wojenny pomiędzy Izraelem a Iranem. Strach jest przerażającym uczuciem… Dziś jem szybko kolację i kładę się spać” – westchnął Alberto. Wszystkie ekipy rywalizujące w Szanghaju ulokowano w przepastnych komnatach hotelu Delta by Marriott. Wolontariusze uwijali się niczym w ukropie, a Alberto jął odpoczywać przy egzotycznych potrawach. Nie zdążył przekąsić sushi, a już nadciągnął jegomość z ramienia promotora motorowodnych MŚ i nadmienił, że nad Szanghaj nadciąga tajfun Bebinco, który może sparaliżować GP Chin… Jak nie urok, to przemarsz wojsk… 
 
Niepocieszona Marit 
 
Norweżka Marit Stromoy z niejednego wyścigowego piecyka jadła chleb. Po kwalifikacjach nasunęła czapkę na oczy, opuściła główny namiot teamu i zapadła w drzemkę. „Jestem wściekła. Tona przygotowań, a jedna drobna usterka sprawiła, że wszystko poszło na marne. Musiałam się wyciszyć i odciąć od ludzi na kilka minut” – wyznała Marit.  


Chcąc uzmysłowić sobie ile trudu kosztuje kierowcę start w GP, warto zagłębić się w poczynania Norweżki. Tego samego dnia, w którym rozegrano skrócony spektakl złożony z 11 zamiast 32 okrążeń, Marit przytuliła się na odchodne do zdolnego inżyniera i zacnego męża Andrei Colombo. Andrea został w Chinach do następnej rundy MŚ w Zhengzhou, a Marit wyruszyła w trasę. Kilka minut po 21.00 autokar wyruszył w kierunku lotniska Pudong. Po blisko 10 godzinach lotu Marit Stromoy dotarła do Kataru, a po chwili na filiżankę kawy znalazła się w samolocie lecącym do Malagi. W Hiszpanii doświadczona Norweżka da wykład o roli motywacji w wyczynowym sporcie, po czym przemieści się do Oslo. „Muszę mieć fizycznie wyrobioną wizę służbową do Chin. Gdy tylko ją zdobędę, wyruszę w podróż do Zhengzhou”.  


Wiecznie zapracowana jazzowa wokalistka rodem z Tonsberg, naturalnie raduje się, że jest zajęta. Dwie rundy w Chinach to większa okazja, aby wyeksponować sponsorów teamu. Z Bartkiem łączy Norweżką przyjaźń. Chcesz pożyczyć skuter, aby przemieścić się z jednego końca padoku na drugi – bardzo proszę. Bartek kulturalnie zwraca się do Frederika Bastina (radiomana Marit) i już Polak odjeżdża skuterem gdzie oczy poniosą…  
 
AC/DC – wiecznie żywa muzyka 
 
Skuter przejeżdża obok gigantycznego kontenera, z którego płyną wyjątkowe australijskie nuty legendarnej kapeli AC/DC. „Wokalista Brian Johnson obchodził 77 urodziny w dniu kwalifikacji GP Chin F1H2O, ale jego wokal w numerze „Shot in the dark” wciąż jest niezwykły. Przy dźwiękach AC/DC lepiej się pracuje nurkom – to znana prawda” – mówi Dylan.  


Brytyjczycy zjawiają się na każdej rundzie MŚ. Sędziwi, aczkolwiek niezwykle sprawni nurkowie z Londynu, Brighton, Manchesteru, Hull i okolic włóczą się po świecie, aby zabezpieczać kierowców przed najgorszym. „To dość marne pieniądze, ale dla nas ta praca jest pasją. Nie wyobrażam sobie, aby nas zabrakło na akwenie w Indonezji, Wietnamie czy Chinach. Lubimy tę robotę. A jeżeli jeszcze w tle leci numer „Rock or Bust” AC/DC, to świat jest piękny, nawet wtedy gdy pada deszcz w Szanghaju…” – mówi z zadumą w głosie jeden z nurków. Ośmiu chłopaków z Wysp musi być na każdej rundzie. W pontonie jest 2 nurków, jeden kierowca i jeden człowiek odpowiedzialny za łączność. Poświęcenie Anglików jest niesamowite. Smagany wiatrem port i zimna woda nie są dla nich straszne. Przeto, gdy ustalono, że sprint będzie składał się z 16 okrążeń, na licach nurków z Wielkiej Brytanii próżno było szukać śladów grymasu… Inna sprawa, że sobotnie poranne kwalifikacje były jedyną igraszką kierowców, a popołudniowe sprinty odwołano z uwagi na szalone podmuchy wiatru i obecność tzw. długiej fali… 
 
Trybun ci u nas dostatek 
 
Chińczycy zatroszczyli się o odpowiednią reklamę motorowodnych MŚ. W dzielnicy Baoshan począwszy od bazaru, a na centrach handlowych kończąc, banery w rozmaitych kształtach z logo F1H2O wprost kłuły w oczy. Wybudowano ogromne trybuny dla kibiców, zaangażowano wielu kucharzy, aby VIP-om niczego nie brakowało w kubkach smakowych. Melexy woziły operatorów kamer oraz zaproszonych gości. Władze miasta przegapiły tylko jeden aspekt – niewłaściwe miejsce rozegrania akcji. Dla pasażerów promów, którzy chcą wypływać w rejs na morze południowochińskie, pętla wyznaczona dla motorowodniaków byłaby intrygująca, ale dla Wyatta, Starka i Anderssona, aura była nie do przezwyciężenia. Decyzja o przesunięciu wyścigu o GP Chin z 12.00 na 9.00 była ze wszech miar sensowna. 11 okrążeń to minimum, aby zaliczyć punkty startującym, gdyż obowiązuje reguła przemierzenia przynajmniej 35% dystansu. Jak słusznie nadmienił kierowca Orlen Teamu – Bartek Marszałek, byłoby to wysoce niesprawiedliwe, gdyby zaliczyć wyścig na bazie wyniku kwalifikacji.  


Nicolo di San Germano – król zręcznej dyplomacji, nie wypaczyłby sobie, gdyby dla rzeszy VIP-ów sączących czarną tudzież zieloną herbatę, zabrakło chociażby namiastki ścigania. Chiny są ważnym rynkiem dla włoskiego promotora. Szanghaj ma pomysł, aby w najbliższych czterech sezonach rozegrać wyścig na rzece Huangpu, ale w centrum miasta, a nie na północno-wschodnich rubieżach. Raz – zawody miałyby piękną oprawę nieopodal słynnego wieżowca w kształcie otwieracza na butelki czy Oriental Pearl Tower, a dwa – w centrum 24-milionowej metropolii, działanie wiatru nie będzie aż tak istotne. „W Zhengzhou unikniemy kaprysów aury – wyszeptał Casimiro di San Germano. Tam rywalizacja będzie przebiegać na sztucznym jeziorze”. 19 października w Zhengzhou odbędzie się piąta runda MŚ. Rusty Wyatt ostrzy sobie zęby na tytuł. Póki co Kanadyjczyk błyszczy i u stóp indonezyjskiego wulkanu i w zimnych wodach rzeki Huangpu… Na piątą rundę tegorocznych MŚ, Bartek Marszałek powołał pod broń Adam Breena, doświadczonego mechanika, niegdyś sprawnego kierowcę rodem z Australii. Andrzej Dziubek musi zatroszczyć się o kolano, więc zostaje w Polsce w ukochanym Augustowie. Paul Kirkby, który bardzo żałuje, że nie dojdzie do skutku wyścig o GP Australii w Perth nieopodal kasyna, będzie do dyspozycji Bartka w Zhengzhou. Do Chin ponownie przylecą Serbowie: Robertino Milinković i Rastko Kokotović. Do czwartego w klasyfikacji MŚ, Francuza Petera Morin, polski kierowca traci zaledwie 6 i pół punktu, a do zakończenia sezonu pozostały tylko dwie rundy… 

 

Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie