Polak dostał misję od najlepszego klubu świata! "Ukraść komuś pracę"

Michał BiałońskiZimowe
Polak dostał misję od najlepszego klubu świata! "Ukraść komuś pracę"
PAP/Polsat Sport
Krzysztof Maciaś został zaproszony na testy przez najlepszy hokejowy klub świata - Florida Panthers

- Zostałem wysłany do Charlotte z przesłaniem, aby utrudnić trenerom wybór składu i żeby ukraść komuś pracę. Wynika z tego, że szkic składu już był przed moim przyjazdem, a podczas obozu mogły zapaść tylko kosmetyczne zmiany. Nie udało się, ale wywożę z USA same dobre wspomnienia – powiedział Polsatowi Sport napastnik hokejowej reprezentacji Polski Krzysztof Maciaś, który był testowany przez zdobywców Pucharu Stanleya – Florida Panthers, a później przez ich klub filialny – Charlotte Checkers.

Michał Białoński, Polsat Sport: Za tobą niemal trzy tygodnie testów w filialnym zespole Florida Panthers – Charlotte Checkers. Jakie są efekty?

 

Krzysztof Maciaś, napastnik hokejowej reprezentacji Polski: W poniedziałek rano miałem rozmowę z trenerem Checkers. I mimo że dobrze się zaprezentowałem, to nie zostałem zakontraktowany. Z prostej przyczyny – klub ma na umowach zbyt wielu napastników, więc nie mógł sobie pozwolić na kontraktowanie kolejnego.

 

ZOBACZ TAKŻE: Wielki talent zmieni reprezentację. "Bezsensownie zamykamy drzwi młodym graczom"

 

Co dalej?

 

Wracam do Prince Albert Raiders z ligi WHL.

 

To najsilniejsza liga juniorska na świecie. Jak zapamiętasz testy w Charlotte?

 

Mam same pozytywne wspomnienia. Przez dwa i pół tygodnia miałem okazję trenować na zapleczu najlepszej hokejowej ligi świata, zobaczyć jak to wygląda, jak świetni zawodnicy grają w tej lidze. Mogłem się dużo od nich nauczyć. Bardzo się cieszę że miałem taką szansę i jest to dla mnie jeszcze większa motywacja, żebym mógł do tego poziomu, lub wyżej, dotrzeć.

Krzysztof Maciaś o pobycie na obozie Florida Panthers

Miesiąc temu spotkał cię nie lada zaszczyt. Na zaproszenie najlepszego klubu świata, zdobywcy Pucharu Stanleya – Florida Panthers uczestniczyłeś w obozie Rookie Showcase. W elitarnym gronie, 29 hokeistów.

 

To było świetne doświadczenie, które nie tylko dostarczyło mi sporo radości, ale również bardzo wiele mnie nauczyło. Turniej był bardzo dobrze zorganizowany, wszystko mi się tam podobało. Pod względem organizacyjnym to najwyższy światowy poziom. Czułem się tam bardzo dobrze. Wydaje mi się, że zaprezentowałem się dobrze, najlepiej jak potrafię. Zostawiłem na lodzie wszystko, więc mogę ten turniej zaliczyć do udanych, mimo że udało mi się zagrać tylko w jednym meczu.

 

W trzecim, przeciw Tampa Bay Lightning. Asystowałeś nawet przy bramce na 1:1, jaką strzelił Hunter St. Martin.

 

W dwóch wcześniejszych nie grałem, ale ten czynnik nie zależał ode mnie, więc starałem się nie zaprzątać tym głowy, tylko wykorzystywać te szanse, które zostały mi dane.

 

Czym różnili się zawodnicy, jakich spotkałeś w Panthers od tych, jakich znasz z ligi WHL?

 

Większość chłopaków przyjechała z lig juniorskich, ale od dwóch lat mają stałą styczność z seniorskim hokejem. Grają w AHL, w NHL czy w NCAA. Tak naprawdę technicznie to są bardzo dobrze wyszkoleni zawodnicy. Także pod względem siłowym i fizycznym było widać, że to są dorośli mężczyźni. Pod tym względem górowali nad tymi, których spotykam w lidze WHL.

 

Jak to się stało, że po turnieju Rookie Showcase dostałeś się na testy do Charlotte Checkers?

 

Dzień po ostatnim meczu w ramach Rookie Showcase każdy miał swoje spotkanie z trenerem. Przekazał mi informację, że moja postawa na tym campie się im spodobała i chcieliby mnie zobaczyć w Charlotte, na obozie próbnym. Oni to ujęli w ten sposób, że postaram się ukraść komuś pracę.

 

Przez dwa i pół tygodnia zdążyłem poznać drużynę Checkers, która prowadziła przygotowania do sezonu. To bardzo fajna grupa, bardzo dobrze się z nimi trenuje i gra. Generalna zasada, na którą trener zwraca uwagę, brzmi następując: być jak najlepszym członkiem drużyny. Wszystko się robi w imię jej interesu. Dlatego też bardzo duży nacisk kładzie się na "team building".

 

Jak te treningi wyglądały w praktyce?

 

Codziennie mieliśmy trening na lodzie, a drugi na sucho. W piątek i sobotę rozgrywaliśmy dwa mecze wewnętrzne, ponieważ napastników było aż 29, więc można było stworzyć dwie drużyny.

 

Wśród tych napastników jest Słowak Oliver Okular.

 

On ma już podpisany kontrakt. Choć ogólnie skupiałem się na sobie podczas treningów i meczów, to od każdego zawodnika Checkers starałem się coś podglądnąć. Jak wykonują pewne rzeczy, z którymi ja radzę sobie trochę gorzej, czego się mogę od nich nauczyć. Starałem się zaczerpnąć po trochę od każdego, nie skupiałem się na jednym spośród nich.

 

Ile w ogóle było wolnych miejsc w składzie dla napastników?

 

Nie mam pojęcia. Ja zostałem wysłany do Charlotte z przesłaniem, aby utrudnić trenerom wybór składu i żeby ukraść komuś pracę. Wynika z tego, że szkic składu już był, a podczas obozu mogły zapaść tylko kosmetyczne zmiany.

 

Jak organizacyjnie wyglądają Checkers, klub z ligi AHL?

 

To najwyższy światowy poziom. Widać to choćby po liczbie osób, które pracują w klubie. Dzięki temu nic nie jest zostawione przypadkowi, wszystko jest przemyślane, każdy dobrze wykonuje swoją robotę. Przez cały miesiąc, jaki spędziłem w obu klubach, nie zdarzyła się żadna dezinformacja, dezorganizacja. Zawsze wszystko było zapięte na ostatni guzik. Na pewno nie można złego słowa powiedzieć.

 

Bardzo duży sztab w Checkers mają nie tylko organizacyjny, ale i trenerski. I z każdym można było porozmawiać, jeśli się miało jakieś pytania.

 

Niczego nie żałuję. Szczerze mówiąc, dla mnie nie było złej decyzji. Gdyby mi się udało komuś ukraść pracę, to bardzo bym się z tego cieszył. To się nie powiodło, ale idąc na try-out, wiedziałem, że będzie ciężko. Było 30 napastników, a miejsc pracy tylko 12 i to ci, których zastałem, mieli już kontrakty. Miałem świadomość, że mogło się nie udać.

 

Czy ta ostra konkurencja o miejsce w klubie rodziła niezdrową atmosferę, złą krew?

 

Nic z tych rzeczy. Trener Geordie Kinnear bardzo duży nacisk kładzie na to, żeby interes drużyny był na pierwszym miejscu. Oczywiście, każdy chce być jak najlepszym zawodnikiem, ale przede wszystkim musi być najlepszym członkiem drużyny i każdemu w niej pomagać. Nawet jak podczas obozu było nas w niej 30 napastników, to każdy się czuł, jakby do niej należał. Nikt nie został pozostawiony na boku, bo tak się właśnie buduje zespół. Trener podkreślał też, że na koniec sezonu mistrzostwa wygrywają najlepsze drużyny, a nie najlepsi zawodnicy, więc team spirit zaczynał się tworzyć już podczas tego obozu i nie było żadnej złej krwi między kimkolwiek. Wszyscy byli bardzo pomocni i uprzejmi.

 

To był spory zaszczyt, być zauważonym przez najlepszą drużynę świata – Florida Panthers. Co na tym zaważyło? Twoje występy w Prince Albert Raiders czy występy na MŚ elity w Czechach, gdzie strzeliłeś pierwszą bramkę dla reprezentacji Polski?

 

Myślę, że wszystko miało znaczenie. Skauting Panthers nie wygląda tak, że daje się szansę komukolwiek po jednym udanym turnieju. Podczas takiej selekcji bardzo dużo rzeczy jest branych pod uwagę. Oczywiście, mój występ na MŚ elity bardzo pomógł, bo to był mój start w seniorskim hokeju, gdzie pokazałem, że radzę sobie wśród w pełni dojrzałych zawodników i nie wyglądam na juniora zagubionego wśród seniorów.

Krzysztof Maciaś o Polskiej Hokej Lidze

Śledzisz, co się dzieje w Polskiej Hokej Lidze? Twój starszy o rok brat Kacper strzelił już bramkę dla GKS-u Katowice, co dla obrońcy nie jest tak oczywiste. Z kolei wasz macierzysty klub Podhale Nowy Targ stracił dużego sponsora, a przez to także wielu zawodników, więc gra samą młodzieżą wspomaganą przez weteranów Marcina Kolusza i Patryka Wajdę, z którymi grałeś na ostatnich MŚ.

 

Oczywiście, że znajduję czas na śledzenie wydarzeń z polskiego hokeja i bardzo chętnie to robię, bo wielu moich znajomych w tej lidze gra, a przede wszystkim gra w niej mój brat. Zawsze mu kibicuję i staram się go wspierać, czasem piszemy sobie na komunikatorze po meczu. Na bieżąco jestem ze wszystkimi informacjami. Obserwuję, co się dzieje w Podhalu, czy w Katowicach. Inne drużyny zresztą też śledzę, bo niemal w każdej jest jakaś osoba, którą znam i z chęcią patrzę znajomych, którzy grają w najwyższej klasie rozgrywkowej. Jeżeli sobie dobrze radzą, to tym lepiej. Nie planuję zaprzestawać tego śledzenia, a czasu mi na to nie brakuje. Na ogół w Polsce mecze toczą się wtedy, gdy ja mam przerwę między treningami, bądź tę obiadową. Dlatego często udaje mi się oglądać te spotkania.

Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie