Siatkarski świat stanął w miejscu. Dwa lata temu odszedł legendarny Tomasz Wójtowicz

Siatkarski świat stanął w miejscu. Dwa lata temu odszedł legendarny Tomasz Wójtowicz
fot. PAP
Dwa lata temu odszedł legendarny Tomasz Wójtowicz

Dokładnie dwa lata temu, 24 października 2022 roku, odszedł Tomasz Wójtowicz. Legenda, mistrz świata, mistrz olimpijski, jeden z najwybitniejszych siatkarzy w historii. Wspominamy jego dziedzictwo i oddajemy się zadumie.

Tomasz Wójtowicz urodził się 22 września 1953 roku w Lublinie. Pierwsze kroki stawiał w klubach lubelskich, a jego nauczycielem siatkówki i "najdłuższym stażem" trenerem był ojciec, Kazimierz. Z wielką siatkówką Pan Tomasz zetknął się w Avii Świdnik (w tym klubie zdobył brązowy medal mistrzostw Polski w roku 1976) oraz Legii Warszawa. Startował na igrzyskach olimpijskich w Montrealu (1976 – złoty medal) i w Moskwie (1980 – czwarte miejsce).

 

ZOBACZ TAKŻE: ZAKSA nie przerwała serii siatkarzy z Lublina! Ósme zwycięstwo Bogdanki

 

Wspaniale rozwijała się jego juniorska kariera: był wicemistrzem Europy juniorów z Hiszpanii (1972) i rok później brązowym medalistą w holenderskim Voorburgu (1973). W latach 1973–84 w barwach narodowych rozegrał trzysta dwadzieścia pięć spotkań. W tym nadzwyczajnym czasie aktywności sportowej zdobył mistrzostwo świata w Meksyku (1974) i czterokrotnie był wicemistrzem Europy: Belgrad (1975), Helsinki (1977), Paryż (1979) i Berlin (1983). Z Legią Warszawa zdobywał tytuł mistrza Polski (1983), dwukrotnie wicemistrza (1981, 1982) oraz dwukrotnie brązowy medal w 1978 i w 1980 roku.


W jego klubowych osiągnięciach jest także Puchar Europy Mistrzów Krajowych zdobyty w klubie Santal Parma (1985). We Włoszech, występował w zespołach z Modeny, Parmy, Ferrary i Citta di Castello.


W ogłoszonym przez Światową Federację Piłki Siatkowej plebiscycie na najlepszego siatkarza świata XX wieku znalazł się w finałowej ósemce. W 2002 roku jako pierwszy Polak trafił do International Volleyball Hall of Fame mieszczącej się w amerykańskim Holyoke. Doceniano go – oczywiście – także w rodzinnym mieście: w plebiscycie Kuriera Lubelskiego na najpopularniejszych sportowców województwa był drugi w 1973 roku, a bezapelacyjnie zwyciężył w latach: 1974, 1975, 1976.

 

Tomasz Wójtowicz kochał siatkówkę także po zakończeniu kariery zawodniczej. Swoją wiedzą, doświadczeniem i niebanalnymi spostrzeżeniami przez lata dzielił się z widzami Polsatu Sport. Na naszych antenach komentował mecze, pojawiał się też w charakterze eksperta w naszych studiach. 

 

Jedną z osób, która współpracowała z Legendą najdłużej, był Marek Magiera. Nasz dziennikarz przed dwoma laty popełnił wspominkowy tekst, którego fragment przytaczamy poniżej:

 

Bałem się tego dnia, choć miałem świadomość, że kiedyś nadejdzie. Szybciej niż później. Odszedł od nas Tomasz Wójtowicz. Największy z największych. Legenda. Ale odszedł tylko stąd, z ziemskiego padołu, bo z nami pozostanie na zawsze. Jego potęga i chwała pozostaną z nami na wieki. Największy z największych! Dziękuję! (...) Z racji wieku mogę powiedzieć, że Tomasz mógłby być moim ojcem, sam zresztą ma syna Roberta raptem rok, czy dwa lata młodszego ode mnie. Nigdy nie traktował mnie jako jakiegoś młokosa. Wiem, że to wielkie słowo, ale wydaje mi się, że udało nam się ze sobą zaprzyjaźnić. Czasami było mi głupio, kiedy to On pierwszy dzwonił z życzeniami przy świątecznych okazjach czy pierwszego stycznia z życzeniami najlepszego w Nowym Roku. 25 kwietnia, kiedy obchodzę imieniny dzwonił zawsze. Co roku…

 

Swoim piórem Tomasza Wójtowicza pożegnał również Dyrektor ds. Sportu w Telewizji Polsat Marian Kmita. 

 

Pamiętam jak dziś, w końcu lipca 2005 roku w Rzeszowie odbywał się turniej kwalifikacyjny do, jak się później okazało, jakże radosnych dla nas MŚ 2006 roku. Artur Popko powiedział mi, że na meczach będzie Tomek Wójtowicz, który nie tylko nie jest zadowolony z biznesu, jaki prowadzi (restauracja w Lublinie), ale i jest w bardzo trudnej sytuacji emocjonalnej, bo jego ówczesna żona choruje na raka i lekarze nie dają jej szans. „I może to jest dobry moment, żeby związać Tomka z Polsatem. Macie dużo siatkówki, może przyda się takie znane nazwisko” – zakończył Artur. Nie od razu się zgodziłem, bo Tomka w tamtych czasach zwyczajnie nie znałem. Otarłem się o niego tu i tam kilka razy, ale nie była to żadna znajomość. Za mało, aby planować wzmocnienie nim naszego zespołu siatkarskiego, w którym wtedy prym wiedli od dawna Tomek Swędrowski, Wojtek Drzyzga, Krzysiek Wanio i Jurek Mielewski.

 

Kiedy przyjechałem do Rzeszowa, poszliśmy jednak na obiad z Tomkiem, jego żoną i Arturem. Pogadaliśmy nieco. Zorientowałem się szybko, że Tomek to człowiek lapidarny, ale z ujmującym poczuciem humoru i zupełnie innym spojrzeniem na siatkówkę niż nasze gwiazdy. Pomyślałem, że taki ktoś może nam się przydać w naszej superprofesjonalnej siatkarskiej drużynie. Zaproponowałem mu pracę w Polsacie, ale on nie od razu się zgodził. „Daj mi dobę do namysłu” – powiedział. Pewnie czegoś się jeszcze obawiał. Mikrofon i kamera to dla wielu wciągający narkotyk, ale dla innych okrutne narzędzie masochistycznych tortur. Tomek jednak zaryzykował i przyjął moją ofertę, jak się okazało z perspektywy siedemnastu lat wspólnej pracy - z korzyścią i dla siebie, i dla Polsatu. Oczywiście ostatnie dwa lata to była już inna relacja. Widzieliśmy się rzadziej, bo choroba dokuczała Tomkowi coraz mocniej. On jednak wierzył w wygraną i naszym chłopakom z redakcji, którzy odwiedzali i trzymali z nim kontakt niemal do ostatniej chwili, powtarzał z uśmiechem tak – „Zobaczycie, wygram piątego seta, wygram ten najważniejszy mecz w moim życiu 3:2”.


Nie wygrał, bo też niewielu innym to się udało, ale zostawił po sobie wspomnienie kogoś wyjątkowego. Autentycznej Legendy polskiego sportu i wzoru człowieka, którego naśladowały na świecie tysiące młodych chłopców. Piszę - na świecie - bo też jego sława daleko wykraczała poza granice Polski.

 

***

Cześć Jego Pamięci. 

Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie