Co z tą Resovią? Indra nie do zatrzymania i zmartwychwstanie Olsztyna. Okiem Diabła

Jakub BednarukSiatkówka
Co z tą Resovią? Indra nie do zatrzymania i zmartwychwstanie Olsztyna. Okiem Diabła
fot. PAP
Co z tą Resovią? Indra nie do zatrzymania i zmartwychwstanie Olsztyna. Okiem Diabła

Po kolejnych meczach PlusLigi Jakub Bednarku podsumował najważniejsza wydarzenia ostatnich dni. Kto zaprezentował się najlepiej, a kto zasłużył na naganę? Zapraszamy na analizę siatkarskich

Co z tą Resovią?

Środa 30.10 mecz na 3-0 dla Nysy, ale uratowane 2 punkty. Niedziela 03.11 mecz na 3-0 dla Gorzowa, ale uratowany 1 punkt. Z jednej strony trzeba pogratulować uratowania 3 punktów w dwóch meczach, ale chyba to jest raczej radość przez łzy. Resovia znowu się męczy.

 

Tydzień temu doceniłem wydźwięk wsparcia, jakie od prezesa Maciąga dostał trener Sammelvuo, ale zaznaczyłem również, że życie często pokazuje obok wsparcia równoczesne poszukiwania nowego trenera, które chyba się rozpoczęło. Ale czy tu jest pies pogrzebany? Nie wiem.

 

Moim zdaniem Sammelvuo to dobry trener i człowiek z dużą siatkarską wiedzą. Wydawało się, że po prowadzeniu reprezentacji Rosji zahartuje się i będzie na wszystko odporny, ale wtedy jeszcze nie pracował w polskiej lidze, bo tutaj trzeba mieć twardy tyłek i mocny charakter. Pamiętajmy również, że zazwyczaj nie kończył swojego kontraktu.

 

Wielokrotnie zastanawiałem się, dlaczego zespół z Rzeszowa nie zdobywa regularnie medali i dlaczego nigdy nie wiadomo, jaka jakość się wylosuje, bo jeden brąz w ostatnich ośmiu sezonach to zdecydowanie za mało, jak na takie możliwości.

 

Mogę się oczywiście mylić, mogę nie znać wszystkich szczegółów, ale moim zdaniem drużyna Resovii nie potrafi (nie umie, nie jest nauczona) być sportowo głodna. Jest raczej wilkiem, który najedzony leży na łące i liże sobie łapę, niż wilkiem, który wpada do lasu rozszarpywać zające, czy inne bażanty i tutaj widzę największy problem Resovii. To nie kolejni nowi drodzy zawodnicy, to nie kolejni trenerzy, tylko przeświadczenie (a raczej jego brak) o swojej mocy i żądzy krwi jest tutaj najistotniejsze.

 

Nigdy oczywiście nie zarzucę braku ambicji, bo to byłoby nieuczciwe tylko brak tego nieokreślonego "czegoś". Tego, co cechuje wielkie drużyny.

 

Oczywiście można się bawić i rozkładać na czynniki pierwsze, czy zespół chcący grać o medal może to robić z Kozubem i Wochem, którzy są wyróżniającymi się zawodnikami. No właśnie! Wyróżniającymi się zawodnikami są generalnie rezerwowi! Można się zastanawiać, czy szatnia się trzyma, czy każdy pilnuje tylko swojego interesu i nie chce się wychylać, ale to właśnie wszystko, co odróżnia "wielkich głodnych" od "najedzonych i czujących się bezpiecznie". Powoli widać na przykładzie Bednorza, że ten zapał z początku sezonu powoli w nim gaśnie, bo to nie tak miało wyglądać, a przecież ambicji mu nie brakuje.

 

Liga potrzebuje wielkiej Resovii i będę kibicował, aby znowu przyjeżdżając na Podpromie można było poczuć ciarki, kiedy cała hala rusza z dopingiem.

Olsztyn: Zmartwychwstanie?

Przypomniała mi się scena z klasycznego Frankensteina z 1931 r. i słynne "It's alive! It's alive!".

 

Przed sezonem nie wierzyłem w spektakularny wynik, ale byłem też przekonany, że to będzie bardzo spokojny sezon bez fajerwerków. Olsztyn ogra kogo trzeba, na silnych mocy nie wystarczy. Tak to miało wyglądać i mam wrażenie, że niedługo tak będzie. Play-off oczywiście poza zasięgiem, ale zdrowy Tervaporti, Hadrava, Karlitzek i do tego w przynajmniej porządnej formie Szerszeń ligę w Olsztynie utrzymają.

 

Bawiąc się w przedsezonowe typowanie w Prawdzie Siatki na "Czarnego Konia" postawiłem GKS. Popatrzyłem na nazwiska, przeanalizowałem poprzednie sezony i zaryzykowałem tezę, że taki GKS może się utrzymać na 13-stym miejscu.

 

Znam specyfikę pracy w takich klubach (no może rzadziej znałem uczucie wpływającej regularnie pensji) i bardzo doceniam, ile pracy i serca w ten klub włożył trener Słaby, ale nie da się rok do roku robić wynik odrobinę ponad stan. W końcu coś nie wypali. Na dzisiaj nie mają argumentu i wielkich szans na pozostawienie trzech zespołów za plecami, bo niby kogo?

 

Długo dyskutowano po meczu, czy Tervaporti powinien dać Szerszeniowi 3 piłki z rzędu przy stanie 23-20, a ja przypomnę kwalifikacje do IO w Syndey kiedy Paweł Zagumny w końcówce dał trzy piłki, każdą innemu zawodnikowi i Grzegorza Łomacza w meczu z USA dającemu 3 piłki Leonowi. Ja się przychylam do decyzji "Daj jednemu, najlepszemu. Niech się męczy. Coś musi skończyć".

 

Kiedy ten Indra się uspokoi?!

Patrzę, podziwiam i myślę sobie: "Kiedy w końcu go rozpracują?", jak już trochę zrobili z Aminem, a wychodzi na to, że to on myśli sobie "Ale tę PlusLigę sobie rozpracowałem".

 

Czeski atakujący to w ostatnich latach najciekawsze zjawisko, bo nie jest problemem błyszczeć, przychodząc do Polski jako szóstkowy gracz mocnej kadry z pięknym CV, za to błyszczeć, jak Indra, jest olśniewająco.

 

W poprzednim podsumowaniu tygodnia porównałem ligę francuską do szkoły średniej, przygotowującą do trudnych studiów w lidze polskiej. Zatem prześledźmy kilka nazwisk, które do nas z Francji przybyły:

 

▪ Kyle Ensing - na razie ok

▪ Chizoba Neves - jest dobrze

▪ Patrik Indra - kosmos!

▪ Quinn Isaacson - drugi kosmos!

▪ Thales Hoss - rewelacja

▪ Moussé Gueye - cudo

▪ Moritz Karlitzek - raczej na tak

▪ Luke Perry - świetnie

▪ Illa Kowalow - na plus

▪ Matías Sánchez - na plus

▪ Miran Kujundžić - na plus

▪ Micah Maʻa - rewelacja do momentu ucieczki

▪ Taylor Averill - zdrowy bardzo ok

▪ Dmytro Teriomenko - ok

▪ Ronald Jimenez - ok

▪ Wassim Ben Tara - rewelacja

▪ Wasyl Tupczij - bardzo dobrze

▪ Miguel Tavares - absolutny top

▪ Quentin Jouffroy - jest ok

 

Zawodnicy, których transfery z francuskiej ekstraklasy do PlusLigi można uznać za nieudane:

 

▪ Timo Tammemaa - może za wcześnie, ale coś ma

▪ Twan Wiltenburg - tylko uzupełnienie

▪ Roland Gergye - słabo

▪ Pierre Derouillon - słabo

▪ Luciano Palonsky - momenty były

▪ Danilo Gelinski - słabo

▪ Byron Keturakis - słabo

▪ Kellian Motta Paes - na razie pogubiony, ale też coś ma

▪ Wałerij Todua - a na niego poczekamy z oceną

 

Zatem to dowodzi, że nasze nosy powinny cały czas wąchać, co tam leży na francuskim stole, bo można trafić na smaczne bagietki, pasztety, a czasem może się trafić pyszna wołowina po burgundzku.

 

Słodkości Tygodnia

Kolejny raz do słodkości trafia Andrzej Kowal zwany w Rzeszowie "wielkim" po kolejnym zwycięstwie na Podpromiu. Zazdroszczę mu tego pomeczowego uczucia "znowu was dopadłem" - musi być cudowne.

 

 

Rećko za występ w derbach Opolszczyzny. To był dobry mecz! Pełna hala, przedmeczowa kibicowska napinka, atmosfera dużego meczu, dobry poziom, końcówki na styku i jeden nieoczywisty bohater. Chociaż nie wiem, czy już możemy traktować Rećkę jako bohatera nieoczywistego. Nie pamiętam, kiedy ktoś w jego wieku przychodzi z 1. Ligi i rozstawia przeciwników po kontach.

 

 

Słodkość dostaje również Janusz za mądre prowadzenie swoich kolegów, ale pełną słodkość dostanie, kiedy w końcu nauczy się przepisów, bo to jest kolejny mecz, kiedy się wykłóca, nie mając racji.

 

Cieniem kładzie się tylko historia z flagą dzieci z Kędzierzyna, która w niewyjaśnionych okolicznościach zaginęła. Mam nadzieję, że to tylko przypadek, bo przecież dzieciakom z podstawówki nikt by tego z premedytacją nie zrobił

 

Tavares to obecnie jeden z najlepszych rozgrywających świata. Bardzo mi się podoba, jak co roku wciąż potrafi robić postępy. Kovacević jest w szoku.

Goryczki tygodnia

Gdańsk idzie na rekord w przegrywaniu tie-breaków?

 

Będzin dostał najsłabszy w tym sezonie Lublin, który kilkukrotnie zapraszał przeciwników do tańca. Podobnie jak w przypadku GKS-u ciężko mi wytypować trzy drużyny, które może wyprzedzić MKS przed końcem sezonu, ale mają coś, co może wypalić. Sporą dawkę szaleństwa na zagrywce. Tutaj mogą sobie pomóc, ale czy to wystarczy? Będzie ciężko.

 

Nie wiem do końca, gdzie ustawić Suwałki, bo waham się pomiędzy Słodkościami za wygranie pierwszego seta i prawie prowadzenie 2-1 w Jastrzębiu, ale za to "prawie" trafiają do Goryczek, bo mieli 21-17 na hali Mistrza Polski i nie domknęli seta. Mimo tego gratulacje za ten mecz mimo kontuzji i pecha.

 

 

Todorović chyba zostaje Goryczką Tygodnia za to, że Gorzów nie wywiózł 3 punktów z Rzeszowa, bo końcówka 1-go i 3-go seta idzie na jego konto, ale popatrzmy na to szerzej i wróćmy do końcówki Olsztyn - Katowice. Tutaj mi brakowało tej mądrości i wykorzystanie Chizoby dwa razy z rzędu, zamiast tego został kompletnie schowany w końcówkach i każdy dostał po jednej piłce. Które rozwiązanie w takim razie lepsze?

 

Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie