Niesamowity pech Świątek. Ta informacja może zwalić z nóg
Iga Świątek w niefortunnych okolicznościach odpadła na etapie fazy grupowej z turnieju WTA Finals w Rijadzie. Polka, mimo dwóch zwycięstw i tylko jednej porażki, nie zdołała zakwalifikować się do półfinału. Jak się okazuje, to dopiero czwarty taki przypadek w ostatnich 20 latach!
Świątek przystąpiła do zmagań w Arabii Saudyjskiej z nadzieją na obronę tytułu sprzed roku oraz powalczenie o pierwsze miejsce w rankingu WTA. Wielu kibiców, ekspertów oraz dziennikarzy miało jednak świadomość, że Polka wraca do gry po prawie dwumiesięcznej przerwie, dodatkowo z nowym trenerem - Wimem Fissettem. Jej postawa na korcie była zatem zagadką.
ZOBACZ TAKŻE: „Świątek ją zmiażdżyła”. Efekt nowej miotły już działa
Nasza najlepsza singlistka zaczęła rywalizację w Rijadzie od meczu z Barborą Krejcikovą. Czeszka postawiła twarde warunki, wygrywając pierwszego seta 6:4 i prowadząc w drugim już 3:0. Świątek pokazała jednak kolejny raz, że nie ma dla niej rzeczy niemożliwych i nie tylko odrobiła straty, ale w dalszej fazie meczu pokusiła się o wygraną 7:5 i 6:2.
Po czymś takim odżyły nadzieje wśród kibiców, że długa przerwa w grze wcale nie wybiła z rytmu Polki, która może powalczyć o drugie z rzędu zwycięstwo w tym turnieju. W drugiej kolejce Świątek zmierzyła się z Coco Gauff. Amerykanka, mimo że plasuje się w ścisłej czołówce rankingu WTA, miała dotychczas duże problemy z grą przeciwko raszyniance, o czym świadczy bilans jednego zwycięstwa i aż jedenastu porażek.
Tym razem Gauff okazała się jednak lepsza, a jak się później okazało - to wystarczyło, aby... pogrążyć Świątek. Polka w ostatnim starciu grupowym zdeklasowała Darię Kasatkinę, co jednak nie wystarczyło do awansu. Krejcikova pokonała bowiem Gauff i wygrała grupę. Amerykanka zajęła drugie miejsce, ponieważ wcześniej pokonała Świątek.
Polka tym bardziej może czuć rozczarowanie, ponieważ jest dopiero czwartą tenisistką w ostatnich 20 latach, która nie dostała się do półfinału turnieju WTA Finals, mimo dwóch zwycięstw w grupie.
Wcześniej coś takiego spotkało Lindsay Davenport w 2003 roku, która w grupie potrafiła pokonać Serenę Williams oraz Elenę Dementievą, ale przegrała z Anastazją Myskiną i to wystarczyło do braku awansu. W 2014 roku taki pech spotkał Karolinę Pliskovą, która zwyciężyła Krejcikovą i Garbine Muguruzę, ale uległa Anett Kontaveit. Ostatni taki przypadek odnotowano w 2021 roku z udziałem Any Ivanovic, która mimo triumfu nad Simoną Halep i Eugenie Bouchard, nie dostała się do półfinału po porażce z Sereną Williams. Teraz do tego grona dołączyła Świątek.
Wiceliderka rankingu WTA nie kończy jednak sezonu, ponieważ niebawem będzie reprezentować Polskę w turnieju Billie Jean King Cup w Maladze.