Probierz zabrnął w ślepy zaułek?! "Wyłączeni jak klawiszem escape". Oto droga wyjścia!
- Z Chorwacją fragmentami potrafiliśmy grać kapitalnie, aż przyszło 10-15 minut, w których reprezentacja wyglądała tak, jakby została wyłączona klawiszem "escape". Trzeba zwrócić na to uwagę. W reprezentacji jest przestrzeń do tego, aby Michał Probierz poszukał skuteczniej "szóstki", która da i wsparcie obrońcom, ale też komfort piłkarzom z przodu. Ja bym spróbował Jakuba Piotrowskiego – powiedział nam Paweł Golański, obrońca kadry z ery Leo Beenhakkera, obecnie dyrektor sportowy Motoru Lublin.
Michał Białoński, Polsat Sport: Przypomniałem sobie skład, w którym pokonaliście Portugalię w 2006 r.: Kowalewski (Spartak) – Golański (Korona), Radomski (Austria), Jacek Bąk (Al. Rayyan), Grzegorz Bronowicki (Legia) – Błaszczykowski (Wisła), Mariusz Lewandowski (Szachtar), Sobolewski (Wisła), Smolarek (BVB) – Żurawski (Celtic), Rasiak (Southampton z Championship). Było w nim aż czterech piłkarzy z Ekstraklasy, a za wyjątkiem Ebiego Smolarka, pozostali zawodnicy nie grali w tak potężnych klubach, jak Barcelona czy Inter, skąd dziś rekrutują się Robert Lewandowski i Piotr Zieliński. Dlaczego teraz wyglądamy na tle tego rywala, jak chłopcy do bicia? Czy zawdzięczaliśmy zwycięstwo sprzed 18 lat pomysłom taktycznym, dotarciem do was Leo Beenhakkera, czy charakterowi zespołu?
Paweł Golański, były reprezentant Polski, dyrektor sportowy Motoru Lublin: Myślę, że dwa aspekty, które zostały przez pana poruszone, są idealne, trafione w punkt, a więc aspekty taktyczne, na które Leo Beenhakker zwracał uwagę, ale w głównej mierze decydowało to, że byliśmy teamem, drużyną walczącą, z charakterem.
ZOBACZ TAKŻE: Chorwacja ukarana po meczu z Polską! Jest oficjalna decyzja
Gdy oceniam swoim okiem, to dochodzę do wniosku, że więcej teraz w kadrze jest jakości piłkarskiej, niż było w naszej reprezentacji. Natomiast naszą siłą była zgrana paczka: jeden za drugiego wskoczyłby w ogień. Nasz mecz z Portugalią stanowi obraz, do którego możemy porównywać spotkanie przegrane 12 października 1:3, gdy momentami byliśmy bezradni. Różnica była tak wyraźna i tak duża, że nawet aspekty wolicjonalne, których po prostu brakło u niektórych piłkarzy, nie były domeną współczesnej reprezentacji. Nie wiem, czy to dlatego, że oczekiwania były duże. Natomiast są to piłkarze grający w topowych klubach, więc muszą sobie radzić także z presją. Niejednokrotnie w meczach swoich drużyn klubowych potrafią to zrobić. Tymczasem w reprezentacji wychodzi problem, zwłaszcza w meczach z drużynami wyżej notowanymi rywalami.
Wierzę, że z każdym następnym zgrupowaniem będzie coraz lepiej, a co za tym idzie, mecze będą na dobrym poziomie. Na razie to, co się wydarzyło we wtorkowym meczu z Chorwacją, jest dla mnie zagadką. Fragmentami potrafimy grać kapitalnie, a nagle przychodzi 10-15 minut, w których reprezentacja wygląda tak, jakby została wyłączona klawiszem "escape" i jej nie ma. Na pewno na to trzeba zwrócić uwagę, żeby takie przestoje się nie powielały. Bo odrobienie wyniku z 1:3 na 3:3, z tej klasy rywalem co Chorwacja, a były przecież możliwości, żeby ten mecz zamknąć czwartą bramką, świadczy o tym, że jest potencjał piłkarski w naszej reprezentacji.
Stracenia trzech bramek w siedem minut i to u siebie, nie pamiętają najstarsi Górale.
Na dodatek traciliśmy je w bardzo prosty sposób. Czasami bramki, które się traci po tym, jak rywal świetnie "rozklepie" defensywę podaniami, przeprowadzi kapitalną akcję, to wtedy się sypie głowę popiołem i mówi: "No rozklepali nas, nie było nas w tej akcji". Natomiast te trzy bramki strzelone przez Chorwatów były bardzo proste. Trzeba na to zwrócić uwagę i wystrzegać się takich błędów, bo tracone w ten sposób bramki powodują, że wkrada się niepewność. Z Portugalią tracimy u siebie trzy bramki, z Chorwacją także dostajemy trzy. Ok, w obu meczach strzeliliśmy cztery, chwała nam za to, że szczególnie w drugim meczu dogoniliśmy wynik, bo przeciw Portugalii, przez większość meczu, nie byliśmy w stanie dotrzymać kroku rywalowi. Tylko momentami nam się to udawało. Natomiast w starciu z Chorwacją odniosłem wrażenie, że było więcej dobrych momentów niż złych.
Nawet trener Michał Probierz doszedł w końcu do wniosku, że trzeba poprawić grę obronną. Czy według pana ten problem sprowadza się głównie do trzech stoperów: Jana Bednarka, Jakuba Kiwiora, Pawła Dawidowicza, czy Sebastiana Walukiewicza, który grał z Portugalią, czy to głębsze kłopoty i dotyczą złych zachowań całej drużyny?
Oczywiście jest to problem złożony. Ja zawsze wyznawałem tezę, że wszyscy atakują i wszyscy bronią. Gdyby nie obrońcy, to nie byłoby akcji ofensywnych, bo od nich zazwyczaj się one zaczynają. Tak samo jest z grą obronną – pierwszym defensorem jest napastnik. Piłka nożna jest dziś na tak wysokim poziomie taktycznym, że trzeba zwracać uwagę na detale. Cały zespół musi być przygotowany taktycznie do gry obronnej, każdy musi wiedzieć, jak iść do pressingu, żeby nie spowodować, że rywal będzie miał wolne przestrzenie, bo piłkarze z tych najwyższych półek wykorzystują to momentalnie. Pierwsze, co mi przyszło do głowy, to rajd Leao, który właściwie przebiegł z piłką całe boisko. Z czegoś to się wzięło.
Z czego?
Głównie z tego, że nie odbudowaliśmy formacji defensywnej, później zabrakło agresywnego przerwania akcji i tak naprawdę zawodnik w pojedynkę wypracował bramkę.
A może problem tkwi w tym, że trener Probierz zabrnął w ślepy zaułek z poszukiwaniem defensywnego pomocnika na pozycję nr 6? Ostatnio grał tam Jakub Moder, który jest klasyczną "8", wcześniej Maxi Oyedele, który raczkuje dopiero w piłce seniorskiej i nie jest nawet podstawowym zawodnikiem kadry do lat 21. Wcześniej były próby z Piotrem Zielińskim, który jest przecież rozgrywającym i nigdy jego domeną nie było odbieranie piłki, a dobrzy w te klocki Bartosz Slisz i Taras Romanczuk w październiku nie zostali powołani. Może brakuje nam kogoś, kto zastąpi Mariusza Lewandowskiego czy Radka Sobolewskiego z waszej reprezentacji?
Faktycznie, i "Sobol", i "Lewy" byli naszymi wentylami bezpieczeństwa. Dawali olbrzymie wsparcie obronie swą agresywnością, twardością, niejednokrotnie grali na pograniczu faulu. Dawali zresztą wsparcie nie tylko obrońcom, ale również zawodnikom grającym przed nimi. Zgadzam się w stu procentach, że dzisiaj w kadrze brakuje nam typowej "szóstki".
Gdy Piotrek Zieliński był próbowany na tej pozycji, ja też wyraziłem swoje zdanie, bo zawsze staram się mówić to, co myślę. Może i on by sobie spokojnie dał radę tam grać, natomiast ja uważam, że jego możliwości ofensywne, a więc to, jak się zaprezentował w ostatnich dwóch meczach, w każdym strzelając bramkę, daje dowód, że ustawiając go w roli defensywnego pomocnika, tracimy jako reprezentacja.
Na pewno jest duża przestrzeń do tego, aby Michał Probierz poszukał skuteczniej "szóstki". Takiej, która da i wsparcie obrońcom, ale również da też dużo komfortu piłkarzom grającym z przodu.
Na kogo by pan postawił?
Jestem ciekaw, jakby wyglądał na tej pozycji Jakub Piotrowski. Pomimo tego, że w większości meczów w Łudogorcu nie gra na "szóstce", bo częściej go widzimy jako "ósemkę", natomiast ja mam wrażenie, że ten piłkarz ma takie walory, warunki fizyczne i możliwości, że powinien tam sobie poradzić. Na dodatek Jakub potrafi też zagrać przeszywające obronę podanie do przodu, co jest dużą zaletą "szóstki". Dzisiaj zawodnicy defensywni muszą też dobrze grać w piłkę.
Słyszałem opinie, iż Oyedele fajnie gra do przodu. Natomiast on jest dopiero na początku kariery. Po meczu z Portugalią spadło na niego dużo krytyki, on tego występu "nie dźwignął". Taka jest piłka i absolutnie nikt nie będzie mu gwoździ do piłkarskiej trumny wbijał. Kluczem jest, aby się teraz dobrze zaprezentował w meczu ligowym i jak najszybciej zapomniał o spotkaniu z Portugalią. Ono mu nie wyszło, ale przyjdą kolejne, w których będzie mógł udowodnić swoją przydatność. W Legii pokazał, że potrafi grać w piłkę. Może to nie jest jeszcze ten czas, żeby wychodził w pierwszym składzie reprezentacji Polski.
Reasumując, z chęcią na "szóstce" zobaczyłbym Kubę Piotrowskiego.
Czyli podobna próba, jak ostatnio z Moderem, który w Anglii również jest "ósemką", ale przez brak, gdy w Brighton nie miał sił w końcówce spotkania z Chorwacją.
Gdyby Kuba Moder grał w meczach ligowych, to stawianie na niego w kadrze też nie byłoby złym rozwiązaniem. Mówimy o nowoczesnej "szóstce", a więc grającej do przodu. Pamiętajmy też, że Moder jest zawodnikiem, który gra agresywnie i ma dobry, skuteczny odbiór piłki. Stawianie na niego nie byłoby też głupim rozwiązaniem.
Przejdź na Polsatsport.pl