Polska tenisistka podjęła ważną decyzję! Wszystko przed prestiżowym turniejem
Magda Linette (LOTTO PZT Team) zakończyła sezon na 38. miejscu w rankingu WTA. W środę przedłużyła na kolejny rok współpracę z klubem AZS Poznań, a przed nią jeszcze występ w reprezentacji Polski w BJK Cup Finals.
Na koniec roku 2024 mamy bezprecedensową sytuację, bowiem w rankingu WTA są sklasyfikowane trzy polskie tenisistki. Numerem dwa na świecie jest Iga Świątek, na 22. miejscu jest Magdalena Fręch (KS Górnik Bytom), a Linette w poniedziałek awansowała na 38. pozycję.
Zobacz także: Kiedy pierwszy mecz Świątek w WTA Finals?
- Trochę trudno mi jednoznacznie ocenić ten sezon. Trochę smutno to wygląda jak patrzę tylko na wyniki w Wielkim Szlemie i w „ tysięcznikach” WTA. Ale cieszy, że mam taki ranking, jaki mam, przy tym jak obecnie jest on skonstruowany i uwzględnia przede wszystkim te największe turnieje oraz obowiązkowe WTA 500. Ja większość punktów zdobywałam w turniejach rangi ATP 250, z których po zmianie przepisów nie wszystkie punkty finalnie liczą się do rankingu. Zaleta jest taka, że nie będę bronić większych punktów, więc jest na przyszły sezon ogromna przestrzeń dla mnie, żeby go poprawić – tłumaczyła Linette na konferencji prasowej w Poznaniu, na kortach miejscowego AZS.
W maju zawodniczka LOTTO PZT Team osiągnęła finał w turnieju WTA 250 w Rouen, a w lipcu sięgnęła po tytuł w imprezie tej samej rangi w Pradze, gdzie w decydującym meczu pokonała Fręch. Dobrze spisała się też w jesiennych występach w Azji, gdzie w październiku dotarła do
ćwierćfinału WTA 1000 w Wuhan.
- Te ostatnie tygodnie bardzo mnie ucieszyły, bo owszem był to bardzo dobry wynik, jako sam wynik. Ale przede wszystkim odniosłam kilka
wartościowych zwycięstw, a te mecze zagrałam w bardzo dobrym stylu i tam nie było przypadku. Mam nadzieję, że forma jaką tam pokazałam jest bardzo dobrym prognostykiem na kolejny rok i z trochę z lżejszym sercem wejdę w ten nowy rok. Fajnie się czuję, bo coś na pewno się ruszyło. Na pewno też z trenerem wyciągnęliśmy wnioski i będziemy trochę lepiej planować starty. Także właśnie duża przestrzeń jest dla mnie w tych dużych turniejach, które w 100 procentach się obecnie zaliczają do rankingu – dodała.
Linette jest zawodniczką AZS Poznań już osiem lat, odkąd związała się z tym klubem na jesieni 2016 roku. W środę podpisała umowę na kolejny rok.
- Przynależność klubowa w tenisie nie jest oczywista, ale ja myślę, że my wynieśliśmy trochę z domu taką rodzinną atmosferę. Przecież mój tata tutaj pracuje, więc tak trochę rodzinnie to się układa i czujemy się częścią tego klubu. Miło też jest wracać do jednego miejsca, do ludzi, którzy pomagają i bardzo mocno kibicują zawsze. AZS mnie w tym roku wsparł mocno przy organizacji Kids Day w lecie i pomaga przy innych działaniach mojej fundacji. To dla mnie nowe przestrzenie, więc fajnie jest je realizować przy wsparciu zaufanych ludzi, z którymi mam już jakieś doświadczenie i dobrze znamy, na których można się po prostu oprzeć – powiedziała poznanianka.
W lipcu fundacja prowadzona przez Linette zorganizowała na obiekcie AZS-u Kids Day, w którym wzięło udział prawie 180 dzieci, odbijających piłki na korcie. Zaraz po nim odbyły się weekendowe warsztaty trenerskie z udziałem jej sztabu szkoleniowego: Marka Marka Gellarda i Iana Hughesa. Z tym ostatnim Magda rozstała się pod koniec października, ze względów finansowych.
- Właściwie Ian przyszedł na kilka tygodni, a został na ponad dwa lata. Przed rokiem, po półfinale Australian Open, zmieniła się moja sytuacja finansowa i stać było mnie na zatrudnianie dwóch trenerów. Jednak ten sezon już nie wyglądał tak dobrze, zwłaszcza finansowo, więc utrzymanie przez cały rok dwóch trenerów było zbyt kosztowne dla mnie. Dlatego chciałam wrócić do zatrudnienia tygodniowego, czyli na konkretne turnieje. Rozstaliśmy się w bardzo dobrej atmosferze, a Ian znalazł po prostu lepszą alternatywę i już rozpoczął współprace z inną zawodniczką – wytłumaczyła ostatnie decyzje kadrowe w swoim teamie.
Indywidualne starty w tym sezonie Linette zakończyła w drugiej połowie października w turniejach WTA w Azji i teraz ma czas na regenerację i odpoczynek. Ale przed nią jeszcze jeden występ w reprezentacji Polski w Billie Jean King Cup Finals w Maladze. Od poniedziałku będzie w Warszawie trenować pod okiem kapitana reprezentacji Dawida Celta.
W reprezentacji Polski powołanej na BJK Cup Finals 2024 znalazły się także: Iga Świątek oraz zawodniczki LOTTO PZT Team: Magdalena Fręch (KS Górnik Bytom), Maja Chwalińska i Katarzyna Kawa (obie BkT Advantage Bielsko-Biała). Po występie w Maladze Linette czeka kilka dni odpoczynku i płynne przejście do przygotowań do przyszłorocznej rywalizacji w międzynarodowym Tourze.
- Zaraz po BJK Cup Finals planuję przygotowania do sezonu na Florydzie. A potem, przy tym kalendarzu , nie ma tak naprawdę czarów przy układaniu startów. Także na pewno na otwarcie będzie Brisbane i tak naprawdę nie wiemy z trenerem do końca co się stanie w kolejnym tygodniu, bo to zależy gdzie się dostanę do głównej drabinki. Teraz to planowanie wygląda inaczej, niż kiedyś i przede wszystkim musze patrzeć czy się dostanę do „500-tki” WTA czy nie. Także na to przede wszystkim będę czekać, no i wiadomo wielkoszlemowy Australian Open, gdzie również pogram w deblu – powiedziała Linette.
- Potem będziemy patrzeć jakie są możliwości i wybierać, bo nie ukrywajmy, ten kalendarz mógłby jednak wyglądać lepiej. Jednak ta jedna
500tka obowiązkowa w hali w Linzu i potem powrót na Bliski Wschód, na korty zewnętrzne od razu. Nie lubię takich przeskoków. Rozumiem, że miał być nowy kalendarz, ale nie miało to tak wyglądać. Nie miałyśmy jeździć na jeden tylko turniej na zupełnie inny kontynent. Miałyśmy być przede wszystkim zdrowe psychicznie, bez takich zwariowanych podróży, a tu to tak nie wygląda. Ja wiem, że to jest biznes i wiele rzeczy musie się złożyć, ale jak już zmieniamy kalendarz i wprowadzamy nowe zasady, to gdzieś to musi być lepiej rozwiązane – dodała.
Jak zmieniała się Magda Linette?