Trener ZAKSY przekazał pilne wieści o Kurku. Chodzi o powrót na boisko
Bartosz Kurek niezwykle pechowo rozpoczął sezon 2024/2025. Już w pierwszej kolejce PlusLigi as ZAKSY Kędzierzyn-Koźle doznał poważnej kontuzji oka. W związku z tym od ponad miesiąca kapitan reprezentacji Polski jest wyłączony z gry. Najnowsze informacje w jego sprawie przekazał trener Andrea Giani.
Tego lata Kurek wrócił do polskiej ligi. Gwiazdor postanowił przyjąć ofertę ZAKSY Kędzierzyn-Koźle i pomóc w odbudowie potęgi drużyny. Niezwykły pech spotkał go jednak już w pierwszej kolejce. W starciu z PGE Projektem Warszawa piłka odbiła się tak nieszczęśliwie, że trafiła Kurka prosto w oko. Zawodnik natychmiast opuścił boisko i pojechał na badania do szpitala.
ZOBACZ TAKŻE: Siatkarski świat stanął w miejscu. Dwa lata temu odszedł legendarny Tomasz Wójtowicz
Tam zapadła decyzja o hospitalizacji. Na oddziale siatkarz spędził trzy dni. To jednak nie był koniec jego problemów - choć został wypisany ze szpitala, nadal musiał się bardzo oszczędzać. O treningach nie było mowy. Ciśnienie w oku sportowca było zbyt wysokie i wysiłek fizyczny mógłby doprowadzić do poważnych komplikacji.
Mijały więc kolejne tygodnie, a Kurek mógł tylko przyglądać się z boku meczom ZAKSY. Ostatnio dostał od lekarzy zielone światło i wrócił do zajęć z drużyną. Jeszcze nie w pełnym wymiarze, ale to już krok w dobrą stronę.
Najnowsze informacje w sprawie atakującego przekazał na łamach "Przeglądu Sportowego Onet" trener ZAKSY Andrea Giani.
- Bartek w końcu zaczął treningi, dostał zgodę od lekarza specjalisty. Jednak trzeba pamiętać, że on przez blisko sześć tygodni był praktycznie unieruchomiony. Trzeba dać mu trochę czasu, by popracował fizycznie, zaczął skakać. Kiedy go zobaczymy na boisku? Nie wcześniej niż za dwa tygodnie, a kto wie, czy później nie za kolejne dwa. Matematycznie mówi się, że tyle, ile miałeś przerwy, tyle twój organizm będzie wracał do pełnej dyspozycji. Najważniejsze, że Bartek czuje się dobrze - powiedział szkoleniowiec.
Na boisku Kurka zastępuje 26-letni Mateusz Rećko.