Chorwacki trener o meczu z Polską: To nie był faul na czerwoną kartkę!

Chorwacki trener o meczu z Polską: To nie był faul na czerwoną kartkę!
Fot. PAP
Kresimir Reżić uważa, że Dominik Livaković nie zasłużył na czerwoną kartkę za faul na Robercie Lewandowskim

Piłkarska reprezentacja Polski zremisowała 3:3 z Chorwacją w październikowym meczu Ligi Narodów UEFA. Rywale od 76. minuty grali w dziesiątkę po tym, jak z boiska za faul na Robercie Lewandowskim wyleciał bramkarz Dominik Livaković. - To nie był faul na czerwoną kartkę - powiedział w rozmowie z Polsatem Sport Kresimir Reżić, były asystent trenera reprezentacji Chorwacji U-15 i wieloletni szkoleniowiec klubów saudyjskich.

Mateusz Stefanik, Polsat Sport: Po latach spędzonych w Chorwacji przybył pan do Arabii Saudyjskiej, aby trenować zespoły do lat 14 i 15 w Al-Nassr. Jak wspomina pan ten czas?

 

Kresimir Reżić, były asystent trenera reprezentacji Chorwacji U-15, szkoleniowiec klubów saudyjskich: Pierwszy raz w życiu wyjechałem z Chorwacji do pracy. Była to dla mnie świetna okazja, żeby nauczyć się nowych rzeczy. Spędziłem w Arabii Saudyjskiej ponad pięć lat. W tym czasie nabyłem wiele nowych umiejętności - szczególnie w Al-Nassr i ich akademii. Dostrzegłem kilka ciekawych rzeczy, których nie dało się zobaczyć w Chorwacji, czy ogólnie w Europie. Kiedy tu przyjeżdżasz, musisz się zaadaptować - to kluczowe, by wykonywać tu dobrą pracę. Tym bardziej, gdy jesteś w klubach pokroju Damacu i Al-Tai, które występują w ROSHN Saudi League, czyli obecnie jednej z najsilniejszych lig świata. Doświadczyłem w niej nowych rzeczy, miałem przyjemność być jej częścią. To duży honor móc pracować w tego rodzaju lidze z tak dobrymi piłkarzami oraz trenerami. 

 

ZOBACZ TAKŻE: Hiszpanie rozpływają się nad Lewandowskim. "Tak niebezpieczne, że aż przerażające"

 

Czy czuł pan mentalność dużego klubu z dużego miasta, jakim jest Rijad?

 

Oczywiście, da się to odczuć w całym kraju. W Arabii Saudyjskiej są cztery wielkie kluby - Al-Ahli i Al-Ittihad w Dżuddzie oraz Al-Hilal i Al-Nassr w Rijadzie. Ich kibice są wszędzie. Czuć to nawet, gdy jesteś z innej drużyny, a oni przyjeżdżają na mecz wyjazdowy. Widzisz stadiony wypełnione fanami, co tylko potwierdza, że to duże kluby.

 

Muszę o to zapytać. Czy to prawda, że saudyjscy piłkarze są bardziej leniwi niż Europejczycy?

 

Trudno o tym mówić tak ogólnie, jako o stereotypie. Moglibyśmy porozmawiać o tym w kontekście indywidualnym, ponieważ jest wielu Saudyjczyków, którzy dbają o siebie, prowadzą zdrowy tryb życia, starają się wysypiać i uważają, co jedzą. Współpracują z trenerami personalnymi, odbywają treningi indywidualne i zależy im na dobrej jakości w treningu drużynowym. Są lepsi niż jeszcze parę lat temu i ciągle się rozwijają. Oczywiście, są pewne odstępstwa od tego, ale mówienie, że są leniwi, nie jest w porządku.

 

Po Al-Nassr był pan trenerem Damac Club. Poprowadził pan klub w 67 meczów z czego 24 było wygranych, 22 zremisowanych i 21 przegranych. Sezon 2021/2022 był dla was genialny. Zajęliście piąte miejsce po Al-Hilal, Al-Ittihad, Al-Nassr i Al-Shabab, ale byliście lepsi niż duże kluby, takie jak Al-Ettifaq czy Al-Ahli. Był to duży sukces. Co było największą siłą tego zespołu?

 

Zanim zacząłem trenować Damac, byłem jednym z dyrektorów ich szkółki. Wiedziałem więc wiele rzeczy z wewnątrz klubu. Kiedy postanowili zmienić szkoleniowca, pojawiało się mnóstwo pytań: "Kto przyjdzie do klubu i będzie trenerem?". Kiedy prezydent wywołał moje nazwisko, byłem bardzo szczęśliwy, ale była to trudna sytuacja. Damac był na ostatniej pozycji w lidze z ośmioma czy dziewięcioma punktami nad klubem znad strefy spadkowej. W tamtym sezonie nie mieliśmy zbyt wielu okazji do rozwoju i wdrażania nowych pomysłów. Liczyła się ciężka praca, żeby utrzymać zespół w lidze. Udało się, bo w tamtej szatni mieliśmy wielu piłkarzy z mocnym charakterem. W następnym sezonie wymieniliśmy kilku obcokrajowców, a nowi dali nam sporo jakości. Również ciężko pracowaliśmy, a w trakcie sezonu byliśmy przez parę kolejek na pierwszym miejscu. Był to najlepszy sezon w historii Damacu. Żeby stworzyć coś dużego, musisz mieć dużo czasu. To kluczowe. W piłce nożnej jednak na ogół nie ma go zbyt wiele - tym bardziej w Arabii Saudyjskiej. Tu jednak miałem go dość sporo. Dostałem dużo zaufania od prezydenta i członków zarządu, którzy uwierzyli we mnie i moją etykę pracy. Byliśmy zespołem, który zaskakiwał każdego przez wyniki, punkty i styl gry. Wygrywaliśmy z Al-Ittihad, Al-Ahli i Al-Hilal. Każdy z tych klubów spodziewał się łatwego zwycięstwa, a ostatecznie przegrywali i zmieniali trenerów. Byliśmy niespodzianką dla każdego w tej lidze.

 

Domagoj Antolić był jednym z Pana najlepszych piłkarzy w Damacu. Był też zawodnikiem Legii Warszawa. Jakim jest on typem człowieka?

 

Był moim pierwszym transferem w Damacu i byłem bardzo szczęśliwy, że udało mi się go pozyskać. Zawsze miał serce do gry, a mimo to był niedoceniany w Chorwacji. W reprezentacji grał tylko w sparingach. Nie miał też ciągłości w powołaniach. Uważam, że zasłużył na coś więcej. Jeśli masz kogoś takiego w zespole, możesz polegać na nim na boisku oraz poza nim. Nie jest tylko piłkarzem, mającym duże umiejętności, ale także potrafiącym zmienić atmosferę w szatni. Cały klub był dzięki niemu lepszy. Jestem dumny i wdzięczny, że mogłem z nim współpracować i mieć tego typu charakter w szatni.

 

Był pan także trenerem takich piłkarzy jak Moustapha Zeghba, Farouk Chafai i Abdelkader Bedrane - algierska kolonia. Widzimy to również w innych zespołach: Brazylijczycy w Al-Nassr, Brazylijczycy i Serbowie w Al-Hilal... Jak gra z nimi może pomóc piłkarzom z Arabii Saudyjskiej?

 

Zobaczą inne podejście, jak chociażby u Cristiano Ronaldo, który pojawia się dwie godziny przed treningiem i od razu idzie na siłownię, czy to, jak pracuje na treningach. Tak to wygląda w każdym klubie. Każdy profesjonalny piłkarz wnosi jakość do nowego klubu, a młodzi zawodnicy się na nim wzorują. Wiedzą, że jest to dobra droga, by zmienić dotychczasowe myślenie. To też wznosi klub, a w szczególności młodych saudyjskich piłkarzy, na wyższy poziom. 

 

W Al-Tai miał pan także dobrych zagranicznych piłkarzy, jak Victor Braga, Bernard Mensah, Alfa Semedo, Enzo Roco, Andrei Cordea czy inny Chorwat Marko Dugandżić. Co może pan o nich powiedzieć?

 

Czas w tym klubie był dla mnie dość krótki. Trzech czy czterech zawodników dołączyło do zespołu po dwóch lub trzech oficjalnych spotkaniach, a ja spędziłem tam zaledwie siedem kolejek. Moje relacje z prezydentem Al-Tai nie były zbyt dobre. Oczekiwał ode mnie zupełnie innych rzeczy, a sam obiecywał, że sprowadzi do klubu tego czy tamtego gracza. Straciliśmy na to mnóstwo czasu. Jakbyśmy nie potrafili zarządzać tym, kim jesteśmy i co chcemy zrobić w lidze. To był główny problem. Nie zgadzałem się z nim odnośnie do tego, który saudyjski piłkarz powinien grać. Tego typu problemy rozpoczęły kryzys klubu. Zaczęły się złe wyniki, mimo że wtedy byliśmy w środku tabeli. Pamiętam ostatnie trzy mecze. Wygrana u siebie, remis na wyjeździe, potem mecz z Al-Ettifaq w Ad-Dammam. Przegraliśmy 3:4 - był to szalony mecz. Strzelili gola na wagę zwycięstwa w doliczonym czasie gry. Równie dobrze to my mogliśmy go wygrać. Bernard Mensah strzelił wówczas trzy gole. To niesamowity i bardzo silny piłkarz. Dla niego był to genialny sezon. Rozmawiałem po meczu z ich trenerem Stevenem Gerrardem. Może nie dosłownie, ale powiedział: "Może to jednak wy zasłużyliście na trzy punkty". Zagraliśmy trzy dobre mecze, a po ostatnim usunięto mnie z klubu. Oni po prostu nie wiedzieli, dokąd chcieli zmierzać. To było ich problemem. Finalnie, w poprzednim sezonie spadli z ligi. To dużo o nich mówi. Nie dostałem dłuższego czasu w klubie, co - jak mówiłem wcześniej - jest kluczowe w futbolu i przez to nie byłem w stanie pokazać wszystkiego, co mogłem zrobić dla tego zespołu. Wierzę w siebie i wiem, że skończylibyśmy w środku tabeli.

 

Czyli chciał pan podpisać kontrakty z piłkarzami spoza Arabii Saudyjskiej, a prezydent chciał, aby grał pan Saudyjczykami?

 

Zazwyczaj to klub decyduje o tym, kogo chce pozyskać. Nie miałem zbyt dużej mocy w tym temacie. Nie miałem tej swobody, żeby polecić konkretnych piłkarzy, jak miało to miejsce w Damacu. Kością niezgody był jeden z saudyjskich napastników, który miał grać. Po moim odejściu zagrał może w 20 meczach, nie zanotował asysty i nie strzelił ani jednego gola. To potwierdza, że nie możesz osiągnąć szczytu z tego typu zawodnikiem. 

 

Oczywiście, to zrozumiałe. Chciałbym jednak zapytać, którego zawodnika z ROSHN Saudi League zapamiętał pan szczególnie? Który z zawodników, których pan trenował, miał najwięcej jakości?

 

Ma Pan na myśli Saudyjczyków czy zagranicznych piłkarzy, grających w lidze saudyjskiej?

 

Ogólnie, wszystkich zawodników.

 

W sumie wspomniał pan o tym zawodniku już wcześniej. Farouk Chafai jest kapitanem Damacu, który gra na pozycji środkowego obrońcy. Nigdy nie wykonywał rzutów wolnych i karnych, a mimo to strzelił ponad blisko 20 goli w ROSHN Saudi League. Uważam go za najlepiej strzelającego obrońcę w całej historii ligi. Jest także świetnym liderem. Pamiętam, jaki był zdenerwowany w ostatnich dziesięciu minutach meczów, gdy przegrywaliśmy jedną bramką. Krzyczał do mnie: "Trenerze, gdy tylko będzie okazja, grajmy górne piłki!". Bardzo lubił zmieniać wynik meczu w końcówkach spotkań. To nieprawdopodobne, ile takich goli już strzelił. Wielu ludzi w Europie go nie kojarzy. Nawet ci, którzy śledzą futbol. Moim zdaniem, jest to jednak piłkarz grający na najwyższym poziomie. Byłem bardzo zadowolony, że miałem go w drużynie. Jeśli chodzi o jakościowych saudyjskich zawodników - jest ich bardzo dużo. Problemem jest to, że wciąż nie dostają odpowiednio wielu szans na grę. Z drugiej strony - Salman Al-Faraj, który odszedł po tamtym sezonie z saudyjskiej ekstraklasy, był kapitanem Al-Hilal przez wiele lat. Jest typowym technikiem, mającym niesamowity przegląd pola - zarówno z piłką przy nodze, jak i bez niej. Jest prawdziwym liderem. Oczywiście największą gwiazdą jest Salem Al-Dawsari, który zagrał dobry mundial w Katarze i strzelił gola Argentynie. Generalnie zdobywał przepiękne bramki i jest wiodącym piłkarzem Arabii Saudyjskiej. Zawsze przytaczam przykład Sauda Abdulhamida. Teraz gra we Włoszech, w Romie. Kiedy pytano mnie, kto mógłby zagrać w Europie, zawsze podawałem jego nazwisko. On ma do tego warunki, zdecydowanie.

 

Tak, wiele saudyjskich mediów wymieniało go jako najlepszego lokalnego zawodnika ubiegłego sezonu. Ja z kolei chciałbym wrócić do pana byłych klubów. Mógłby pan porównać Damac i Al-Tai dla kogoś, kto nie interesuje się ligą saudyjską?

 

Zapewne są na podobnym poziomie finansowym, pod względem historycznym oraz wymagań i możliwości w lidze. To wszystko jest raczej podzielone 50/50. Być może Al-Tai ma przewagę kibiców, ale dla porównania przedstawię dwa fakty. W ostatnich pięciu latach Damac miał dwóch trenerów - mnie i Cosmina Contrę. Al-Tai ma średnio trzech trenerów w trakcie sezonu. Damac ma wyznaczoną własną ścieżkę, którą podążają i w którą wierzą. Są o wiele bardziej zorganizowani pod tym względem. Al-Tai zawsze czegoś poszukuje. To główna różnica.

 

Wydaje mi się, że czas spędzony w Damacu był dla pana zdecydowanie wyjątkowy. Czuć to, gdy wypowiada się pan o nim, choćby porównując ten klub z Al-Tai.

 

Tak, z całą pewnością. To, co zrobiliśmy w Damacu, na stałe wpisało się do historii tego klubu. Spędziłem tam ponad trzy sezony i uważam, że na zawsze pozostanie on w moim sercu. Rezultaty, które osiągnęliśmy, były niespodziewane i jestem dumny ze wszystkiego, co zrobiliśmy w Damacu. 

 

Miał pan lub ma jakieś oferty z saudyjskich klubów lub jakichkolwiek innych?

 

Tak, otrzymałem wiele ofert z Arabii Saudyjskiej, Kataru i Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Zdecydowanie więcej niż z Europy. Teraz jednak chciałbym się skupić właśnie na pokazaniu siebie na Starym Kontynencie. Czasami jednak nie możesz sam decydować i wybierać, czego chcesz. Musisz zaakceptować, co jest. W pewnym momencie uznałem jednak, że chcę zrobić detoks od piłki nożnej i poświęcić więcej czasu rodzinie. Po pięciu latach w Arabii Saudyjskiej jest to normalne. Teraz z kolei znów jestem gotowy, aby wysłuchać lub rozejrzeć się za jakimiś ofertami pracy. Mam ich kilka, więc mam nadzieję, że w niedalekiej przyszłości wrócę na ławkę trenerską.

 

Co mógłby pan powiedzieć na temat chorwackiego piłkarza Al-Nassr Marcelo Brozovicia, który kilka miesięcy temu zakończył reprezentacyjną karierę?

 

Było to zaskoczeniem. Jego pseudonim to "epicki". Znając go, nie możesz się spodziewać niczego. Musisz być przygotowany na wszystko. Jest wielką gwiazdą, znaną z europejskiej piłki. Grał w Interze Mediolan oraz reprezentacji Chorwacji i odnosił tam wielkie sukcesy. Jest także wiodącym piłkarzem Al-Nassr. Pamiętam jeden konkretny mecz, gdy wystrój stadionu był zadedykowany specjalnie jemu. Jego znakiem rozpoznawczym jest bomba, ma ją wytatuowaną na szyi. Bomby były więc obecne niemal wszędzie na trybunach. Jego historia zawsze była poruszająca i ciekawa. Nic więc dziwnego, że cały czas śledzimy jego poczynania. Wciąż gra na solidnym poziomie. Wciąż robi bardzo dużo kilometrów w trakcie meczów. Skuteczność odbiorów czy celność podań też robi wrażenie. Jest mi przykro, że nie ma go już w kadrze Chorwacji, ale to jego decyzja. Ma rozegranych 99 meczów. Każdy chciałby wejść do "Klubu stu", ale to jest "Epicki Brozo", on chciał zatrzymać ten licznik na 99.

 

Chciałbym zatem zapytać, co ta decyzja oznacza dla reprezentacji. Jaka była reakcja Chorwatów oraz chorwackich mediów? Zasmuciło was to ogłoszenie końca kariery w kadrze?

 

Przede wszystkim, nikt się tego nie spodziewał. Każdy myślał, że pojedzie jeszcze na Mistrzostwa Świata w Stanach Zjednoczonych w 2026 roku. Oczywiście, pojawiły się dodatkowe pytania, po co przeszedł do Arabii Saudyjskiej. To jednak spotyka każdego piłkarza, wyjeżdżającego tam. Dziwi mnie, że ludzie próbują łączyć to z odejściem z kadry. Marcelo gra bardzo dobrze w Al-Nassr. N’Golo Kante był według mnie najlepszym piłkarzem Euro 2024, a jest piłkarzem Al-Ittihad. Nicolae Stanciu był jednym z najlepszych graczy Rumunii i był dwukrotnie wybierany najlepszym piłkarzem meczu - przyjechał z Damacu. Było tam jeszcze wielu innych piłkarzy z ligi saudyjskiej, którzy grali bardzo dobrze. Jest to normalne. Z kolei, gdy ktoś ma słabszą formę względem lat spędzonych w Europie, już mówi się, że to przez to, że liga jest słaba. Nie jest, ma wiele jakości. Dla porównania - Al-Hilal czy Al-Ittihad grali co trzy dni przez Ligę Mistrzów AFC. Przecież to jedne z najlepszych rozgrywek na świecie, śledzi je mnóstwo ludzi. 65 tysięcy kibiców Al-Ittihad tworzy niesamowitą atmosferę na trybunach. Każdy powinien mieć świadomość, ile tego typu futbol daje radości.

 

Nawet jeśli spojrzymy na najlepsze zespoły tabeli, o których pan wspomniał, to widzimy, jak wiele jakości ma każdy z nich. 

 

Dokładnie. Patrzysz i widzisz, jak wielkie nazwiska mają te kluby. Najlepsze mają także bardzo jakościowych Saudyjczyków. Nie jest to oczywiście regułą w innych zespołach, ale jeśli mówimy o wielkich klubach, to ich zawodnicy - niezależnie, czy z zagranicy, czy z Arabii Saudyjskiej - mogliby rywalizować z każdym, wszędzie.

 

Podpisano kontrakty z dużymi nazwiskami, jak Smalling, Bonaventura, Diaby, Danilo - moglibyśmy wymieniać i wymieniać. Do Al-Orubah trafił także Karlo Muhar - Chorwat z przeszłością w Lechu Poznań. Co może dać nowemu klubowi?

 

Śledzę jego rozwój w Al-Orubah przede wszystkim dlatego, że jest Chorwatem. Zagrał kilka dobrych spotkań i strzelił gola. Jego klub mnie zaskakuje, ponieważ to klub, który w tym sezonie wszedł do ROSHN Saudi League jako beniaminek. Nikt nie wiedział, kto tam trafi. Było kilka niespodzianek, jak chociażby Kurt Zouma. Byłem zdziwiony, że dołączył do Al-Orubah - grał przecież niemal w każdym meczu Premier League w West Ham United. Został wykupiony z Chelsea za 35 milionów euro. Teraz jest w Al-Orubah? Przecież mógłby na spokojnie trafić do Al-Hilal i Al-Nassr. Niesamowite, że beniaminek ściągnął takiego zawodnika. Co do Muhara - obserwuję tego zawodnika. Wiem też, że miał jeden dobry sezon w Lechu. Śledziłem ten klub ze względu na trenera Nenada Bjelicę. Mikael Ishak był moim głównym celem w Damacu. Jest bardzo dobrym piłkarzem, zawsze jest gwarancją goli, swoją postawą pokazuje, że jest prawdziwym liderem. Byłem zawiedziony, gdy nie udało się go ściągnąć. Dodatkowo, z tego, co kojarzę, ma syryjskie korzenie i rozmawia po arabsku. Grał w Niemczech, Włoszech, Szwajcarii. Potrafi się zaaklimatyzować, a my zawsze zwracamy na to uwagę. Łatwiej jest zaadaptować się piłkarzowi, który w przeszłości występował w wielu ligach. Zawsze szukamy tego typu zawodników i myślę, że to dobra droga. Jeśli chodzi o innych piłkarzy z polskiej ligi - odbyłem prywatną rozmowę z Jesusem Imazem, ponieważ także chciałem sprowadzić go do Damacu. Było naprawdę blisko złożenia podpisu. Zasmucił mnie fakt, że odrzucił nasz kontrakt. Potem zerwał więzadła, ale w poprzednim sezonie wygrał mistrzostwo Polski z Jagiellonią. Jest jednym z najlepszych piłkarzy w lidze.

 

Kilka miesięcy temu rozmawiałem z polskim skautem Al-Fateh - Maciejem Gilem. Także wspominał o tym, że chcieli podpisać kontrakt m.in. właśnie z Jesusem Imazem. To pokazuje, że liga saudyjska nie jest zamknięta na piłkarzy z ligi polskiej.

 

Z pewnością nie jest. Uważam, że polska liga znacząco rozwinie się w przyszłości. Już teraz infrastruktura, atmosfera na stadionach i kibice są świetni. Wierzę w to, że pozycja polskiej ligi w europejskim rankingu niebawem się poprawi.

 

Wrócę jeszcze na chwilę do tematu Arabii Saudyjskiej. Jak wyglądało życie tam? Co było największą różnicą względem Europy?

 

Czas tu inaczej płynie. Nie ma czegoś takiego jak presja, żeby przybyć na konkretną godzinę. Ludzie są bardziej zrelaksowani w większości tematów. Z pewnością jest tu inna kultura, do której musisz się przyzwyczaić. Da się - żyłem tu kilka lat i nawet trochę nauczyłem się arabskiego. Dla mnie było to łatwe. Wiem jednak, że dla wielu życie tu jest delikatnie problematyczne. Ale komuś, kto wie, dokąd przyjeżdża i jak wszystko tu wygląda, jest łatwiej. Saudyjczycy są bardzo wdzięczni. Cieszą się, gdy mogą z tobą porozmawiać. Chcą okazać ci swoją troskę, przyprowadzić do domu na kolację, żeby móc nazwać cię swoim gościem. Są radośni, gdy jesteś i mogą się tobą zaopiekować. Zazwyczaj więc, gdy przejdziesz już ten pierwszy moment i zaadaptujesz się, możesz cieszyć się wieloma rzeczami w Arabii Saudyjskiej.

 

Słyszałem, że jeśli jesteś piłkarzem, trenerem, członkiem sztabu szkoleniowego, jest specjalne miejsce dla obcokrajowców. Coś na kształt wioski w mieście tylko dla ludzi spoza Arabii Saudyjskiej. Czy to prawda?

 

Tak, choć bardziej nazwałbym to zamkniętym ośrodkiem. Nie są to wioski, a odizolowane miejsca do życia. Przede wszystkim dla obcokrajowców, ale nie ma też przeszkód, aby Saudyjczyk wszedł tam lub wyszedł. Żyje się tam inaczej, w trochę bardziej "otwarty" sposób. Jeśli jednak wyjdziesz z tych ośrodków, polecisz do Rijadu, Dżuddy czy Ad-Dammam, to i tak znajdziesz tam europejski styl. No oczywiście oprócz alkoholu (śmiech). To główna różnica. 

 

Rozumiem. Zamykamy więc temat Arabii Saudyjskiej, ponieważ chciałbym pana zapytać, jako Chorwata, jak ocenia pan dwumecz z Polską w Lidze Narodów UEFA?

 

Były to dla mnie, jako trenera, dwa ciekawe mecze, szczególnie pod względem taktycznym. Nieczęsto zdarza się bowiem, aby obie reprezentacje grały trójką obrońców, czy też piątką - zależnie od fazy meczu. Obie drużyny trochę różniły się stylem gry. Chorwaci bardziej preferują ustawienie 3-4-3. To nowość dla Chorwacji. Wydaje mi się, że Polacy grają trójką trochę dłużej. Nasz selekcjoner Zlatko Dalić powiedział, że to nowa droga. Rozumie piłkę nożną i wie, jakim typem piłkarzy są Chorwaci, co potrafią zrobić, jaką techniką dysponują i co mogą wnieść do kadry. Gramy raczej futbol, charakteryzujący się posiadaniem piłki i kontrolowaniem gry. Nie możemy grać szybkich piłek i rywalizować z reprezentacjami, które mają szybkich piłkarzy. To sprawia nam trudności, choć wiemy, jak wygląda współczesna piłka nożna. Lubię wizję selekcjonera, ponieważ trudno jest zmienić dotychczasowy styl poszczególnych piłkarzy. Te dwa mecze były naprawdę ekscytujące, szczególnie dla polskich fanów po remisie 3:3. Było dużo wzlotów i upadków po obu stronach. Podobali mi się młodzi piłkarze, jak Petar Sucić i Martin Baturina - to zdecydowanie przyszłość tej kadry. Przewiduję świetlaną przyszłość także dla Nicoli Zalewskiego. Przykro mi, ponieważ słyszałem o jego problemach w Romie. Myślę jednak, że niezależnie od tego, czy zostanie w Rzymie, czy będzie grał gdzieś indziej, z pewnością będzie wartością dodaną do reprezentacji Polski.

 

Co pana zdaniem było powodem remisu 3:3 w Polsce? Można zrzucić część winy na Dominika Livakovicia, który otrzymał czerwoną kartkę?

 

Nie wiem, jak Polacy interpretują tę sytuację, ale ja nie dopatrzyłem się tam czerwonej kartki. Wiadomo, że ta interwencja była trochę niezdarna, ale obaj walczyli o piłkę. To nie był faul na czerwoną kartkę! Przypuszczałem, że wielu ludzi w Polsce będzie mówiło, że był. Dla Chorwatów w tamtym momencie była to zbyt drastyczna decyzja. Oczywiście, że ona wszystko zmieniła. Nie wydaje mi się z kolei, żeby przez ostatnie dziesięć minut wydarzyło się coś spektakularnego. Na początku drugiej połowy Chorwacja miała dogodne okazje, by podwyższyć wynik, ale do siatki trafiła Polska. Zagrała bardzo dobrze.

 

Wygralibyście to spotkanie, grając w pełnym składzie?

 

Trudno to ocenić. Czasem pojawia się element zaskoczenia - piłkarz, który wchodzi z ławki i gra lepiej niż zawodnik pierwszego składu. Kiedy zobaczyłem Roberta Lewandowskiego na ławce, byłem szczęśliwy. Potem jednak pokazał nam, jakiej klasy jest zawodnikiem. Dla Polski zawsze jednak lepiej będzie, gdy zaczyna mecz na boisku niż poza nim. Czasami jednak trudno jest nawet Lewandowskiemu grać w każdym meczu z taką intensywnością. Trudno jest wróżyć. Tylko trenerzy wiedzą, co dzieje się w zespole oraz co jest dla niego najlepsze. Nie lubię oceniać, gdy nie mam informacji.

 

Na koniec poproszę, żeby ocenił pan dobre i złe strony obu drużyn - także indywidualnie.

 

Chorwacja przez ostatnie lata bardzo dobrze nauczyła się budować akcje. Nie chodzi o to, żeby ktoś się wyrywał do wysokiego pressingu, próbował grać bezpośrednio do napastnika i próbować grać sam na sam - nie. Staramy się grać piłką. Myślę, że jesteśmy pod tym względem jedną z najlepiej grających reprezentacji. Moglibyśmy być może porównywać się do Brazylii i Hiszpanii. Ze złych momentów - słabo wyglądały nasze fazy przejściowe. Jeśli chodzi o Polskę, widziałem, że próbują wymieniać piłki na dystansie około pięciu metrów. Nie widziałem jednak, żeby ten mechanizm dawał pożądany efekt. Nie widziałem też chęci Chorwacji do gry wysokim pressingiem - zdecydowanie mogliby to poprawić. Polacy mają z kolei bardzo dużo jakości indywidualnej i to nie tylko w pierwszym składzie, ale i na ławce rezerwowych. Jeśli większość gra w najlepszych europejskich drużynach, to wiesz, że zespół jest dobry.

Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie