Najlepsza polska akademia nad przepaścią! "W Polsce nie ma klimatu dla sportu"

Najlepsza polska akademia nad przepaścią! "W Polsce nie ma klimatu dla sportu"
fot. Cyfrasport
Marcin Bułka, zanim wszedł z drzwiami do reprezentacji Polski, szlifował talent w Escoli Varsovia, która ma gigantyczne kłopoty. Diagnozuje je prezes Wiesław Wilczyński (z lewej)

Escola Varsovia wychowała nie tylko reprezentanta Polski Marcina Bułkę, ale także wielu piłkarzy, którzy szturmują Ekstraklasę. Teraz warszawska akademia stoi nad przepaścią. Szerokim łukiem omija ją pomoc z Ministerstwa Sportu, a władze stolicy zwiększyły czynsz za teren do niebotycznych rozmiarów. - Na podstawie naszych doświadczeń dochodzę do smutnego wniosku - w naszym kraju nie ma klimatu dla sportu – powiedział nam Wiesław Wilczyński, założyciel i prezes Escoli.

Michał Białoński, Polsat Sport: Ostatnio można odnieść wrażenia, że Escola Varsovia, choć wzorowo szkoli piłkarską młodzież, staje się dzieckiem niechcianym. Co się dzieje?

 

Wiesław Wilczyński, założyciel i prezes Escola Varsovia: Przyjmujemy ciosy właściwie z każdej strony. Nie byliśmy usatysfakcjonowani decyzjami Ministerstwa Sportu i Turystyki, które ciężkimi milionami wspomaga akademie klubów Ekstraklasy i I ligi, a my nie mając takiego wsparcia, rywalizujemy z nimi, często bardzo skutecznie wygrywając mecze np. w najważniejszej kategorii U19 w Centralnej Lidze Juniorów. Brakuje zrozumienia ze strony urzędu prezydenta miasta, który reprezentuje Skarb Państwa, gdyż zażądano od nas za dzierżawę gruntu, na którym wybudowaliśmy boisko typu orlik, czynszu 7,5 razy większego, niż płacą inne kluby. Boisko wybudowaliśmy na terenie nieruchomości dzierżawionej od spółki Skarbu Państwa TZF Polfa Tarchomin. Kwoty są tak wysokie, że nigdzie w Europie nie ma takich stawek.

 

ZOBACZ TAKŻE: Kluczowy dzień dla Chemika Police, sąd wydał wyrok. Chodzi o setki tysięcy złotych

 

Skąd pan to wie?

 

Wiem dobrze, jak władze lokalne i państwowe wspierają w różnych krajach sport, gdyż przez kilka lat byłem w jury Europejskiego Stowarzyszenia Stolic Sportu, które jest oficjalnie pod egidą Komisji Europejskiej. Nadzór nad działalnością prezydenta w tym zakresie ma wojewoda, który dołożył odsetki, razem ponad 700 tys. złotych (średnio rocznie 62 tysiące złotych) za 3 tys. metrów gruntu, na którym wybudowaliśmy boiska. Wszelkie próby zawarcia ugody spełzły na niczym, gdyż warunkiem władz jest zapłata żądanej kwoty i wtedy mogą podpisać umowę taką, jak dla podmiotów prowadzących działalność pożytku publicznego. Takim podmiotem jesteśmy.

Wilczyński: Nie porównujmy słonia do żyrafy

Urzędnicy pozostają nieugięci?

 

Sprawa toczy się przez dziewięć lat. Podważaliśmy sposób wyliczenia kwoty czynszu, gdyż osoby związane z miastem przygotowały operat i wyliczenia na podstawie metody porównawczej, w tym wypadku działkę, gdzie grają dzieci w piłkę nożną, do działek z funkcją komunalną, usługową, mieszkaniową. To tak jakby chcieć porównać słonia do żyrafy.

 

W końcu zgodziliśmy się na ugodę, mimo iż nie uznajemy argumentów naszych adwersarzy. Nie mamy sił prowadzić dalej tego sporu. Naszym statutowym celem jest praca z młodzieżą w sporcie, szkolenie, wychowanie. Szafy pełne dokumentów, setki godzin, wizyty w urzędach, gdyby przenieść to na zaangażowanie dla dzieci, to mielibyśmy większe efekty.

 

Na podstawie naszych doświadczeń, a także z szerszej perspektywy, którą posiadam, dochodzę do smutnego wniosku - w naszym kraju nie ma klimatu dla sportu.

 

Mocne słowa.

 

Nigdy się nie dźwigniemy, jeśli nie zmienimy prawa na bardziej przyjazne dla sportu, podejścia do sportu ze strony różnych urzędów, jeśli mentalnie i faktycznie będziemy niszczyli to, co dobre dla państwa i społeczeństwa, a wspierali różne patologie. Ten rok dla polskiego sportu był katastrofalny, mistrzostwa Europy w piłce nożnej - Polska była najsłabszym zespołem, igrzyska olimpijskie - jeden złoty medal we wspinaczce, w klasyfikacji medalowej Polska znalazła się poza "czterdziestką". Sprawa ucichła, życie biegnie dalej. Kto jest winien? Anonimowe "leśne dziadki", anonimowi działacze.

 

Jakie są reakcje władz?

 

Byłem u pana wojewody Frankowskiego. Uprzejmie ze mną porozmawiał, na koniec powiedział: "Utworzymy zespół, wie pan, na 20 lat, to ja się nie godzę, ale na krótszy okres załatwimy sprawę". Na końcu mówi do mnie tak: "Wie pan, dlaczego ma pan takie kłopoty? Bo wszyscy mówią, że pan zarabia na tej akademii gigantyczne pieniądze!". Odparłem: "Panie wojewodo, czy ktoś, kto zna trochę sport, szkolenie dzieci i młodzieży, może takie coś wymyślić?! Pan w to wierzy?". Aby wychować reprezentantów kraju, być liderem w lidze centralnej trzeba zapewnić najlepsze warunki szkolenia, opieki medycznej, fizjoterapeutycznej, psychologicznej, warunki materialne i finansowe. Proszę zapytać prezesów klubów piłkarskich Ekstraklasy, jaki jest koszt utrzymania akademii.

 

Z raportów finansowych, jakie składacie, łatwo to przecież sprawdzić.

 

Na całym świecie akademie są dotowane, bo szkolenie kosztuje. Zagłębie Lubin ma łatwo, bo KGHM finansuje klub. Kombinat przelewa kilkanaście milionów złotych na szkolenie. Inni dostają pieniądze z ministerstwa, projekt wspierania akademii klubów Ekstraklasy i 1. Ligi (ponad 80 mln złotych) z Ekstraklasy SA, do niedawna ze spółek Skarbu Państwa. Dobrze, że państwo, samorządy lokalne wspierają sport. My jesteśmy jedyną czołową akademią w kraju, która jest poza tymi źródłami wsparcia. Nasz budżet to około sześciu milionów złotych. Dostajemy wsparcie miasta na poziomie od sześciu do ośmiu procent naszego budżetu i jesteśmy bardzo wdzięczni. Oczekujemy, aby nasz podmiot, państwo, władze lokalne traktowały  sprawiedliwie i nic więcej. Nie możemy płacić horrendalnych kwot czynszu, jakich nie płacą największe korporacje nastawione na zysk. Przypomnę - czynsz dzierżawny naliczono nam 7,5 krotnie większy niż ten, jaki płacą inne kluby, według zarządzeń i przepisów prawa lokalnego. Pomimo tych trudności, w uczciwej równej walce chcemy zwyciężać. Po dziewięciu kolejkach w najważniejszej lidze młodzieżowej w kraju – Centralnej Lidze Juniorów do lat 19 jesteśmy wiceliderami, z zaledwie punktem straty do lidera.

 

Co z tym zespołem, który obiecał wojewoda?

 

Zespól nie został powołany do dziś. Podjęto decyzje, w moim odczuciu najgorsze, jakich mogliśmy się spodziewać. Mam nadzieję, że zweryfikuje je sąd. Odbyło się spotkanie u pana wojewody, z udziałem wiceprezydenta Tomasza Bratka. Wolałbym o nim zapomnieć, nie spodziewałem się takiego przebiegu. Mogę tylko podziękować, że tak ważne osoby zaprosiły mnie na spotkanie.

 

Co na nim ustalono?

 

Nie chcę mówić o tym w szczegółach. Miałem wrażenie, że nasza akademia nie jest dla nich ważna, obojętna z punktu widzenia jej bytu materialnego i podmiotowego. Dodam najlepsza akademia we współzawodnictwie sportowym prowadzonym przez Mazowiecki Związek Piłki Nożnej i czołowa akademia w Polsce, na podstawie współzawodnictwa prowadzonego przez Polski Związek Piłki Nożnej. Nie jest ważne dla moich rozmówców, iż w szkoleniu, w różnych formach, brało udział 10 tysięcy dzieci i młodzieży. Akademia daje zatrudnienie ponad 70 osobom, płaci stypendia najzdolniejszym, buduje boiska dla dzieci, wychowała kilkudziesięciu reprezentantów Polski i Mazowsza. Jest podmiotem powstałym na bazie pasji i zaangażowania wieli ludzi. To w niej kształtują się największe wartości, jakie niesie nasza społeczność. Dla naszego państwa nie powinno być nic bardziej ważnego, jak ludzie, młodzi ludzie, ich rozwój. To ma szczególne znaczenie w świecie powszechnej komercjalizacji, egoizmu, sobkostwa jak kto woli.

Wiesław Wilczyński: W Escoli jestem niemal wolontariuszem

Wróćmy do finansów. Ile pan zarabia na tej akademii?

 

Ja jestem niemal wolontariuszem. Pobieram sześć tys. złotych pensji, a pracuję codziennie po 12 godzin. Nie stać mnie na zatrudnienie administracji, jaką w Legii ma prezes Mioduski. Wiele związanych z nią czynności muszę sam wykonywać. Żeby utrzymać poziom sportowy, muszę zatrudniać najlepszych trenerów, lekarzy, fizjoterapeutów, psycholog. Oni są najważniejsi, żeby wychować przyszłych reprezentantów Polski. Ja muszę pracować zupełnie inaczej. Mnie to kosztuje dużo więcej wysiłku! Tymczasem pan wojewoda Frankowski stwierdził, że nie realizujemy celu publicznego, który zasługiwałby na uznanie. Powiedział to człowiekowi, który zatrudnia 70 osób! Do tego mam 40 najzdolniejszych piłkarzy, stypendystów na kontraktach, czyli na liście płac widnieje ponad 100 osób. Wspieramy osoby potrzebujące pomocy, dzieci chore, niepełnosprawne, rodziny o niskim statusie finansowym, budujemy za własne środki boiska dla dzieci. Jesteśmy czołową akademią w Polsce, a dla pana wojewody, to, w moim odczuciu, nic nie znaczy.

 

Były wiceprezydent pan Tomasz Bratek wypowiadał zdania, które nie powinny nigdy być wypowiedziane. Po spotkaniu byłem zdruzgotany. Pytałem w swoich myślach samego siebie, po co ja to robię? Dlaczego oni się tak zachowują? Na szczęście mam "moje dzieciaki", one będą niedługo wyznaczały kierunki rozwoju naszego kraju.

 

Już teraz pana wychowankowie są bardzo widoczni na boiskach w kraju i za granicą. W pierwszej reprezentacji Polski jest Marcin Bułka. Ma pan też wychowanka – Dawida Drachala w Rakowie Częstochowa…

 

Dawid, moim zdaniem, jest największym talentem ostatnich lat w polskiej piłce. Jest to zawodnik bardzo inteligentny, techniczny. W Rakowie jest też inny nasz talent – Tomasz Walczak, na razie zaliczył oficjalnie jeden występ w pierwszej drużynie. W Motorze Lublin grają wyszkoleni przez nas obrońcy Filip Luberecki i Patryk Romanowski. Ostatnio do Motoru dołączył trzeci nasz wychowanek – Miłosz Lewandowski, który jest również obrońcą. W innych klubach również nie brakuje naszego narybku. Awans do 1. Ligi z Kotwicą Kołobrzeg zrobiło aż czterech naszych wychowanków! Bramkarz Krystian Michalski, napastnik Tafara Madembo, skrzydłowy Patryk Pytlewski i Cezary Polak, który ostatnio przeszedł do Jagiellonii, gdzie jest nasz były bramkarz Sławomir Abramowicz. Mamy wychowanków w pierwszej reprezentacji Litwy (Artemijus Tutyskinas i Titas Milasius), w reprezentacji Słowenii (Żan-Luk Leban), Słowacji (Peter Juritka). Do tego nasz wychowanek Eryk Grzywacz jest największym talentem w akademii Wolfsburga. Z kolei Bartek Żelazowski i Kacper Szymczyk są bramkarzami rezerw i drużyny do lat 19 OGC Nice.

 

A może Ministerstwo Sportu powinno nieść pomoc tak skutecznym akademiom?

 

Minister Nitras wdrożył program wspierania akademii, ale ograniczył go tylko do tych związanych z klubami Ekstraklasy i pierwszej ligi. Z tego powodu, że nie spełniamy tego kryterium, nie mogliśmy złożyć aplikacji, mimo że jesteśmy od lat w czołówce najlepszych polskich akademii. Minister przeznaczył na ten cel 40 mln. W drugim programie kolejne 40 mln przeznaczył na inwestycje w tych akademiach, a myśmy nie dostali z tego ani złotówki, choć 85 procent tychże szkółek jest gorszych od naszej! Nie żal nam, że inni dostają wsparcie, bardzo dobrze, byle odbywało się to według merytorycznych kryteriów. Proszę też nie odbierać odpowiedzi na pana pytanie jako wyraz zatroskania tylko o pomoc publiczną. My musimy sobie radzić w warunkach, jakie nas otaczają.

Wymowne milczenie ministra Nitrasa

Próbował pan zwrócić uwagę ministra Nitrasa na to uchybienie?

 

Wysłałem kilka listów, w których podzieliłem się z adresatem moimi uwagami, pokazałem, że podstawową misją państwa jest pomoc sportowi dzieci i młodzieży, co zostało zawarte w Konstytucji RP. Tymi zagadnieniami zajmuje się Instytut Sportu, publiczny instytut, podległy ministrowi sportu. Pytałem: "Dlaczego pan, panie ministrze, nie korzysta z badań tego instytutu? Przecież on da panu odpowiedź na pytanie, kto jak pracuje na przestrzeni pięciu, czy dziesięciu lat. Na podstawie tych wyników zobaczy pan, kto uczciwie i rzetelnie pracuje".  Na żaden mi nie odpowiedział. Cóż może zmieniły się trendy w sporcie, wizje, strategie. Tutaj mam wątpliwość.

 

Może ów brak odpowiedzi oznacza, że minister ma ważniejsze sprawy niż rzetelna dyskusja o sporcie?

 

Zwróciłem się do ministra Nitrasa z prośbą o spotkanie trzy razy. Na żadną prośbę nie odpowiedział mi, ani twierdząco, ani negatywnie.

 

Po igrzyskach w Atenach, w 2004 r., a były to pierwsze kryzysowe igrzyska, jeśli chodzi o wyniki, napisałem pracę-analizę o stanie polskiego sportu, a także przyczynach tego stanu. Przedstawiłem także kierunki wyjścia z tego impasu. Praca zawierała ponad 100 stron analizy. Wiedząc, że mało komu będzie chciało się tyle czytać, zrobiłem też syntezę. Przez kogoś dotarło to do pana premiera Marka Belki. W ten sposób mianował mnie wiceministrem edukacji, odpowiedzialnym za sport. Zmierzam do tego, że minęły dwie dekady, a moje tezy są nadal aktualne. Czyli te 20 lat w polskim sporcie zostało zmarnowanych! Beznadziejnie je zmarnowano! Moja analiza nie została zdezaktualizowana, czy przedawniona. Brzmi tak, jakby napisano ją dzisiaj, czy wczoraj. Chciałem ją wręczyć ministrowi Nitrasowi, by wiedział, na czym polski sport stoi. Napisałem do niego maila z uprzejmą prośbą o spotkanie.

 

Efekt?

 

Zero odpowiedzi.

 

Czyli dobre szkolenie w Polsce oznacza same kłopoty?

 

Jest ich mnóstwo: nieuregulowane sprawy prawne, organizacyjne, finansowe, podatkowe, infrastrukturalne. My mamy codziennie jakiś problem. Do sportu trzeba ludzi nie tylko wykształconych, ale także z "dobrym sercem". Potrzeba, aby ci, którym suweren dał władzę, znali swoją misję służenia państwu, społeczeństwu. Tymczasem jest odwrotnie: obowiązuje poczucie, że to obywatele maja służyć rządzącym.

 

Nasz podstawowy problem związany jest z dzierżawionym terenem od Polfy Tarchomin. Polfa chce sprzedać prawo wieczystego użytkowania nieruchomości, na którym było wysypisko śmieci, lata "świetności" miało dawno za sobą. My je uprzątnęliśmy. Wybudowaliśmy cztery boiska, wywieźliśmy szkodliwe śmieci budowlane. Cała inwestycja kosztowała nas około ośmiu milionów złotych. Bez pomocy ze strony miasta. 

 

To był żart?

 

Niestety nie. Ale to wina miasta, które nie uchwaliło planu zagospodarowania przestrzennego. Prosiłem o to 20 lat, by ustalić tam funkcję sportową, 20 lat męki z różnymi deweloperami, z Polfą, której się wydawało, że zrobi biznes na tej ziemi. Z miasta mamy mnóstwo dokumentów, planów zagospodarowania przestrzennego sygnowanych podpisami członków zarządu miasta, prezydenta, wiceprezydenta, że funkcja sportu która była realizowana tu przez 70 lat, będzie teraz i w przyszłości zachowana. Są jednak ludzie interesu, którzy myślą, że zrobią na tych boiskach interes. Stąd pomysł, aby nas z tej nieruchomości usunąć. Projekt, przez który przeszło 10 tys. dzieci, obecnie mamy 52 zespoły zgłoszone do lig! Czy w historii polskiej piłki ktoś miał tyle zespołów?!

 

A przecież sport dzieci i młodzieży jest najwyższą wartością. Kształtujemy dzieci i młodzież, dbamy o ich zdrowie. Polfa, mimo iż zarabia na lekach dla ludzi chorych, powinna w swojej strategii pokazać, że jest nowoczesną firmą która dba o środki profilaktyczne, prewencyjne, a takim środkiem jest sport. Najlepszym przykładem jest Bayer Leverkusen, warto uczyć się od lepszych.

Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie