F1H2O: Wyścig nieopodal Klasztoru Shaolin

Tomasz LorekMoto
F1H2O: Wyścig nieopodal Klasztoru Shaolin
fot. materiały prasowe
F1H2O: Wyścig nieopodal Klasztoru Shaolin

Październik to miesiąc intensywnej pracy dla najlepszych motorowodniaków świata. Jeszcze nie ucichły echa GP w Szanghaju, a już kawalkada kierowców obiera kurs na stolicę prowincji Henan – dziesięciomilionowe miasto Zhengzhou leżące nad Żółtą Rzeką. Bartek Marszałek z Orlen Teamu podejmie walkę o punkty w piątej rundzie tegorocznych MŚ.

Zhengzhou to jedna z ośmiu stolic Chin. Mieszkańcy Państwa Środka nazywają ten gród kolebką chińskiej cywilizacji. Pasmo górskie Song Shan otacza Zhengzhou od zachodu, a rzeka Huang He ofiaruje miastu życiodajną wodę z lekkim dodatkiem lessu. Za czasów dynastii Shang (1766 – 1050 przed naszą erą), Zhengzhou pełniło rolę stolicy Chin. Dziś Zhengzhou tętni życiem, a swój nowoczesny wygląd zawdzięcza japońskiemu architektowi – Kisho Kurokawie. Pętla o długości 1986 metrów mieści się na sztucznym jeziorze i zapewne fascynuje kierowców oraz kibiców, lecz ponad milion turystów rocznie przybywa do największej atrakcji prowincji Henan – klasztoru Shaolin.


Świątynia buddyjska wybudowana w 495 roku obrosła legendą jako kuźnia świetnie wyszkolonych wojowników w stylu kung-fu. Mnisi przyciągają uwagę przybyszów. Górskie Wrota, Dom Niebiańskich Królów, Dom Kochającej Życzliwości, Świątynia Mahavira czy Biblioteka Świętych Pism działają na ludzką wyobraźnię. W sobotę 12 października chińscy gospodarze rundy MŚ w Zhengzhou zorganizowali wycieczkę dla kierowców i mechaników, aby umilić czas ekipom, które stacjonowały w Chinach od czasu zawodów w Szanghaju. Niestety, nie wszystkim było dane skorzystać z wycieczki, gdyż przepisy mówiące o 15-dniowej wizie turystycznej zmusiły niektórych zawodników do powrotu do Europy.


Marit Stromoy śpiewa w Maladze


Kiedy wieczorem po wyścigu w Szanghaju siąpił deszcz, lwia część ekip odpoczywała na uroczystej kolacji w hotelu Delta Marriott w dzielnicy Baoshan. Nie wszyscy mieli ten komfort. Marit Stromoy co nieco przekąsiła z mężem Andrea Colombo, po czym udała się na lotnisko Pudong. Lot via Doha do Malagi to dość spory wysiłek dla każdego. Marit przedreptała przez lotnisko Hamad w stolicy Kataru, zasiadła w samolocie lecącym do Hiszpanii, ale po wylądowaniu w Maladze nie było przestrzeni na ziewanie. 48-letnia Norweżka dała wykład o roli motywacji w profesjonalnym sporcie, po czym zaśpiewała dla zgromadzonych gości. Stromoy jest utalentowana muzycznie, a jazz jest jej drugą miłością po motorowodnych harcach. Jej flagowy wokalny popis pod szyldem „Take a good look at me” zachwycił hiszpańskich słuchaczy, ale Marit nie miała zbyt wiele czasu, aby przesiąknąć Andaluzją. Szybko spakowała walizkę i obrała kurs na Oslo. Wizyta w chińskim centrum wizowym w stolicy Norwegii okazała się niezbędną, aby otrzymać ekspresową wizę do Chin. Stromoy przemierzyła zatem sporo mil, a w Zhengzhou musi być wyspana, aby powalczyć o punkty do klasyfikacji MŚ.


Pamiętam rozmowę ze Scottem Gillmanem w Figueira da Foz pod koniec listopada w 2021 roku. Wówczas Marit zajęła trzecie miejsce w pierwszym wyścigu. Drugiego nie ukończyła po dość koszmarnie wyglądającym wypadku. Scott Gillman, czterokrotny mistrz świata w F1H2O wyjawił wówczas, że kierowcy owszem, zrzędzą na długie podróże, ale on, amerykański mistrz wychowany na motocrossie, chce wielu rund MŚ. „Po pandemii będzie nam trudno zbudować rozbudowany kalendarz MŚ. Potrzebujemy wyścigów poza kontynentem europejskim, gdyż Europejczycy już wszystko widzieli i nie potrzebują nowych bodźców. Azja i Bliski Wschód dadzą drugi oddech” – mówił wówczas w tonie bardzo życzeniowym Scott.


Dobrze, że włoski promotor opanował do perfekcji sztukę dyplomacji i umiejętnie żonglując negocjacjami, wyprowadził gros wyścigów poza Europę. W tegorocznym kalendarzu ostała się jeno Olbia na Sardynii. Indonezja, Wietnam, dwie rundy w Chinach oraz Zjednoczone Emiraty Arabskie stanowią główną oś kalendarza. Stephen Michael, najsłynniejszy głos F1H2O, typowy amerykański czarodziej mikrofonu obdarzony charyzmą i osobliwą barwą głosu, siedział wygodnie w smaganym wiatrami biurze prasowym w Szanghaju. Chiński gospodarz sprzątał po wyścigu, więc czasami odcinał dostęp do internetu kiedy kable mu się uroczo poplątały… Stephen Michael niejedno widział w motorowodnej F1H2O i sentymentalnie zawieszając wzrok na ścianie, wyznał: „pamiętam sezon 2001 kiedy fruwałem samolotem pomiędzy Florydą a Europą. To były piękne czasy… Portimao, Dunaujvaros na Węgrzech, Ryga, Campione d’Italia, Cagliari, Stralsund w Niemczech, Wiedeń, a w październiku kończyłem sezon w ZEA lecąc do Szardży i Abu Dhabi. Myślę, że wielu kierowców chciałoby powrotu do bardziej napiętego kalendarza…” – twierdzi Stephen. Dla przykładu – Włoch Alberto Comparato stracił pracę po wyścigu w Szanghaju i jeszcze bardziej zatęskni za podróżami…


Zmiany w teamie Abu Dhabi


Znane są perypetie Comparato w trakcie podróży do Szanghaju. Alberto, jego tata Fabio i mechanicy: Faggi Roberto i Gabriele Cagliari zasnęli jak susły w samolocie lecącym z Doha do trzeciego największego miasta świata. Cudem uniknęli śmierci. Wyruszyli z Wenecji via Doha do Szanghaju, lecz pechowo trafili na ostrzał rakietowy do jakiego doszło pomiędzy Izraelem a Iranem. Nazajutrz linie lotnicze świadome narastającego konfliktu, obierały bezpieczniejsze marszruty via Egipt i Arabię Saudyjską, lecz Alberto musiał spędzić 5 godzin na pasie startowym w Ankarze, gdzie nastąpiło przymusowe lądowanie. Zarwana noc, przelot do Doha, sześć godzin w kolejce po nowy bilet i zanim Comparato i jego kamraci dotarli na lotnisko Pudong w Szanghaju, nastał już czwartek wieczór. A w piątek ruszały już wolne treningi…


Zmęczony Alberto brał jeszcze udział w inspekcji akwenu tuż przed sobotnimi sprintami, lecz jego fachowe oko wykluczyło jakiekolwiek szanse na rozegranie sprintów. GP Chin w Szanghaju odbyło się z kwalifikacjami i zaledwie 11 okrążeniami wyścigu, z pominięciem sprintów z uwagi na porywisty i zbyt silny dla bolidów wiatr.


Alberto nie zdobył choćby oczka. Jedyne punkty w tym sezonie wywalczył w Indonezji. Nie bacząc, że Włoch, były mistrz świata w F2, miał oczy na zapałki i wyprawa do Chin wypruła z niego wszelaką energię, po GP w Szanghaju nastał kres jego współpracy z teamem Abu Dhabi. „Gdy przychodziłem do zespołu prowadzonego przez dziesięciokrotnego mistrza świata Guido Cappelliniego, wydawało mi się, że będzie to moja domowa przystań i zrealizuję marzenia dotyczącego serii wyścigowej F1H2O. Niestety, moje występy były poniżej oczekiwań. Przyznaję, że nie czułem się komfortowo i brakowało mi spokoju, aby dać z siebie 100%. Jest mi przykro, bo opuszczam czołowy zespół, w którym wielu kierowców chciałoby jeździć. Po głębokiej dyskusji z moim zespołem, uznałem, że najlepiej będzie odejść.

Dziękuję Guido za zaufanie jakim mnie obdarzył. W przyszłości Abu Dhabi będzie moim rywalem na akwenie, ale zawsze będę ich darzył szacunkiem” – rzekł Alberto.


Po drugiej stronie barykady stoi Guido Cappellini, najbardziej utytułowany kierowca w F1H2O. I nie jest mu lekko… „Zarówno jako kierowca jak i szef zespołu byłem zmuszony podejmować trudne decyzje. Teraz mam w sobie jeszcze więcej rozterek, bo Alberto to syn Fabio, z którym wiele lat rywalizowałem na wodzie… Niezmiernie szanuję Fabio, z którym stoczyłem wiele bitew. Powiem więcej, Fabio to mój serdeczny przyjaciel. To bardzo trudne, aby wytłumaczyć jak to się dzieje, że dwa elementy, który wydają się idealne dla małżeństwa, nie mogą zatrybić. Jako profesjonaliści, musimy podejmować trudne i odpowiedzialne decyzje. Mam nadzieję, że ten trudny moment dla Alberto będzie zwiastunem jego prosperity w niedalekiej przyszłości. Mamy najlepsze zasoby ludzkie i jesteśmy najbardziej zaawansowani technicznie, aby triumfować jako team Abu Dhabi” – odparł Guido.


Któż zastąpi Włocha w dwóch ostatnich wyścigach tegorocznego sezonu? 32-letni Rashed Al Qemzi, który przed rokiem w Zhengzhou zastąpił w akcji swojego kuzyna – Thani Al Qemzi. Rashed debiutował w F1H2O w sezonie 2016. Jak dotąd zainkasował 8 punktów. W kwietniu 2023 roku Rashed zajął siódme miejsce w Zhengzhou. Wówczas ósmy na mecie był… Alberto Comparato!


Bartek Marszałek ma nowego kangura


Przed rokiem polski kierowca miał ogromnego pecha w Zhengzhou. W pierwszej części kwalifikacji Bartek przemierzył 13 okrążeń na sztucznym jeziorze. Zajął jedenaste miejsce i awansował do Q2. W drugiej części kwalifikacji kierowca Orlen Team wykręcił najwięcej okrążeń z całej stawki, bo aż 18.

 

Niestety, uzyskał dopiero dziesiąty czas i nie zakwalifikował się do ostatniej części czasówki. Wówczas pole position wywalczył Jonas Andersson, drugi był Francuz Peter Morin, a trzeci Sami Selio. Sam wyścig nie był przerwany choćby na moment poprzez wywieszenie żółtej flagi. Na dystansie 38 okrążeń triumfował Szwed Jonas Andersson. 19 bolidów wzięło udział w ubiegłorocznym wyścigu o GP Zhengzhou. Kierowcy z 12 państw świata rywalizowali o punkty, a w bolidzie Polaka doszło do uszkodzenia chłodnicy. To był pierwszy wyścig po diagnozie jaką usłyszeli rodzice Malwinki… Bartek wygrał GP Indonezji w Lake Toba, a przylatując do Zhengzhou już wiedział o chorobie córeczki i wczytywał się jak wyplątać się z zespołu Retta. To bardzo wzruszające sceny kiedy Bartek przygotowuje się do kolejnej rundy MŚ i w ciszy oraz skupieniu odmawia dziesiątkę różańca… Przejmujące chwile. Wokół bolidy, rozmowy mechaników, a ponad padokiem unosi się modlitwa…


Do Zhengzhou nie może polecieć z Bartkiem długoletni guru mechaników – Andrzej Dziubek. To człowiek o ogromnej wiedzy inżynieryjnej i wspaniały kompan podczas długich podróży. Ślązak z krwi i kości, więc jak ktoś mu zajdzie za skórę, to lepiej zmykać gdzie pieprz rośnie… Andrzej leczy kontuzję kolana (mechanik też musi być sprawny), więc zostaje w swoim ukochanym Augustowie. Do Zhengzhou wybiera się kwartet mechaników. Serb Robertino Milinković, który podczas kwalifikacji, sprintów i wyścigów jest również radiomanem Bartka. Ponadto znany restaurator z Belgradu, ale zdolna ręka w zakresie mechaniki – Rastko Kokotović (wielki fan Novaka Djokovicia, najwybitniejszego tenisisty w historii). Rastko i Nole mają wspólną fotografię zrobioną w restauracji, której szefuje Kokotović!


Oprócz dwóch pracowitych Serbów, Bartek będzie korzystał z usług dwóch kangurów. Paul Kirkby to znana postać. Były kierowca, szalona dusza z Sydney. Paul radował się niczym brzdąc kiedy planowano rundę MŚ F1H2O w Perth. Niestety, choć lokalizacja była boska – kierowcy mieli rywalizować przed kasynem (a jak wiadomo wyścig to swoisty hazard). Właścicielem kasyna jest jeden z najbogatszych Australijczyków i kumpel Paula, więc mogliby biesiadować do rana po wyścigu, lecz na przeszkodzie stanęła… mielizna! Woda jest zbyt płytka w Perth w okolicach kasyna i temat upadł. A szkoda, bo przed rokiem przedstawiciel Perth gościł w Szardży i wydawało się, że kontrakt zostanie podpisany…


Do Zhengzhou wybiera się Adam Breen, który przed laty ścigał się w zespole Cracka Racing. Port Macquarie jest doskonale znany Adamowi, który w młodości włóczył się od Tasmanii aż po Darwin w poszukiwaniu przygód na wodzie. To zdolny chłopak i wypada mieć nadzieję, że przysporzy Bartkowi wielu cennych fluidów. Adam Breen szalał na akwenie Lake Mulwala w Australii położonym w stanie Nowa Południowa Walia pomiędzy Bundalong i Yarrawonga…


Z ekipą dwóch Serbów i dwóch Australijczyków, którzy tętnią życiem, można śmiało wędrować przez świat, a gdy w namiocie panuje dobra atmosfera i jest miejsce na żart, czegóż chcieć więcej? Na podbój Żółtej Rzeki czas ruszać! Bartek Marszałek zajmuje piąte miejsce w klasyfikacji MŚ i traci zaledwie 6 i pół punktu do Francuza Petera Morin, a więc jest o co walczyć!

Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie