Czarne chmury nad Goncalo Feio?! "Legia nie będzie miała litości!”
- Wiem po sobie, co to jest Legia. Zwłaszcza dla trenera, który pojawia się, można powiedzieć, znikąd. To inny stres, inne ciśnienie. On musi sobie z tym poradzić. W przeciwnym razie prędzej czy później utonie. Pewne jest jedno: Goncalo Feio margines błędu już wyczerpał. Nie może już popełniać kolejnych, bo… zostanie zwolniony. Co tu się będziemy czarować. Jeżeli nadal będzie się zachowywał poza boiskiem wbrew etyce trenerskiej, Legia nie będzie miała litości! - powiedział nam Marek Citko.
Marek Citko o Jagiellonii Białystok
Michał Białoński, Polsat Sport: Jagiellonia pokonała kryzys, jaki dopadł ją w sierpniu, po porażce z Bodo Glimt. Ostatnia jej porażka, to wrześniowe 0:5 z Lechem w Poznaniu. Od tamtej pory wygrywa, bądź remisuje mecz za meczem, w Ekstraklasie wspięła się już na trzecie miejsce, a Ligę Konferencji zaczęła od wyjazdowej wygranej 2:1 z FC Kopenhagą, więc dziś jest faworytem starcia z Petrocubem.
Marek Citko, były piłkarz Jagiellonii i Legii: Zarówno dla trenera Siemieńca, jak i jego zawodników walka o Europę z rywalami takimi jak Bodo, to zupełnie nowe wyzwania, nowy rozdział, nowy sezon. W ubiegłym szło im jak z płatka, a w sierpniu trafili na rywali, których poziom był o wiele wyższy. Mam na myśli nie tylko Bodo, ale też Ajax Amsterdam. Awans do Ligi Mistrzów się nie udał, bo Jagiellonia nie dokonała istotnych wzmocnień składu, transferów gotówkowych. Ja uważam, że jeśli chcesz walczyć o Ligę Mistrzów, czy Ligę Europy, to jednak musisz kupić trzech-czterech piłkarzy i to za niemałe pieniądze. Tymi porażkami z Bodo i Ajaksem Jagiellonia płaciła frycowe za zaniechanie wzmocnień.
ZOBACZ TAKŻE: Piłkarze Jagiellonii sprawili sensację, dostrzegła ich cała Europa. Jedno zwraca uwagę
Natomiast wygrana z Kopenhagą i dobre punktowanie w lidze pokazało, że zespół wyciągnął wnioski i wrócił na swój, zwycięski tor. Liga polska to inna półka, to nie jest nie wiadomo jaki poziom, tym bardziej zimny prysznic w meczu z Lechem był zaskakujący, ale trener i piłkarze skorygowali popełnione wówczas błędy. Teraz Jagiellonia znajduje się na zupełnie innym etapie, jest doświadczona, mądrzejsza o przeżycia, jakie miała na początku sezonu. Wierzę, że potwierdzi to w czwartkowym meczu Ligi Konferencji z Petrocubem (godz. 18:35, transmisja w Polsat Sport 1, Polsat Sport Premium 1 na Polsat Box Go).
Ta pańska analiza odnośnie braku wzmocnień za gotówkę jest trafna. Przed sezonem "Jaga" wypożyczyła Kovacika, Churlinova i Joao Moutinho, ale sprzedała, w sumie za ponad 3 mln euro, Dominika Marczuka i Bartłomieja Wdowika.
Dlatego powinna powalczyć o wysokie transfery, a nie takie za 300-400 tys. euro. Pamiętam, że gdy z Widzewem zdobyliśmy mistrzostwo Polski, to prezes Andrzej Pawelec wyłożył pieniądze na transfery piłkarzy największego rywala – Legii. To świadczyło, że nasze plany awansu do Ligi Mistrzów są poważne. Pamiętam też Legię, której awans do Champions League w 2016 r. był poprzedzony transferami Vadisa-Ofoe, Prijovicia i Nikolicsa. To pokazuje, że jeżeli walczysz o tak elitarne rozgrywki, jak LM, czy Liga Europy, to musisz zaryzykować i kupić kilku solidnych piłkarzy.
Oczywiście, po sprzedaży Marczuka i Wdowika Jagiellonia mogła wydać co najmniej dwa miliony euro na transfery, ale wiadomo, że miała długi i postanowiła je pospłacać. Kalkulacja klubu była zrozumiała – najpierw trzeba wyjść na prostą finansową. I to się udało zrobić, a dodatkowo zainwestować w lepszy autokar, lepsze boiska. To trzeba pochwalić, bo dwa miliony euro wydane na jednego zawodnika i tak nie gwarantowały przejścia Bodo czy Ajaksu.
To jak z tym ryzykiem robienia wysokich transferów? Warto je ponosić czy nie?
Mnie się wydaje, że gdyby Jagiellonia znowu zdobyła mistrzostwo, to dzisiaj zrobiłaby zupełnie inne transfery, bo miałaby na nie pieniądze.
Ale też trzeba pochwalić klub za takie ruchy, jak Pululu, czy Diaby-Fadiga. Obaj wyszkoleni we Francji, mają inną siłę, technikę i intensywność gry.
To prawda. W ogóle cały ten zaciąg to dobra robota dyrektora sportowego Łukasza Masłowskiego i trenera Siemieńca, który sprowadzonych piłkarzy potrafi tak przygotować, wkomponować w zespół, że orkiestra gra, aż miło! Zbierają zasłużone brawa.
Marek Citko o Legii Warszawa
Jak pan ocenia obecną Legię, którą reprezentował pan na przełomie wieków. Podopieczni Goncala Feio w lidze potrafią gubić punkty z dziecinną łatwością. Jak po porażkach z Piastem, Rakowem, Pogonią, czy remisach z Puszczą, Górnikiem i Jagiellonią. O wiele lepiej zespół radzi sobie w Europie, gdzie pokonał Broendby Kopenhaga i Betis Sewilla.
Z Legią jest kłopot taki, że każdy jej mecz to jest zagadka. Potrafi gubić punkty ze słabszym przeciwnikiem, albo zdobywać je z mocniejszym. Na pewno humory są poprawione przez awans do Ligi Konferencji, czy zwycięstwo na wyjeździe z Lechią, do jakiego doszło ostatnio. Na pewno przy Łazienkowskiej nie ma euforii, ale pierwszy mały kryzys został zażegnany. Będziemy obserwować, czy drużyna idzie do przodu, rozwija się, czy dzieje się źle.
Pamiętajmy, że wobec Legii wymagania są dużo większe. Jagiellonii można wybaczyć dużo więcej. W Legii margines błędu jest znacznie mniejszy. W pewnym momencie było gorąco – zespół za łatwo tracił punkty i czołówka odjeżdżała mu. Na pewno europejskie puchary uratowały sytuację. Zobaczymy, czy zimą Legia dokona rewolucyjnych zmian, czy obecny sztab sportowy będzie pracował dalej.
Dzisiaj o godz. 21 Legia zmierzy się w Lidze Konferencji z TSC Baćka Topola (transmisja w Polsacie Sport 1, Polsacie Sport Premium 2 i na Polsat Box Go). Serbowie w kwalifikacjach do Ligi Europy przegrali z Maccabi Tel-Awiw 1:5. Teoretycznie Legia jest faworytem, ale Serbowie u siebie mogą być groźni. Techniki i twardości nigdy im nie brakowało.
Na pewno tak, ale Legia ma więcej atutów i musi wrócić na zwycięską ścieżkę. Z tej klasy przeciwnikami wygrywać na spokojnie, może nie 5:0, ale wynik typu 2:0, czy 3:1 powinna przywieźć. Nawet nie chodzi o same wyniki, ale zwłaszcza o kontrolę nad przebiegiem spotkania. Wprawdzie na wyjeździe gra się dwukrotnie trudniej, ale jeżeli piłkarze są tylko przygotowani i nie zlekceważą rywala, to powinni zwyciężyć.
Pan należy do partii przyjaciół Goncalo Feio, czy sceptycznie ocenia tego wciąż młodego trenera, za jego poza boiskowe wybryki, jak pokazywanie środkowego palca rywalom, rzucanie korytkiem na dokumenty w prezesa klubu?
Uważam, że w piłce się wszystko zmienia i uczciwą ocenę trenerowi Feio będzie można wystawić za około pół roku. Można powiedzieć, że znikąd pojawił się w największym polskim klubie, dostał gwiazdkę z nieba, więc emocje w nim buzują, nie trzymał ciśnienia. Nie miał żadnego doświadczenia z samodzielnej pracy na takim poziomie, w tak dużym klubie. Wiąże się z tym zupełnie inny stres, inna energia. Myślę, że on się wciąż uczy. Pokazywanie środkowych palców rywalom było bardzo słabe, a tłumaczenie się po tym - jeszcze słabsze. Uważam, że Goncalo Feio również będzie wyciągał wnioski.
Moja ocena jest neutralna: widzę u niego parę minusów i parę plusów. Ale powtarzam, ja wiem po sobie, co to jest Legia. Zwłaszcza dla trenera, który pojawia się, można powiedzieć, znikąd. To inny stres, inne ciśnienie. On musi sobie z tym poradzić. W przeciwnym razie prędzej czy później utonie. A jeżeli sobie poradzi, to pójdzie do przodu, będzie rozwijał zarówno siebie, jak i drużynę, bo na pewno dostał gwiazdkę z nieba, olbrzymi prezent od losu. Jak go wykorzysta, zależy tylko od niego. Pewnie jest jedno: margines błędu Goncalo Feio już wyczerpał. Nie może już popełniać kolejnych, bo… zostanie zwolniony. Co tu się będziemy czarować. Jeżeli nadal będzie się zachowywał poza boiskiem wbrew etyce trenerskiej, Legia nie będzie miała litości!
Przejdź na Polsatsport.pl